poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Marsz dla Życia

 !4 kwietnia w Warszawie odbył się Narodowy marsz życia. Uczestniczyło w nim 50 tys ludzi. Hasło marszu brzmiało „Niech żyje Polska”. Marsz został objęty honorowym patronatem Konferencji Episkopatu Polski. Był to wyraz sprzeciwu wobec procedowanym ustawom o aborcji.



Stańmy wszyscy w obronie życia poczętego. To ma być nie tylko manifestacja ale realna pomoc

We Wrocławiu w dniu 9 kwietnia odbył się Różaniec za nienarodzonych 



Rozdawane były ulotki z informacjami na temat pomocy dla ciężarnych i rodziców. Organizatorzy piszą "Nie zatrzymujemy się na tym. Stworzyliśmy wydarzenie Twoja pomoc - czyjeś życie, gdzie udostępniamy wzory ulotek do samodzielnego druku. Dzięki temu Wy również możecie się włączyć w pomoc potrzebującym, być łącznikiem, bez którego dobro nie może działać. Zachęcamy do dołączenia, aktywnego działania i przesłania do nas zdjęć. Niech się niesie!" 













Nie bądźmy obojetni i włączmy się w działanie obrony życia poczetego.

Oto gdzie można szukać wsparcia, do kogo kierować
 







niedziela, 31 marca 2024

Chrystus Zmartwychwstał



Chrystus Zmartwychwstał

Prawdziwie Zmartwychwstał  Alleluja !!!

Wesel się ziemio opromieniona Jego blaskiemm, śpiewaj z radością Panu swemu, niech każda ciemność napełni się Jego światłem aby nastała jedna owczarnia żyjąca w miłości, jedności i pokoju                                                                                                                      

Błogosławionych Świąt w serdecznej łączności i otwartości na przyjecie łask od Zmartwychwstałego

                                                   z najlepszymi życzeniami od Wspólnoty Krwi Chrystusa

 

sobota, 30 marca 2024

Męka Pana Jezusa Chrystusa wg Luizy Piccarreta - Piątek i Sobota

 

 

DZIEWIĄTA GODZINA

od 1 do 2 w nocy

 Jezus, potknięty o skałę, wpada do potoku Cedron

Moja ukochana Dobroci, mój biedny umysł na granicy snu i jawy podąża za Tobą. Jakże mogę usnąć, gdy widzę, że wszyscy Cię opuszczają i uciekają od Ciebie? Nawet apostołowie, gorliwy Piotr, który niedawno deklarował się oddać życie za Ciebie, oraz ukochany uczeń, któremu z taką miłością pozwoliłeś spocząć na Twoim Sercu. Ach, wszyscy Cię opuszczają i pozostawiają na łasce okrutnych wrogów!

 

Jezu mój, jesteś sam! Twoje najczystsze oczy spoglądają wokół, aby zobaczyć, czy choćby jeden spośród tych, którym wyświadczyłeś tyle dobrodziejstwa, podąża za Tobą, żeby udowodnić Ci swoją miłość i Cię bronić. Gdy spostrzegasz, że absolutnie nikt nie pozostał Ci wierny, serce Ci się ściska i wylewasz potok łez, ponieważ bardziej cierpisz z powodu opuszczenia przez swoich najwierniejszych niż z powodu tego, co czynią Ci wrogowie... Jezu mój, nie płacz! Pozwól mi płakać razem z Tobą!

 

Ale mój uwielbiony Jezus zdaje się, że mówi: Ach, córko moja, płaczmy wspólnie nad losem tak wielu dusz Mi poświęconych, które z powodu małych prób lub wypadków życiowych przestają się o Mnie troszczyć i pozostawiają Mnie samego. Płaczmy nad wieloma innymi, nieśmiałymi i tchórzliwymi, którzy z braku odwagi i zaufania opuszczają Mnie. Płaczmy nad tak wieloma kapłanami, którzy nie znalazłszy zysku w rzeczach świętych i w udzielaniu sakramentów, nie troszczą się o Mnie; nad innymi, którzy nauczają, celebrują, spowiadają z chęci zysku i dla własnej chwały. I choć się wydaje, że są wokół Mnie, Ja pozostaję zawsze sam... Ach, córko moja, jak ciężkie jest dla Mnie to opuszczenie! Nie tylko moje oczy płaczą, ale i moje Serce krwawi! Ach, proszę cię, wynagradzaj mój gorzki ból, obiecując Mi, że nigdy nie pozostawisz Mnie samego.

 

Tak, mój Jezu, obiecuję Ci, wspomagana Twoją łaską i stałością Twojej Bożej Woli!

 

Ale, o Jezu, gdy płaczesz nad opuszczeniem przez swoich ukochanych, wrogowie nie oszczędzają Ci żadnej z możliwych zniewag. Związanego i skrępowanego, o moja Dobroci, tak że sam nie możesz zrobić nawet kroku, depczą Cię i wloką drogą pełną kamieni i cierni, tak iż nie ma ruchu, w którym by Ciebie nie potrącili, i to do tego stopnia że się uderzasz o kamienie i zostajesz pokłuty cierniami... Ach, mój Jezu, widzę, że gdy Cię ciągną, pozostawiasz po sobie swoją drogocenną Krew i złociste włosy, które wyrywają z Twojej głowy. Moje Życie i moje Wszystko, pozwól mi je zebrać, ażeby związać wszystkie kroki stworzeń, które nie oszczędzają Cię nawet w nocy. A co więcej, wykorzystują noc, żeby Cię jeszcze bardziej znieważyć. Jedni wykorzystują noc do spotkań, inni do przyjemności, jeszcze inni do rozrywki, a jeszcze inni nawet do popełnienia kradzieży świętokradczych. Jezu mój, jednoczę się z Tobą, aby zadośćuczynić za te wszystkie zniewagi.

 

O mój Jezu, jesteśmy już przy potoku Cedron i przewrotni Żydzi strącają Cię do niego. Gdy Cię popychają, sprawiają, że się uderzasz o skałę, i to z taką siłą, że z Twoich ust płynie Najświętsza Krew, którą znaczysz tę skałę. Następnie ciągnąc Cię, wpychają Cię głębiej w tę cuchnącą wodę, tak że przenika ona do Twoich uszu, ust i nozdrzy... O niezrównana Miłości, jesteś zalany i jakby pokryty tą cuchnącą, obrzydliwą i zimną wodą. W tym stanie realistycznie przedstawiasz godny pożałowania stan, w którym znajdują się stworzenia, gdy popełniają grzech. Och, jaką warstwą plugastwa są one pokryte zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, tak iż budzi to wstręt Nieba i każdego, kto na nie spojrzy, i to do tego stopnia, że ściągają na siebie gromy sprawiedliwości Bożej!

 

O Jezu, Życie mojego Życia, czy może być większa miłość? Aby zdjąć z nas tę powłokę plugastwa, zezwalasz wrogom na strącenie Cię do tego potoku. I aby zadośćuczynić za świętokradztwa i oziębłość dusz, które przyjmują Cię świętokradczo i zmuszają, abyś wszedł do ich serc (w których czujesz jeszcze większe obrzydzenie, niż gdy wpadasz do potoku), pozwalasz, aby te wody przeniknęły nawet do Twoich wnętrzności, tak iż Twoi wrogowie, obawiając się, że możesz utonąć i chcąc zachować Cię dla większych tortur, wyciągają Cię z niego. Ale wzbudzasz taki wstręt, że gdy Cię dotykają, sami czują mdłości.

 

Mój czuły Jezu, wyciągnięto Cię już z potoku... Serce mnie boli, gdy widzę Cię tak przesiąkniętego tą obrzydliwą wodą. Widzę, jak drżysz z zimna od stóp do głów i spoglądasz wokół, prosząc oczami (a nie głosem), aby przynajmniej jedna osoba osuszyła Cię, oczyściła i ogrzała. Ale na próżno, nikt się nad Tobą nie lituje. Wrogowie wyśmiewają się i drwią z Ciebie, Twoi bliscy Cię opuścili, a Twoja ukochana Mama jest daleko, gdyż tak postanawia Ojciec.

 

Jestem tu, o Jezu, przyjdź w moje ramiona. Chcę płakać tak bardzo, żeby utworzyć sadzawkę i tym samym Cię obmyć oraz oczyścić, a moimi rękami doprowadzić do porządku Twoje potargane włosy. Miłości moja, chcę Cię zamknąć w moim sercu, aby Cię ogrzać ciepłem moich uczuć. Pragnę Cię okryć wonią moich nieustannych pragnień. Chcę zadośćuczynić za wszystkie te zniewagi i złożyć moje życie razem z Twoim, aby zbawić wszystkie dusze. Pragnę Ci ofiarować moje serce jako miejsce odpoczynku, aby Ci wynagrodzić w jakiś sposób boleści, które znosiłeś do tej pory. Następnie wspólnie powrócimy na drogę Twojej Męki.

 

DZIESIĄTA GODZINA

od 2 do 3 w nocy

 Jezus przyprowadzony do Annasza

 

Jezu, bądź zawsze ze mną. Ukochana Mamo, podążajmy wspólnie za Jezusem... Mój Jezu, Boski Wartowniku, czuwasz nad moim sercem i nie chcesz zostać sam beze mnie, dlatego budzisz mnie i sprawiasz, że znajduję się razem z Tobą w domu Annasza. Właśnie w tym momencie Annasz przesłuchuje Cię w sprawie Twojej nauki i Twoich uczniów. A Ty, o Jezu, aby bronić chwały Ojca, otwierasz swoje najświętsze usta i donośnym oraz dostojnym głosem odpowiadasz: Ja jawnie przemawiałem i wszyscy, którzy tu są, słyszeli Mnie.

 

Na Twój dostojny głos wszyscy drżą, ale przewrotność jest tak wielka, że sługa, chcąc oddać cześć Annaszowi, podchodzi do Ciebie i ręką okutą żelazem zadaje Ci policzek, ale tak silny, że się zataczasz, a Twoja Najświętsza Twarz sinieje... Teraz rozumiem, moje słodkie Życie, dlaczego mnie obudziłeś. Masz rację. Któż by Cię podtrzymał w tym momencie, gdy jesteś bliski upadku? Twoi wrogowie wybuchają szatańskim śmiechem, gwiżdżą i klaszczą w dłonie, popierając tak niesprawiedliwy czyn, a Ty się chwiejesz i nie masz nikogo, na kim mógłbyś się oprzeć... Jezu mój, obejmuję Cię, a co więcej, chciałabym uczynić z siebie mur i odważnie ofiarować Ci mój policzek, gotowy do przyjęcia każdej boleści z miłości do Ciebie. Współczuję Ci z powodu tej zniewagi i wspólnie z Tobą daję Ci zadośćuczynienie za bojaźliwość wielu dusz, które się łatwo zniechęcają. Daję Ci zadośćuczynienie za tych, którzy ze strachu nie mówią prawdy, za brak szacunku należnego kapłanom i za obmawianie.

 

Ale widzę, mój cierpiący Jezu, że Annasz wysyła Cię do Kajfasza. Twoi wrogowie zrzucają Cię ze schodów, a Ty, Miłości moja, tym bolesnym upadkiem dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy nocą pod osłoną ciemności popadają w grzech, oraz przywołujesz heretyków i niewiernych do światła Wiary.

 

Ja również chcę Cię naśladować w tych zadośćuczynieniach i dopóki nie dotrzesz do Kajfasza, wysyłam Ci swoje tchnienia, aby Cię bronić przed Twoimi wrogami. Gdy będę spała, bądź nadal moim wartownikiem i obudź mnie, gdy tylko będziesz tego potrzebował. Daj mi więc swój pocałunek i udziel swojego błogosławieństwa. Ja zaś całuję Twoje Serce i w Nim zasypiam.   

piątek, 29 marca 2024

Męka Pana Jezusa Chrystusa wg Loizy Piccarreta - Piątek, ósma godzina męki

 ÓSMA GODZINA

od 12 o północy do 1 w nocy

Pojmanie Jezusa

 

O mój Jezu, właśnie jest północ. Słyszysz, że nadchodzą Twoi wrogowie. Akceptujesz ich przybycie, wycierasz swoją Krew i wzmocniony otrzymanym pocieszeniem, idziesz ponownie do swoich uczniów. Wzywasz ich, upominasz, bierzesz ich ze sobą i idziesz na spotkanie swoich wrogów, chcąc swoją gotowością dać zadośćuczynienie za moją powolność i lenistwo w działaniu i w cierpieniu z miłości do Ciebie oraz za moją niechęć do działania i cierpienia z miłości do Ciebie.

 

Ale, o słodki Jezu, moja Dobroci, jakże wzruszającą widzę scenę! Pierwszym, którego spotykasz, jest przewrotny Judasz. Podchodzi on do Ciebie, zarzuca Ci ręce na szyję, wita Cię i całuje. A Ty, płomienna Miłości, nie gardzisz pocałunkiem tych diabelskich ust. Obejmujesz go i przytulasz do Serca, chcąc go wyrwać piekłu, i dajesz mu oznaki nowej miłości... Jezu mój, jak jest możliwe Cię nie kochać? Czułość Twojej Miłości jest tak wielka, że powinna porwać każde serce do kochania Ciebie, a jednak Cię nie kochają! O mój Jezu, znosząc ten pocałunek Judasza, dajesz zadośćuczynienie za zdrady, fałsz i oszustwa, czynione pod przykrywką przyjaźni i świętości, zwłaszcza przez kapłanów. Ponadto Twój pocałunek pokazuje, że nie odmówisz swojego przebaczenia żadnemu grzesznikowi, pod warunkiem że przyjdzie do Ciebie upokorzony.

czwartek, 28 marca 2024

Męka Pana Jezusa Chrystysa wg Luizy Piccarreta - Czwartek, sódma godzina męki

SIÓDMA GODZINA

od 11 w nocy do 12 o północy

Trzecia godzina konania w ogrodzie Getsemani

Moja słodka Dobroci, moje serce nie może już dłużej wytrzymać, gdy patrzę na Ciebie i widzę, że nadal konasz. Krew spływa strugami z całego Twojego Ciała, i to tak obficie, że nie będąc w stanie już dłużej ustać na nogach, upadasz w kałużę krwi... O Miłości moja, Jezu, serce mi pęka, gdy widzę Cię tak słabego i wyczerpanego! Twoja uwielbiona Twarz i Twoje twórcze dłonie leżą na ziemi i są zalane krwią... Wydaje się, że w zamian za rzeki niegodziwości, jakie stworzenia Ci wysyłają, chcesz przelać rzeki krwi, aby zatopić w niej ich grzechy i tą krwią dać każdemu zaświadczenie Twojego przebaczenia. Ale och, mój Jezu, wstań. To, co cierpisz, jest zbyt wielkie. Niech to już wystarczy dla Twojej Miłości...!

 

I choć się wydaje, że mój uwielbiony Jezus umiera w swojej własnej krwi, Miłość daje Mu nowe życie. Widzę, jak z trudem się porusza. Podnosi się i tak pokryty krwią i brudem, wydaje się, że chce iść, ale nie mając siły, z trudem się wlecze... Moje słodkie Życie, pozwól mi wziąć Cię w swoje ramiona... Czy idziesz może do swoich drogich uczniów? Ale jaka jest boleść Twojego ukochanego Serca, gdy widzisz ich ponownie śpiących...!

 

Drżącym i słabym głosem wołasz do nich: Dzieci moje, nie śpijcie! Zbliża się godzina. Czyż nie widzicie, do jakiego stanu się doprowadziłem? Och, pomóżcie Mi, nie opuszczajcie Mnie w tych ostatnich godzinach!

Męka Pana Jezusa wg. Luiza Piccarreta - Czwartek, szósta godzina konania

 SZÓSTA GODZINA

od 10 do 11 w nocy

Druga godzina konania w ogrodzie Getsemani

O mój ukochany Jezu, minęła już godzina, odkąd znajdujesz się w tym ogrodzie. Miłość przejęła pierwszeństwo we wszystkim, sprawiając, że cierpisz na raz wszystko to, co oprawcy każą Ci przecierpieć podczas całego trwania Twojej bolesnej Męki. A co więcej, Miłość nadrabia i każe Ci cierpieć to, czego oni nie są w stanie Ci uczynić w najgłębszych zakamarkach Twojej Boskiej Osoby. O mój Jezu, widzę, że się słaniasz na nogach, a mimo to chcesz dokądś pójść... Powiedz mi, o moja Dobroci, gdzie chcesz iść. Ach, zrozumiałam. Pragniesz odszukać swoich ukochanych uczniów. Ja również chcę Ci towarzyszyć, ażeby Cię podtrzymać, gdy się zachwiejesz.

 

Ale, o mój Jezu, następna gorycz dla Twojego Serca. Oni już śpią. A Ty, zawsze litościwy, wołasz ich, budzisz i z całą ojcowską miłością napominasz, i zalecasz im czuwanie oraz modlitwę. Powracasz do Ogrodu, ale niesiesz następną ranę w swoim Sercu... W tej ranie widzę, o moja Miłości, wszystkie rany, które zadają Ci dusze poświęcone Tobie. Dusze te, czy to z powodu pokusy, czy stanu ducha, czy braku umartwienia, zamiast przylgnąć do Ciebie, czuwać i się modlić, zamykają się w sobie. Zamiast czynić postępy w miłości i w zjednoczeniu z Tobą, ospałe, posuwają się do tyłu... Jakże Ci współczuję, o żarliwa Miłości, i daję Ci zadośćuczynienie za wszelką niewdzięczność Twoich najwierniejszych. To te zniewagi najbardziej zasmucają Twoje uwielbione Serce, a ich gorycz jest tak wielka, że doprowadzają Cię do szaleństwa...

 

Ale, o Miłości bez granic, Twoja Miłość, która już się gotuje w Twoich żyłach, przezwycięża wszystko i zapomina o wszystkim... Widzę, jak w pokorze leżysz na ziemi, modlisz się, ofiarowujesz siebie, wynagradzasz i we wszystkim starasz się oddać Ojcu chwałę za zniewagi wyrządzone Mu przez stworzenia. Ja również, o mój Jezu, upadam wraz z Tobą na ziemię i wspólnie z Tobą zamierzam czynić to, co Ty czynisz.

 

Ale, o Jezu, radości mojego serca, widzę, że nawał wszystkich grzechów, nasze nieszczęścia, nasze słabości, najstraszliwsze zbrodnie, najokrutniejsze niewdzięczności ukazują się przed Tobą, rzucają się na Ciebie, przytłaczają Cię, ranią Cię i męczą. A Ty co robisz? Krew, która się gotuje w Twoich żyłach, stawia czoła wszystkim tym zniewagom, przerywa żyły i wylewa się szerokim strumieniem, zalewa Cię całego i spływa na ziemię. Oddajesz więc krew za zniewagi oraz Życie za śmierć... Ach, Miłości, do jakiego stanu widzę Cię doprowadzonego! Wydajesz już ostatnie tchnienie. Och, moja Dobroci, moje słodkie Życie, nie umieraj! Podnieś Twarz z tej ziemi, którą zalałeś swoją Przenajświętszą Krwią! Przyjdź w moje ramiona! Pozwól mi umrzeć zamiast Ciebie...!

 

Ale słyszę drżący i umierający głos mojego ukochanego Jezusa, który mówi: Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie...

 

Już po raz drugi słyszę to od mojego ukochanego Jezusa. Ale co chcesz dać mi do zrozumienia tym „Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”? O Jezu, wszelki bunt stworzeń ukazuje się przed Tobą. Widzisz, że to Fiat Voluntas Tua, to Bądź Wola Twoja, które miało być życiem każdego stworzenia, jest odrzucane niemal przez nie wszystkie. I zamiast znajdować życie, znajdują one śmierć. A Ty, chcąc dać życie wszystkim i uroczyście zadośćuczynić Ojcu za bunt stworzeń, powtarzasz trzykrotnie: Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, czyli to, że dusze, odstępując od naszej Woli, idą na zatracenie ... Ten kielich jest dla Mnie bardzo gorzki, ale NIE MOJA WOLA, LECZ TWOJA NIECH SIĘ STANIE.

 

Ale gdy to mówisz, Twoja gorycz jest tak wielka, że doprowadzasz się do ostateczności, konasz i wydajesz niemal ostatnie tchnienie. O mój Jezu, moja Dobroci, skoro jesteś w moich ramionach, ja również chcę się do Ciebie przyłączyć. Chcę Ci współczuć i zadośćuczynić za wszystkie uchybienia i grzechy, które są popełniane przeciwko Twojej Przenajświętszej Woli, i jednocześnie modlić się do Ciebie, żebym zawsze i we wszystkim czyniła Twoją Przenajświętszą Wolę. Niech Twoja Wola będzie moim oddechem i moim powietrzem. Niech Twoja Wola będzie biciem mojego serca, moim sercem, moją myślą, moim życiem i moją śmiercią... Ale proszę, nie umieraj! Gdzie pójdę bez Ciebie? Do kogo się zwrócę? Kto mi udzieli pomocy? Wszystko się dla mnie skończy! Och, nie opuszczaj mnie, zatrzymaj mnie taką, jaką chcesz, według Twojego upodobania, ale trzymaj mnie przy sobie, zawsze przy sobie! Obym nigdy nie oddzieliła się od Ciebie nawet na chwilę! Pozwól mi raczej w imieniu wszystkich pocieszyć Cię, zadośćuczynić Ci i współczuć, gdyż widzę, że czujesz na sobie ciężar wszystkich grzechów, jakiegokolwiek rodzaju by nie były.

 

Dlatego, Miłości moja, całuję Twoją Przenajświętszą głowę... Ale cóż ja widzę? Wszystkie złe myśli. Ty czujesz do nich wstręt. Dla Twojej Przenajświętszej głowy każda zła myśl jest cierniem, który okrutnie Cię kłuje... Ach, to nie ma nic wspólnego z koroną cierniową, którą Żydzi na Ciebie włożą! Jak wiele koron cierniowych wkładanych jest na Twoją uwielbioną głowę przez złe myśli stworzeń! To sprawia, że zewsząd płynie Twoja Krew – z Twojego czoła i z Twoich włosów. Jezu, współczuję Ci i chciałabym włożyć na Ciebie tyleż samo koron chwały. Ofiarowuję Ci wszystkie umysły anielskie oraz Twój własny Umysł, aby Ci ulżyć i w imieniu wszystkich okazać współczucie oraz dać Ci zadośćuczynienie.

 

O Jezu, całuję Twoje miłosierne oczy, a w nich widzę wszystkie złe spojrzenia stworzeń, spojrzenia, które sprawiają, że krwawe łzy spływają po Twojej twarzy... Współczuję Ci i chciałabym pocieszyć Twój wzrok, ukazując Ci całą radość, jaką można znaleźć w Niebie i na ziemi.

 

Jezu, moja Dobroci, całuję Twoje Najświętsze uszy... Ale cóż ja słyszę? Słyszę w nich echo straszliwych bluźnierstw, okrzyki zemsty i oszczerstw... Nie ma głosu, który by nie rozbrzmiał w Twoich najczystszych uszach. O nienasycona Miłości, współczuję Ci i chcę Cię pocieszyć, wybrzmiewając w Twoich uszach wszystkie harmonie Nieba, najsłodszy głos kochanej Mamy, płomienny głos Magdaleny oraz głosy wszystkich kochających dusz.

 

Jezu, Życie moje, chcę wycisnąć gorący pocałunek na Twojej Twarzy, której piękno nie ma sobie równych... Ach, to jest Twarz, wobec której aniołowie nie mają odwagi unieść swojego wzroku – takie jest piękno, jakim zostają zachwyceni. Mimo to stworzenia plują na nią i ją brudzą, zadają jej uderzenia i depczą ją pod stopami... Miłości moja, cóż za zuchwałość! Chciałabym krzyczeć tak głośno, żeby zmusić ich do ucieczki! Współczuję Ci i aby Ci zadośćuczynić za te wszystkie zniewagi, udaję się do Trójcy Przenajświętszej, żeby poprosić o pocałunek Ojca i Ducha Świętego i o nadzwyczajne pieszczoty Ich twórczych rąk. Udaję się również do Niebieskiej Mamy, aby mi dała swoje pocałunki, pieszczoty swoich matczynych rąk i swoje głębokie adoracje. Następnie udaję się do wszystkich dusz Tobie poświęconych i ofiarowuję Ci to wszystko, aby Ci zadośćuczynić za zniewagi, które są czynione wobec Twojej Przenajświętszej Twarzy.

 

Moja słodka Dobroci, całuję Twoje Przenajświętsze usta, zgorzkniałe od strasznych bluźnierstw, od niesmaku pijaństwa i obżarstwa, od nieprzyzwoitych rozmów, od modlitw źle odmawianych, od złych nauk oraz od całego zła, które człowiek czyni swoim językiem... Jezu, współczuję Ci i chcę osłodzić Twoje usta, ofiarowując Ci wszystkie anielskie hymny pochwalne oraz dobre posługiwanie się językiem przez tak wiele Twoich dzieci.

 

Moja ciemiężona Miłości, całuję Twoją szyję i widzę, że jest obciążona sznurami i łańcuchami z powodu uzależnień i grzechów popełnianych przez stworzenia... Współczuję Ci i aby Ci ulżyć, ofiarowuję Ci nierozerwalną jedność pomiędzy Boskimi Osobami. A sama, wtapiając się w tę Jedność, wyciągam do Ciebie ramiona i tworząc słodki łańcuch miłości wokół Twojej szyi, chcę usunąć wszystkie więzy przywiązań, które Cię niemal duszą. I aby Cię ukoić, przytulam Cię mocno do mojego serca...

 

Boska Twierdzo, całuję Twoje Najświętsze Ramiona... Widzę, że są poszarpane, a Twoje ciało niemal porozrywane na kawałki przez skandale i złe przykłady dawane przez stworzenia... Współczuję Ci i aby Ci ulżyć, ofiarowuję Ci Twoje Najświętsze przykłady, przykład Królowej Mamy i przykłady Twoich świętych. O mój Jezu, składając moje pocałunki na każdej z tych ran, chcę zamknąć w nich dusze, które z powodu skandali zostały wyrwane z Twojego Serca. W ten sposób chcę uleczyć rany Twojego Przenajświętszego Człowieczeństwa.

 

Mój strapiony Jezu, całujęTwoją pierś, którą widzę zranioną przez oziębłość, obojętność, brak odwzajemnienia i niewdzięczność stworzeń... Współczuję Ci i aby przynieść Ci ulgę, ofiarowuję Ci wzajemną Miłość Ojca, Twoją i Ducha Świętego, doskonałe odwzajemnienie miłości Trzech Osób Boskich. O mój Jezu, zanurzając się w Twojej Miłości, chcę Cię osłonić, żeby zapobiec ranom, które stworzenia zadają Ci swoimi grzechami. Biorę Twoją Miłość i chcę nią zranić stworzenia, aby już więcej nie ośmieliły się Ciebie znieważyć. Chcę ją wylać na Twoją pierś, aby Cię ukoić i uleczyć. Jezu mój, całuję Twoje twórcze dłonie... Widzę wszystkie złe czyny stworzeń. Czyny te jak gwoździe przebijają Twoje Najświętsze dłonie. Toteż nie przebijają Cię trzy gwoździe jak na Krzyżu, ale przebija Cię tyle gwoździ, ile złych uczynków popełniają stworzenia. Współczuję Ci i aby przynieść Ci ulgę, ofiarowuję Ci wszystkie święte uczynki i odwagę męczenników, którzy przelali krew i oddali życie z miłości do Ciebie... Jednym słowem, chciałabym, o mój Jezu, ofiarować Ci wszystkie dobre uczynki, aby usunąć z Ciebie wiele gwoździ złych uczynków.

 

O Jezu, całuję Twoje Przenajświętsze stopy, zawsze niestrudzone w poszukiwaniu dusz. Zamykasz w nich wszystkie kroki stworzeń, ale czujesz, że wiele z nich ucieka od Ciebie, gdy Ty chciałbyś je zatrzymać... Przy każdym ich złym kroku czujesz, jak wbijany jest w Ciebie gwóźdź. Chcesz użyć ich własnych gwoździ, aby je przybić do Twojej Miłości. A ból, jaki odczuwasz i wysiłek, jaki wkładasz, aby przybić je do Twojej Miłości, jest tak ogromny, że cały drżysz... Moje Wszystko i moja Radości, współczuję Ci i aby Cię pocieszyć, ofiarowuję Ci kroki wszystkich wiernych dusz, które narażają swoje życie, aby zbawić dusze.

 

O Jezu, całuję Twoje Serce... Ty nadal konasz, ale nie z powodu tego, co uczynią Ci Żydzi, lecz z bólu, jaki zadają Ci wszystkie zniewagi stworzeń. Podczas tych godzin chcesz dać pierwszeństwo Miłości, na drugim miejscu stawiasz wszystkie grzechy, za które pokutujesz, wynagradzasz, wychwalasz Ojca i łagodzisz sprawiedliwość Bożą, a na trzecim miejscu stawiasz Żydów. Oznacza to, że Męka, na jaką wydadzą Cię Żydzi, nie będzie niczym innym jak obrazem podwójnej bolesnej męki, którą zadają Ci Miłość i grzech. To dlatego widzę wszystko skupione w Twoim Sercu – włócznię Miłości, włócznię grzechu i oczekujesz trzeciej, włóczni Żydów. A Twoje Serce, dusząc się z Miłości, cierpi z powodu gwałtownych uderzeń, z powodu niecierpliwych uczuć Miłości, z powodu pragnień, które Cię pochłaniają, oraz z powodu płomiennych uderzeń, które chciałyby dać życie każdemu sercu.

 

To dokładnie tutaj, w Sercu, czujesz cały ból zadawany Ci przez stworzenia, które swoimi złymi pragnieniami, nieuporządkowanymi uczuciami i bluźnierczymi uderzeniami serc poszukują innych miłości, zamiast pragnąć Twojej Miłości... Jezu, jak bardzo cierpisz! Widzę, jak omdlewasz zalany falami naszej niegodziwości... Współczuję Ci i chcę osłodzić gorycz Twojego potrójnie przebitego Serca, ofiarowując Ci odwieczną słodycz raju i najsłodszą Miłość kochanej Mamy.

 

A teraz, o mój Jezu, pozwól, żeby moje biedne serce wzięło życie z Twojego Serca, tak aby żyło tylko Twoim Sercem. A z każdą zniewagą, jaką otrzymasz, niech moje serce będzie zawsze gotowe, aby przynieść Ci ulgę, pocieszenie oraz akt nieustannej miłości.