sobota, 22 stycznia 2022

Eucharystia — Akt pokuty

 

opracował: Sebastian Pięta CPPS. 

PRZEBACZAJĄC, POMAGASZ SOBIE.

Tematem tego roku jest Eucharystia. Przez cały rok będziemy rozważali poszczególne punkty Mszy Świętej, aby nie tylko biernie uczestniczyć we Mszy, ale brać w niej aktywny udział.

I pierwszym takim punktem, podstawą, fundamentem jest przebaczenie – pojednanie. Pojednanie jest warunkiem każdego kontaktu z Bogiem. Każda właściwa modlitwa wymaga przebaczenia. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że bez przebaczenia, pojednania z drugim człowiekiem można siedzieć na Mszy św., można nawet pójść do Komunii św. i nie być w jedności z Jezusem.

Jestem przekonany, że Msza św. jest dla wielu ludzi tak bezowocna, nie daje radości, ponieważ ludzie wymigują się od przebaczenia. Jeżeli jest jakiś problem, niezrozumienie, grzech, brak miłości – nie trzeba czekać, aż to przejdzie z czasem. Trzeba wyjść naprzeciw, nie pytając, kto jest winny, kto zaczął, kto nie zrozumiał drugiego. Trzeba od siebie zrobić pierwszy krok, nawet jeżeli jest jasne, że to ktoś inny zawiódł. Powiem tak: patrząc na wieczność i na teraźniejszość – trzeba być mądrzejszym.

Pamiętajmy, że przebaczyć komuś to nie znaczy chwalić wszystko, co się dzieje na tym świecie, obok mnie. Przebaczając, trzeba stanowczo powiedzieć: “to jest złe” albo “to trzeba zmienić, tak nie wolno”. Mamy przebaczyć i walczyć o to, aby ludzie uczyli się kochać, uczyli się być nowym człowiekiem. Jeszcze raz mówię, pamiętajmy: aby dobrze uczestniczyć we Mszy św., przebaczamy zło, ale chcemy też, żeby człowiek przez to stał się lepszym, dobrym.

Jeżeli jeszcze nie jesteś w stanie przebaczyć, jesteś psychicznie zablokowany, trzeba przynajmniej tego pragnąć, modlić się w tej intencji – to jest warunek.

Jak już wspominałem, przebaczenie jest fundamentem wszelkiego kontaktu z Bogiem. Owocnego dla mnie kontaktu z Bogiem. Ale rodzi się pytanie: Dlaczego tak trudno jest nam przebaczyć?

Myślę, że główną przyczyną braku przebaczenia jest brak świadomości tego, jak jest ono ważne, czyli brak poważnego potraktowania słów Chrystusa o konieczności przebaczania. (Mamy przebaczyć 77 razy – czyli zawsze). Diabeł ma tak ogromny wpływ, że wydaje nam się, że brak przebaczenia sprawia jakąś ulgę w cierpieniu. Ale prawda jest inna – tak naprawdę to ja cierpię, a nie ten drugi człowiek. Jeśli nie przebaczam, sam siebie krzywdzę, sam siebie niszczę. Ten człowiek może już dawno o mnie zapomniał, ale we mnie ta nienawiść będzie trwała i będzie mnie niszczyć. Nie pozwalajmy na to.

Przebaczenie oczywiście nie jest łatwe, dlatego bez pomocy Jezusa jest ono niemożliwe (beze Mnie nic uczynić nie możecie; J 15, 5). Ono jest łaską. A skoro tak, to muszę o nią prosić. Bóg daje każdemu, kto o nią prosi – Proście, a otrzymacie (Łk 11, 9). Kiedy uważamy, że sami potrafimy przebaczyć, może to być bardzo złudne. Tak było w przypadku biblijnego Józefa, który został sprzedany przez swoich braci. Jemu wydawało się, że przebaczył, a nawet zapomniał… i dopiero spotkanie po latach z braćmi uświadomiło mu, że jest inaczej, że jednak im nie przebaczył.

Kiedy ich zobaczył, to wówczas na nowo odżyły negatywne uczucia, które kiedyś do nich żywił. Dobrze, że tylko na trzy dni wtrącił ich do więzienia. Ta historia pokazuje, że dopiero spotkanie z drugim człowiekiem może być takim miernikiem, czy rzeczywiście przebaczyliśmy.

Jeszcze jedno, bardzo ważne: Jezus wzywał, by nie poprzestawać na samej gotowości do przebaczania, ale by miłować nieprzyjaciół.

Jezus mówił: Módlcie się za tych, którzy was prześladują, błogosławcie tych, którzy was przeklinają (Mt 5, 44). To jest jedyna droga. Jeśli modlę się i błogosławię człowieka, który mnie skrzywdził, to znaczy, że go kocham. Nawet, jeśli uczucia są negatywne.

Jak zmienia się stan naszego ducha, kiedy przebaczamy? Przede wszystkim otwieramy się na Ducha Świętego. Przebaczenie to otwarcie się na miłość, a wiemy, że Duch Święty jest osobową miłością. Przebaczenie jest możliwie tylko dzięki łasce Bożej, ale kiedy człowiek na to przebaczenie się otwiera, to automatycznie doświadcza obecności Boga. Poprawia się jakość jego modlitwy i uczestnictwa we Mszy św. To jest największa łaska. Wtedy naprawdę Pan Bóg może dokonywać cudów w naszym życiu.

Kochani, tak trochę prywaty w tym artykule.

Jezus cały czas wzywa nas do czegoś więcej niż tylko do unikania grzechu. Bardzo często słyszymy ludzi, którzy mówią, że nie popełniają grzechu, gdyż nie robią nic złego, unikają kradzieży, nieczystości, ale zauważmy, że te osoby jednak w swoim sercu często są smutne, przygaszone. Tak często jest także z nami. Unikanie grzechu to dopiero połowa naszej drogi. Jezus zachęca nas do czegoś więcej, zachęca do czynienia dobra. To dopiero oznacza być chrześcijaninem. “Miłujcie swoich nieprzyjaciół” – to wezwanie do czegoś więcej niż unikanie grzechu, to wezwanie do czynienia dobra. I nie chodzi tu o czynienie wielkiego dobra, wielkich wspaniałych jednorazowych czynów, chodzi tu o czynienie dobra w małych codziennych sprawach, chodzi o tę małą codzienną wierność. “Miłujcie swoich nieprzyjaciół” – przebaczajcie sobie nawzajem. Uwierzcie mi, łatwo się o tym pisze i łatwo się o tym dyskutuje, łatwo poucza i daje dobre rady. Ale jak to wprowadzić do praktyki własnego życia? Jak nie osądzać pochopnie, jak nie wydawać wyroków, przebaczać “siedemdziesiąt siedem razy”, to znaczy zawsze? To są słowa Jezusa, nie moje!

Jak się nie denerwować, jak nie mieć żalu, nie nosić urazy w sercu? Jak nie szukać swego i nie udowadniać swoich racji? Jak kochać KAŻDEGO bliźniego, tak jak Bóg go kocha? Byłoby to nawet możliwe, ale… pod pewnymi warunkami: żeby on się zmienił, żeby przyjął mój punkt widzenia, żeby przestał mi dokuczać, żeby wykazał choć odrobinę skruchy czy dobrej woli, żeby… itd., itp.…

Ale tak bezwarunkowo i równo… bez jakichkolwiek zastrzeżeń i warunków wstępnych… Nie! to niemożliwe!

Czy kiedyś próbowałeś tak właśnie postępować? Czy próbowałeś nie oddawać złem za złe, ale zło dobrem zwyciężać? Radykalizm ewangeliczny, wymagania stawiane przez Jezusa są niezwykłe, a przecież nie są nierealne i niemożliwe. Tylu już przede mną spróbowało i… pokazali, że jest to możliwe!

Chcesz pięknie, a przede wszystkim owocnie dla siebie i dla swoich bliskich przeżyć Mszę św. – Przebacz. Nie krzywdź siebie – przebacz!

Sebastian Pięta CPPS

 

piątek, 21 stycznia 2022

Stół Słowa Bożego – przyjmować Ewangelię i Żyć Ewangelią

 STÓŁ SŁOWA BOŻEGO –PRZYJMOWAĆ EWANGELIĘ IŻYĆ EWANGELIĄ

opracował: Ks. Ksawery M. Kujawa CPPS

W naszej współczesnej duchowości katolickiej jest dość oczywiste, że Pan Jezus jest obecny w Najświętszym Sakramencie. W czasie Mszy Świętej przyjmujemy Jezusa w Świętej Hostii ze Stołu Eucharystycznego – ołtarza. Żadna Msza Święta on-line nie może tego zastąpić. Epidemia wirusa COVID-19 wzbudziła w wielu osobach głód przyjmowania Komunii Świętej, której nie można przyjąć przez ekran. Jezusa Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie możemy również adorować poza Mszą Świętą, możemy odwiedzić kościół, zatrzymać się przed tabernakulum, w którym jest przechowywany konsekrowany przez kapłana w czasie Mszy Świętej Chleb Życia.

Często jednak w naszej współczesnej duchowości zapominamy o Stole Słowa Bożego.

W niektórych kościołach czy w kaplicach – np. Misjonarzy Krwi Chrystusa – znajdujemy ambony, które przypominają nam o tym drugim „stole”. Ambona taka ma możliwość obrócenia jej po Mszy Świętej w kierunku wchodzącego do kaplicy czy świątyni po to, by każdy mógł podejść i przypomnieć sobie Słowa czytane podczas liturgii i przez to przyjąć samego Chrystusa, który jest obecny w słowach Pisma Świętego.

Podobnie jak możemy poza Mszą Świętą wejść do kościoła czy kaplicy aby spotkać się z Chrystusem w tabernakulum, tak też możemy posilać się Słowem Bożym – Słowem Życia – Słowem samego Boga, by przyjąć Go do swojego umysłu i serca.

Od początku istnienia chrześcijaństwa znajdujemy wiele świadectw zarówno o absolutnie podstawowej roli drugiej części Mszy Świętej – liturgii eucharystycznej, ale też o równie wielkiej ważności liturgii Słowa Bożego. Święty Łukasz Ewangelista już na początku swoich Dziejów Apostolskich podsumowuje postawę pierwszych uczniów Chrystusa: Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (Dz 2, 42). „Łamanie chleba” może oznaczać zarówno zwykłe posiłki, jak i Eucharystię. Równoległe teksty biblijne przemawiają jednak za Eucharystią. Natomiast przekazywanie „nauki Apostołów” realizowało się przez czytanie, komentowanie i wprowadzanie w życie Słowa Bożego. Po zmartwychwstaniu Chrystusa uczniowie idący do Emaus, w drodze słuchali Słowa Bożego, co spowodowało, że „pałały w nich serca” i później poznali Jezusa przy „łamaniu chleba”. Mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» (Łk 24, 32). Nawet w obliczu prześladowań pierwsi uczniowie głosili Słowo Boże: „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia [Jezusa]. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie (Dz 5, 41b-42). W I wieku nauka Chrystusa i Apostołów została spisana w 27 księgach, które chrześcijanie czytali na swoich Zgromadzeniach. To właśnie te księgi, które czytane były na Liturgii (w odróżnieniu od wielu innych) Kościół uznał za natchnione.

Sobór Watykański II mówi: Pismo Święte jest mową Bożą, utrwaloną pod natchnieniem Ducha Świętego na piśmie, a święta Tradycja, słowo Boże, przez Chrystusa Pana i Ducha Świętego powierzone Apostołom, przekazuje w całości ich następcom, by oświeceni Duchem prawdy, wiecznie je w swym nauczaniu zachowywali, wyjaśniali i rozpowszechniali.” (Dei verbum, 9). Dlatego tak ważne jest, by nie tylko czytać Pismo Święte indywidualnie, czy czytać Ewangelię w rodzinach czy grupach, ale też by przychodzić do kościołów, by słuchać również nauki Kościoła, słuchać w czasie Mszy Świętej homilii, które wyjaśniają to Słowo, by trwać w nauce Apostołów.

Ojcowie Kościoła, czyli wierzący w Chrystusa pisarze żyjący w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, są bardzo ważnymi świadkami Tradycji i wiary Kościoła. Stawiają oni często na równi Eucharystyczne Ciało Chrystusa i Jego Słowo. Święty Ignacy Antiocheński (zm. ok. 107 r. w Rzymie), męczennik, pisze: Moim schronieniem jest Ewangelia, która jest dla mnie jak Ciało Jezusa (List do Filadelfian 5). Klemens Aleksandryjski (zm. ok. 212 r.) mówi, że trzeba się karmić ziarnem życia zawartym w Biblii, tak jak Eucharystią. (Kobierce 1, 1). Orygenes (teolog, zm. 254 r.) pisze, że Słowo karmi dusze i jest swego rodzaju innym ciałem, w które przyoblekł się Syn Boży. Tertulian (teolog, zm. w 240 r.) w dziele o Zmartwychwstaniu Chrystusa przyrównuje dające życie Słowo do Ciała Syna Bożego. Bardzo ważną postacią w pierwszych wiekach chrześcijaństwa był święty Hieronim ze Strydonu w Dalmacji (zm. w 420 r.). Pod koniec swojego życia zamieszkał on w Betlejem i tam, w Ziemi Świętej, chodząc ścieżkami Chrystusa, przetłumaczył Biblię z oryginalnych języków na łacinę, która była wtedy powszechnie znanym językiem. To jego tłumaczenie Biblii (tzw. Wulgatę) używano w kościele katolickim jako oficjalny przekład aż do XX wieku. Pisze on: My spożywamy Jego Ciało i pijemy Jego Krew w boskiej Eucharystii, lecz także przez czytanie Pisma (in Eccl. 3,13). Jest to bardzo piękne i mocne stwierdzenie, podobnie jak jego słynna myśl, że nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa.

Pan Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy, ustanawiając Eucharystię, spożywał baranka paschalnego… Wspomnę tylko, że baranka paschalnego Izraelici spożywali przy przejściu z niewoli egipskiej do wolności, a krew baranka ochroniła domy wierzących (zob. Wj 12). Święty Grzegorz z Nazjanzu, święty katolicki i prawosławny, doktor Kościoła (zm. w 389 r.) porównuje czytanie Słowa Bożego do spożywania baranka paschalnego.

Święty Augustyn, doktor Kościoła (zm. ok. 430 r.) podkreśla, że bardzo ważne jest w czasie Mszy Świętej uważne przyjmowanie zarówno Słowa Bożego jak i Ciała Chrystusa. Pisze on: musicie przyznać że Słowo nie znaczy mniej niż Ciało Chrystusa. Jeśli więc, kiedy zostaje nam udzielone Ciało Chrystusa, skupiamy całą uwagę, aby nic nie upadło nam z ręki na ziemię, to tak samo musimy uważać, aby Słowo Boga, kiedy nam zostaje podane, nie ulotniło się z naszego serca przez to, że mówimy czy myślimy o czymś innym. Nie będzie mniej winnym ten, kto niedbale przyjął Słowo Boże, niż ten, kto przez swą nieuwagę pozwolił upaść na ziemię Ciału Chrystusa (Sermo 300, 2–3; PL 39, 2319). Tak więc bądźmy świadomi jak ważna jest liturgia słowa w czasie Mszy Świętej, co zresztą potwierdza także współczesna nauka Kościoła: Kościół miał zawsze we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie, skoro zwłaszcza w Liturgii św. nie przestaje brać i podawać wiernym chleb żywota tak ze stołu słowa Bożego, jak i Ciała Chrystusowego (…) Albowiem w księgach świętych Ojciec, który jest w niebie spotyka się miłościwie ze swymi dziećmi i prowadzi z nimi rozmowę. Tak wielka zaś tkwi w słowie Bożym moc i potęga, że jest ono dla Kościoła podporą i siłą żywotną, a dla synów Kościoła utwierdzeniem wiary, pokarmem duszy oraz źródłem czystym i stałym życia duchowego. (Dei Verbum, 21)

Bardzo ważna jest spójność między słuchaniem i wypełnianiem Słowa Bożego. Sam Chrystus uczy, że kto słucha Jego Słów i wypełnia je, buduje na trwałym fundamencie swoje życie. Jest to fundament trwały jak skała. Kto zaś nie wypełnia – buduje na piasku i w trudnych chwilach ta budowla naszego życia się rozsypuje. Jeśli nie budujemy naszego życia na Słowie Bożym – Słowie Chrystusa – przestajemy być Jego uczniami. Powoli w nasze życie wchodzą inne myśli i idee. Coraz bardziej odchodzimy od nauki Chrystusa, najpierw w małych rzeczach a potem w poważniejszych. Dlatego tak ważne jest, by karmić się często Słowem Życia. Być może tutaj jest powód kryzysów w różnych wspólnotach kościelnych, kryzysów w rodzinach, i w końcu problemów w życiu osobistym wielu ludzi. W starożytnym apokryfie „Nauka Apostołów” (Didache) w którym opisane są szczegóły wymagań moralnych oraz wiele szczegółów np. dotyczących sprawowania Eucharystii na początku chrześcijaństwa czytamy: Każdy prorok, który naucza prawdy, jeśli nie postępuje tak, jak uczy, jest to fałszywy prorok. W ten sposób sprawdzano, czy Apostoł lub prorok, który nauczał Słowa Bożego był autentycznym, prawdziwym nauczycielem Słowa Bożego. Rzeczą absolutnie istotną było nie tylko głoszenie nauki Chrystusa, ale też życie według tych nauk. W waszych zaś modlitwach, jałmużnach i wszystkich waszych uczynkach stosujcie się do tego, co znajdujecie w Ewangelii Pana naszego. (Didache 15, 4). Święty Jan Chryzostom, ojciec Kościoła pisze: Jezus uczy, że powinniśmy najpierw czynić, a potem uczyć czynić. On stawia praktykowanie dobra przed nauczaniem, ukazując, że można pożytecznie nauczać jedynie wprowadziwszy w czyn to, czego się naucza. Nigdy odwrotnie. (…) Ten, kto jest niezdolny do uporządkowania swojego życia, a usiłuje wychowywać innych, ryzykuje, że będzie wyśmiany przez wielu; co więcej, nie będzie mógł nawet nauczać, gdyż jego działania będą świadczyć o czymś przeciwnym niż jego słowa (Komentarz do Ewangelii św. Mateusza, XIV, 4).

By żyć Ewangelią uczą też bardziej współcześni autorzy, jak choćby święty Kasper, Misjonarz Krwi Chrystusa: Kaznodziejo, głoś samego siebie – pisał, zachęcając by dzielić się Słowem, które samemu się przeżyło. Do swoich misjonarzy napisał, by uważali, aby głosząc Ewangelię innym, sami nie zostali odrzuceni (by zadbali o własne zbawienie). Oczywiście do życia Słowem Bożym zaproszeni są też świeccy: papież Franciszek w „Evangelii gaudium” pisze: Cały Lud Boży głosi Ewangelię (EG, 111) a ks. Barry Fisher CPPS pisze, że mamy być „uczniami – misjonarzami” i dzielić się wiarą. Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10, 17). Przeżyte przez nas Słowo możemy dzielić z innymi. Dzieląc się wiarą, tworzymy atmosferę zaufania, w której innym łatwo jest się otworzyć (…) Będziemy w stanie wypełnić naszą misję tylko wtedy, gdy będziemy złączeni z Chrystusem. A w naszej wędrówce do najbardziej odległych miejsc serc ludzkich, będziemy w stanie nieść ich na naszych własnych barkach, zapiszemy ich imiona w naszych sercach, które wypełniać się będzie ich historiami, nadziejami, marzeniami, radością i cierpieniem. A gdy gromadzimy się wokół stołu eucharystycznego, zrzucamy te wszystkie ciężary z naszych pleców do wnętrza kielicha wypełnionego winem. Wznosimy je ku niebu i wzywamy imienia Pana. Bóg przyjmuje naszą ofiarę (…) Mistrz obmywa nasze stopy i balsamuje nasze rany; raz jeszcze wzmacnia nas i posyła („Z papieżem Franciszkiem dla odnowy Kościoła”, s. 63–64). O innych aspektach życia Mszą Świętą i ofiarowaniu naszych darów duchowych i posłaniu będziemy mogli przeczytać więcej w kolejnych numerach czasopisma „Żyć Ewangelią” w tym roku.

Misjonarze Krwi Chrystusa od roku 2007 wydają również co roku książkę pod tym samym tytułem: „Żyć Ewangelią”. W niej wielu autorów, Misjonarzy Krwi Chrystusa, dzieli się swoimi refleksjami i przemyśleniami wypływającymi z ich wiary i doświadczeń duchowych dotyczących fragmentu Ewangelii, która jest przypisana do danego dnia roku. W katolickich kościołach na całym świecie czyta się zwykle tę samą Ewangelię. Mogą być różnice, gdy wspominamy w naszych krajach lokalnych błogosławionych lub świętych. Jeden fragment Ewangelii w całym Kościele pomaga wszystkim katolikom wspólnie poznawać i żyć całą Ewangelią. Czytania liturgiczne czytamy z ksiąg liturgicznych nazwanych lekcjonarzami. Co trzy lata (nazwane A, B lub C) powtarzają się czytania i fragmenty Ewangelii przeznaczone do czytania w niedziele. Obecnie mamy rok B, w przyszłym roku będzie rok C, za dwa lata rok A itd. Aby w dni powszednie przeczytać Ewangelię i wiele innych fragmentów biblijnych, oraz modlić się psalmami, podzielono fragmenty biblijne na dwa lata. W roku nieparzystym jak np. 2021, 2023 w codziennych czytaniach jest rok pierwszy (I) a w roku parzystym rok drugi (II) np. w 2022, 2024 roku. Ten lub inny komentarz do Ewangelii, może pomóc lepiej zrozumieć dany fragment Słowa Bożego i wprowadzić go w życie. Ewangelię w liturgii czytają i głoszą kazania tylko osoby mające wyższe święcenia: diakoni, kapłani lub biskupi. Inne czytania lub psalmy mogą czytać również osoby świeckie. Czytając Słowo Boże, najpierw powinniśmy je przeczytać i starać się zrozumieć. Dopiero wtedy możemy przeczytać je w czasie liturgii. Nie chodzi o to, by przeczytać jakiś starożytny tekst bez zrozumienia. Mamy pamiętać, że czytając podczas liturgii lub śpiewając psalm, przekazujemy innym wiernym Słowo samego Boga.

Na koniec chciałbym zwrócić Waszą uwagę na bardzo ważną sprawę związaną z duchowością naszej wspólnoty w Polsce. Od wielu lat setki, a nawet tysiące ludzi należących do Wspólnoty Krwi Chrystusa i sami Misjonarze Krwi Chrystusa, rozważali i rozważają co tydzień w grupach fragmenty Ewangelii, które będą czytane w najbliższą niedzielę. Staramy się w ten sposób jak najlepiej przygotować do Eucharystii. Gdy wprowadzamy w życie poszczególne fragmenty Ewangelii, najpierw poznajemy jakby kolejne litery Bożego alfabetu. Potem te różne fragmenty układają się jakby w słowa i powoli nabieramy coraz więcej obycia ze Słowem. Te rozważane i wprowadzane w życie fragmenty Ewangelii, pomagają przyjmować samego Chrystusa, stopniowo wnikają w naszą mentalność, stają się częścią naszego życia oraz życiowego i duchowego bogactwa. Każda taka grupa wybiera też jedno zdanie które może nam pomóc realizować Ewangelię w naszej codzienności. Takie zdanie wybrane przez grupę nazywamy Słowem Życia. Słowa Życia, jak pisze Chiara Lubich, ożywiają, czynią wolnymi, zapewniają szczęście, nawracają naszych bliskich, oczyszczają, sprawiają rozkwit powołań a czasami przez życie Ewangelią możemy doświadczyć też niechęci ludzi do nas – ale równocześnie wzrasta świętość tych, którzy żyją Ewangelią. Słowo pozwala nam widzieć prawdę, przynosi umocnienie w trudnościach czy chorobach, daje radość, tworzy i inspiruje do czynienia dobrych dzieł w naszych rodzinach, środowiskach, na parafiach; daje mądrość, zachowuje od ludzkich trosk, wzrasta nasza wiara, nadzieja, a przede wszystkim miłość do Boga i ludzi. W tym miejscu pozostaje mi tylko zaprosić Was do takich grup w Waszych diecezjach.

Może jest nam trudno przyjąć do swojego serca wszystkie słowa, które czytane są na Eucharystii, tak aby nic „nie upadło na ziemię”, a tym bardziej wprowadzić je w życie. Możemy jednak aktywnie i uważnie słuchając w czasie Mszy Świętej Słowa Bożego w czytaniach czy wyjaśnieniach kapłana, szukać tego, CO DO MNIE BÓG CHCE DZISIAJ POWIEDZIEĆ PRZEZ TO SŁOWO. Bóg mówi do nas dzisiaj, przez Słowo, które czytane jest w liturgii słowa na Mszy Świętej. Otwierajmy nasze serca na te Słowa, bo one niosą życie, są Słowami Życia, przez nie Bóg daje nam łaski, daje nam samego Siebie.

Ks. Ksawery M. Kujawa CPPS


czwartek, 20 stycznia 2022

Eucharystia — Przygotowanie darów


opracował: Ks. Józef Godlewski CPPS

PRZYGOTOWANIE DARÓW.     

We Mszy świętej, po obrzędach wstępnych i liturgii słowa następuje liturgia eucharystyczna. Rozpoczyna się ona od obrzędu przygotowania darów. Eucharystia jest uobecnieniem jedynej ofiary Jezusa, która dokonała się na Golgocie. Tak więc jedynym i właściwym darem eucharystycznym jest sam Chrystus, który oddaje się Ojcu za zbawienie świata. W ofierze tej możemy jednak uczestniczyć na mocy kapłaństwa powszechnego wszystkich ochrzczonych. Dary, które składamy podczas Eucharystii włączamy w jedyną ofiarę Jezusa Chrystusa.

W ramach obrzędu przygotowania darów do ołtarza przynoszone są chleb i wino. Czyni się to na wzór samego Jezusa, który na Ostatniej Wieczerzy użył takiej właśnie materii do sprawowania pierwszej Eucharystii. Chleb i wino od najdawniejszych czasów stanowią symbol obfitości i gościnności. Są wyrazem dobroci Boga i stworzonego przez Niego świata. Chleb jako powszedni pokarm, łatwo asymilowany przez organizm, przypomina (w perspektywie przemiany w Ciało Chrystusa) o celu Eucharystii jakim jest zjednoczenie się Boga z człowiekiem. Prócz tego, jak w bochenku złączone są liczne ziarna, tak Eucharystia ma prowadzić do jedności jej uczestników.

Natomiast za symboliką wina kryje się wszystko to, co dotyczy ludzkiej egzystencji, a więc wszelkie sukcesy i radości życia („wino wesela”), a także niepowodzenia i cierpienia („kielich goryczy”). Symbolika ta prowadzi do uświadomienia człowiekowi możliwości aktywnego uczestniczenia w jedynej ofierze Jezusa Chrystusa przez włączenie w nią swoich osobistych darów. Spośród nich można wyróżnić trzy podstawowe kategorie: dar własnej osoby, dary duchowe, dary materialne.

Dar własnej osoby

Już od początku historii sprawowania Eucharystii, chrześcijanie przynosili do ołtarza dary mając świadomość, że wyrażają w ten sposób wewnętrzną postawę oddania samego siebie Bogu, idąc za wezwaniem św. Pawła: Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej (Rz 12, 1).

Również List do Hebrajczyków (10, 5–7) określa, co jest prawdziwym darem dla Boga: Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę (…) aby spełnić wolę Twoją, Boże. Należy uświadomić sobie, że punktem docelowym obrzędu przygotowania darów jest oddanie Bogu całej osoby ludzkiej. Darem dla Boga ma stać się sam człowiek. To przygotowanie osoby ludzkiej jako daru zawiera następujące elementy:

– odnowienie poświecenia się Panu Bogu, dokonanego już we chrzcie świętym;

– oczyszczenie z grzechów i słabości;

– otwartość na wolę Bożą i gotowość jej przyjęcia.

W Eucharystii chrześcijanin odnawia poświęcenie siebie Bogu, dokonane już podczas chrztu świętego. Przez chrzest człowiek wyrzeka się szatana, zła, a oddaje siebie i swoje życie Bogu. Można nazwać to poświęceniem (konsekracją), w którym wszystkie wymiary życia ludzkiego mają służyć Bogu i realizacji Jego Przymierza. Przestają być tylko prywatną sprawą człowieka. Obrzęd przygotowania darów podczas Eucharystii, jest szczególnym momentem rachunku sumienia z realizacji swojego oddania siebie, dokonanego niegdyś we chrzcie. Jest on okazją, aby zbadać swoje relacje do ludzi, do rzeczy, do spraw i wydarzeń – czy są one rzeczywiście wyrazem oddania siebie Stwórcy.

Człowiek, oczyszczony już z winy w sakramencie chrztu świętego, musi jednak dalej czuwać nad czystością swojego życia i serca. Grzech, egoizm, słabości charakteru plamią jego duszę i dlatego, aby stać się godnym darem dla Boga, musi stawać się coraz bardziej do Niego podobnym, ciągle na nowo stawać się jakby pustym naczyniem gotowym na przyjęcie do swojego wnętrza tylko Boga.

We właściwym przygotowaniu siebie jako daru, konieczna jest otwartość na wolę Bożą i gotowość przyjęcia w duchu wiary wszystkich wydarzeń życia. Przygotowaniem do liturgicznego momentu złożenia darów jest całe życie człowieka – jego praca, nauka, odpoczynek, spotkania z ludźmi, wydarzenia losowe… Ważne jest też bezpośrednie przygotowanie darów, w sensie dobrego przemyślenia tego, co człowiek chce oddać na ołtarz, jeszcze przed rozpoczęciem liturgii eucharystycznej.

Dary duchowe

Nie sposób usystematyzować wszystkich darów, które można włączyć w ofiarę eucharystyczną. Są one bowiem powiązane z różnymi sferami ludzkiej egzystencji. Niektóre jednak spośród nich są szczególnie ważne.

Razem z chlebem, który jest owocem pracy rąk ludzkich możemy ofiarować codzienne zajęcia i obowiązki, które wykonujemy. Do kielicha wraz z winem mszalnym możemy dodać dar własnego cierpienia, choroby, samotności…

Darem dla Boga jest z pewnością pojednanie dokonujące się pomiędzy ludźmi, ponieważ Bóg jako Ojciec wszystkich, głęboko pragnie jedności swych dzieci. Pojednanie (a przynajmniej jego szczere pragnienie) jest w ogóle warunkiem uczestniczenia w Eucharystii. Tego wymaga sam Jezus mówiąc: Jeśli przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj (Mt 5, 23–24). Bez pojednania z drugim człowiekiem można fizycznie uczestniczyć we Mszy Świętej, modlić się i… jednocześnie nie być w jedności z Bogiem.

Darem duchowym może stać się również decyzja walki z powtarzającą się słabością charakteru, najczęściej powtarzającym się grzechem, nałogiem, złym przyzwyczajeniem… Oddanie tego wszystkiego na ołtarz wyraża wolę oczyszczenia i jest prośbą o Bożą pomoc w tej walce.

Bogu można również ofiarować własną pustkę duchową, gdy człowiek ma wrażenie, że nie posiada nic, co godne byłoby podarowania Stwórcy. Oddanie tego „nic”, ma sens szczególnie wtedy, gdy połączone jest z wewnętrzną postawą gotowości na wypełnienie pustki przez samego Boga.

Darem ofiarnym może być również jakieś dobre postanowienie dotyczące realizacji przykazań miłości Boga i bliźniego, przy czym należy uważać, aby nie było to zbyt ogólnikowe, ale konkretne.

Przypominam sobie związane z tym pewne osobiste doświadczenie. Opiekowałem się kiedyś osobą niepełnosprawną. Ze względu na rozwijającą się chorobę, lekarze sugerowali potrzebę amputacji drugiej kończyny dolnej. Ze względu na młody wiek i zamiłowanie do aktywności, mój podopieczny nie mógł pogodzić się z taką ewentualnością. Rozmowy z nim na ten temat kończyły się fiaskiem, podczas gdy jego cierpienie fizyczne przysparzało mu coraz więcej problemów. Wtedy w trakcie sprawowania jednej z Eucharystii, w czasie ofiarowania, bardzo świadomie oddałem Panu Bogu decyzję odbycia z nim szczerej rozmowy na ten temat. Oddałem też lęk, który temu towarzyszył. Po zakończeniu Mszy Świętej zaczęły się pojawiać we mnie wątpliwości i pokusy, aby zrezygnować z tego zamiaru. Uświadomiłem sobie jednak, że oddałem już to Panu Bogu, byłoby więc nie fair z powrotem to zabierać. Skoro już oddałem sprawę Bogu, to jest już nie tylko moja, ale także i Jego. Z tą myślą (i duszą na ramieniu) poszedłem porozmawiać z podopiecznym. Rozmowa była bardzo spokojna i krótka. Znajomy zgodził się bez większych oporów. Ostatecznie operacja przyniosła mu wyraźną, fizyczną ulgę w cierpieniu.

Dary materialne

Obrzęd przygotowania darów ma również swój wymiar materialny, polegający na zebraniu datków pieniężnych. Przeznaczone są one głównie na wsparcie dla potrzebujących oraz na funkcjonowanie miejscowego Kościoła. Te materialne ofiary są wyrazem miłości pomagającej innym, którą Jezus odnosi do siebie: to Mnieście uczynili (por. Mt 25, 40) oraz odpowiedzialności za Kościół i świat. Zaleca się, aby koszyki z kolektą pieniężną po przyniesieniu do ołtarza zostały złożone w jego pobliżu. W ten sposób zostanie szczególnie podkreślony jej duchowy związek z Eucharystyczną Ofiarą.

Wymiana darów

Msza Święta jest spotkaniem Chrystusa z człowiekiem poprzez wymianę miłości usymbolizowanej darami. Obdarowujemy siebie nawzajem. Człowiek ze swojej strony oddaje wszelkie dary swej egzystencji, oddaje też własną osobę, a Bóg podarowuje mu siebie. Zapowiedzią takiej wymiany był cud rozmnożenia chleba, opisany w Ewangelii świętego Jana (por. J 6, 1–15). Sytuację każdego z nas symbolizuje w tej perykopie chłopiec, który oddał Jezusowi swoje ubóstwo – wszystko, co posiadał: pięć chlebów i dwie ryby. Chrystus wykorzystał to „nic” do nakarmienia tysięcy ludzi. Rozmnożenie tych skromnych darów stało się symbolem Eucharystii. W ten sposób zostało ukazane, że Bóg włącza dary człowieka w swoje zbawcze działanie, przemienia je i podarowuje swoje Ciało i Krew w Komunii Świętej.

Ks. Józef Godlewski CPPS

 

środa, 19 stycznia 2022

Konsekracja eucharystyczna

Opracował ks. Filip P. Pięta, CPPS

KONSEKRACJA

Na początek dwie historie celem zagajenia tematu. Jeśli jednak ktoś nie lubi prozaicznych wstępów, niech przejdzie od razu do właściwego tematu, dwa  akapity dalej. Ostrzegam jednak, żebyś później nie żałował.

Pierwsza historia. Kiedy niespełna rok temu ks. Daniel, szef naszego wydawnictwa, poprosił mnie o napisanie tematu o przemienieniu (konsekracji) stwierdził, że ten temat będzie do mnie bardzo pasował. Sprowokowały mnie te słowa współbrata do myślenia i zadania sobie pytania, jak ta przemiana rzeczywiście realizuje się w moim życiu. Jedna z pierwszych myśli, które mi wówczas przyszły to ta, że udało mi się kilka lat temu zrzucić 25 kg. Dzięki diecie, ćwiczeniom na siłowni, i chyba wewnętrznemu uporowi osiągnąłem taki efekt. Ale ten stan nie trwał długo. Domyślam się jednak, że nie chodziło o taką przemianę.

Druga historia miała miejsce 12 lat temu w naszym Domu w Ożarowie Mazowieckim. Podczas jednego z nocnych czuwań, gdzie centralnym punktem była zawsze Eucharystia o północy, jak zawsze w przypadku naszych domów, Komunia święta udzielana była pod dwoma postaciami. Po mszy świętej przychodzi do zakrystii pewna kobieta z pretensjami, że ksiądz udzielił jej mężowi Komunii pod dwoma postaciami. Czy wie ksiądz co narobił zwarzywszy, że mój mąż jest alkoholikiem na leczeniu, i że odrobina wina może sprawić, że wpadnie znów w ciąg alkoholowy! Kategorycznie nie wolno mu nawet odrobiny alkoholu poczuć. Czy wie ksiądz, że ten opłatek mógł mi zmarnować życie. Długo zastanawiałem się nad tą sytuacją, źle reagując na słowa tamtej pani. Potem przyszła refleksja, że może i miała rację. Próbując ją zrozumieć doszedłem jednak do wniosku, że argumentacja może i słuszna ale zarzut fatalnie sformułowany, mocno nieproporcjonalnie do przeżywanej kilka minut wcześnie Eucharystii i przyjętej Komunii Świętej. Piszę ten temat w dzień wspomnienia liturgicznego bł. Michała Kozala biskupa i męczennika II wojny światowej. W jego życiorysie znajdziemy m.in.: świadectwo tego, że odznaczał się szczególną czcią i pobożnością do Najświętszej Eucharystii. Znajdziemy więcej takich świadectw w życiu innych świętych jak św. Dominik Savio czy św. Jan Kanty. Potrzebujemy takich świadków, potrzebujemy takich orędowników, którzy nam pokażą jak mamy kochać Eucharystię i jak z niej czerpać siłę konsekrującą nasze życie.

Konsekracja, Przeistoczenie, Podniesienie, Przemienienie chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Jakbyśmy tej części mszy świętej nie nazwali, prowadzą nas te słowa do zrozumienia jak ważne jest moje wewnętrzne przysposobienie i uczestnictwo w Eucharystii. Jak ja dziś przeżywam swoją Eucharystię? Trudno jest uciec od zmysłowego odbierania (przeżywania) mszy świętej bo jesteśmy ludźmi. A człowiek to istota, która generalnie poznaje i obejmuje świat w jakieś ramy przy pomocy zmysłów. Stąd biorą się typowe dla dzisiejszych czasów postawy, poparte słowami: wziąłem opłatek, zamiast przyjąłem Komunię świętązapłaciłem za mszę zamiast złożyłem ofiarę. Trzeba na to zwracać uwagę ale może nie warto walczyć z samymi sformułowaniami tylko starć się ludzi uwrażliwiać na to, by wewnętrznie włączali w Eucharystię, szczególnie w moment konsekracji, to wszystko co zmysłowe i co stanowi dla nich ważny element codzienności. To co zmysłowe, przyziemne, takie zwykłe bo codzienne, Bóg pragnie wziąć, pobłogosławić, połamać, rozdawać. Cztery słowa wyjęte z Mszału rzymskiego spośród 10 kanonów konsekracyjnych, Spróbujmy się pochylić się nad znaczeniem tych słów, spróbujmy zobaczyć, że zarówno to co zmysłowe i przyziemne, jak i to co duchowe (wewnętrzne) potrzebuje w nas nieustannej przemiany, konsekracji.

Wziął.

Widomym znakiem tego co Bóg bierze od nas rękami kapłana jest chleb oraz wino, które po modlitwie konsekracyjnej staje się Ciałem i Krwią Chrystusa, sakramentalnym znakiem śmierci i zmartwychwstania jako zbawcza ofiara złożona Bogu Ojcu na chwałę. Wzrokowo (czyli zmysłem) patrzę na patenę i widzę opłatek, kiedy kapłan przygotowuje kielich ofiarny, widzę jak wlewa wino i łączy je z kroplą wody. Bardzo znamienna jest ta kropla wody, która symbolizuje mój ludzki wkład, moje prace, cierpienia, radości, choroby, moje kapłaństwo czy twoje małżeństwo słowem nasze człowieczeństwo. To wszystko co na tych polach codziennego życia jesteś gotowy/wa Mu oddać zrób to wewnętrznie w swoim sercu. I kiedy oddasz coś Bogu to już od tego momentu nie wracaj do tego co trudne, nie roztrząsaj, nie rozdrapuj starych ran. Pozwól Duchowi Świętemu działać, leczyć, konsekrować czyli uświęcać twoją ofiarę. Możesz jedynie pytać wybiegając do przodu, czego pragniesz ode mnie Panie? Co powinno być we mnie przemienione? Kiedy wraca do mnie pytanie co mam oddać Bogu by to przemienił to z pewnością chodzi o moje myślenie. Co sprawia, że tak a nie inaczej myślę, wnioskuję i wydaję sądy o drugim człowieku. Co sprawia, że jako człowiek, chrześcijanin oraz kapłan jest we mnie jeszcze tyle przyziemności i ulegania pokusom? O tym co mam Bogu oddać warto myśleć wcześniej, w domu, przygotowując się do świątecznej niedzielnej Eucharystii. Dlaczego, tak często msza święta nam ucieka a my po raz kolejny wychodzimy z kościoła z poczuciem, że półświadomie ją przeżyliśmy? Aby Eucharystia była dla nas cudem przemieniającym nasze życie to ja sam, najpierw muszę wiedzieć gdzie i do czego, zapraszać Boga by przemieniającą i uświęcającą mocą to wziął oraz pobłogosławił.

Błogosławił.

To znaczy dobrze mówił albo przyjął z wdzięcznością. Jezus odmawiał błogosławieństwo przy cudzie rozmnożenia chleba. Bóg błogosławi tylko to, co nam jest niezbędnie konieczne do zbawienia duszy. Więc stając przed Bogiem czuję wewnętrznie, że nie mogę być jak faryzeusz, który chwalił się swoimi dokonaniami i praktykami duchowymi np. ile on to postów i innych ofiar składa Bogu. Przypomina mi się w tym momencie pielgrzymka po sanktuariach Italii. Kiedy byliśmy w San Giovanni Rotundo przewodniczka zaprowadziła nas do celi św. ojca Pio. W tamtym momencie pojawił się temat listów, które święty otrzymywał, jest ich tam cała biblioteka. Zaskakujące było to, że to nie wszystkie listy. Ojciec Pio na wiele listów nie tylko nie odpowiadał ale nawet ich nie czytał tylko orazu palił w ogniu. Na naszych twarzach zarysowało się widoczne zdumienie i znaki zapytania w oczach, na co spokojnym głosem przewodniczka cytując słowa świętego franciszkanina powiedziała: gdybym pobłogosławił ich prośby ich dusze poszłyby na potępienie. Więc o co modlili się ci ludzi?

Bóg ukrył w prostym znaku błogosławieństwa wielką siłę konsekrującą. Zobaczmy jak dużo możemy uczynić dobra błogosławiąc a nie jak to się częściej zdarza, złorzecząc. Poddawajmy się duchowemu działaniu błogosławieństwa szczególnie mocno płynącemu z ołtarza Eucharystycznego. Błogosławieństwo chleba i wina w czasie Eucharystii czyni z nich Ciało i Krew Boga. Każdy kapłan ważnie wyświęcony czyniąc ten znak sprowadza na ołtarz Najświętszą Obecność Boga. W tym wyjątkowym znaku konsekracji Eucharystycznej dokonuje się szczególna wymiana przede wszystkim duchowych darów, które na nas spływają kiedy my uczestniczymy we mszy świętej. Bądźmy ludźmi, którzy ze zmysłowych stają się coraz bardziej i bardziej duchowymi, którzy odnawiają się z dnia na dzień w otwartości przede wszystkim na duchowe dary, duchowe dobro.

Łamał.

Materialnie hostia Eucharystyczna jest łamana na oczach wiernych jako znak, że Ciało Boga jest gotowe by wejść w nasze życie. Wyobrażam sobie Jezusa, który w czasie Ostatniej Wieczerzy rozrywa ten bochen chleba niekwaszonego by rozdać go między swoich uczniów. Mają zapamiętać ten znak bo on ich będzie identyfikował kiedy Mistrza już zabraknie. Można powiedzieć zabraknie zmysłowo, osobowo Go już nie będzie ale tak naprawdę będzie z nimi w znaku konsekrowanego Chleba i Wina. Łamanie kojarzy się z czymś bolesnym z poświęceniem czegoś wartościowego. Tak niewątpliwie jest bo przecież przełamujemy w Eucharystii Ciało Boga i pijemy Jego Krew a więc przyjmujemy życie z ofiarnej śmierci i zmartwychwstania Jezusa.

Kiedy jednak myślę o tym co ma być złamane we mnie to na pewno skłonność do grzechu, jakieś uprzedzenia, szybkie ferowanie wyroków, których dopóki żyjąc tu na ziemi dopóty nie wyzbędę się nigdy. Nie znaczy to jednak, że nie mamy podejmować duchowej walki by prosić Boga w codziennej modlitwie, codziennym rachunku sumienia uświadamiając sobie tak naprawdę każdego dnia, ile dziś we mnie było dobra a więc życia, a ile grzechu a więc śmierci? Będę silny przyjmując tylko ten duchowy pokarm i choć przyjmuję go w postaci opłatka i wina, On już nie jest opłatkiem ale Ciałem Mojego Zbawiciela, wino nie jest już winem ale stało się Krwią Chrystusa.

Przyjmowanie tych Najświętszych Postaci duchowo mnie umacnia i uzdalnia do nieustannego przełamywania siebie i dawania swojego życia bliźnim. Krew Chrystusa którą pijemy oczyszcza w momentach trudnych i uzdalnia do przekraczania siebie, do powstawania ze swoich słabości i grzechów.

Rozdawał.

Bóg jest hojnym dawcą. Niewątpliwie to ostatnie słowo przed konsekracją swoim znaczeniem przenosi nas do obrzędu Komunii świętej ale nie uprzedzajmy faktów to w następnym numerze Żyć Ewangelią. Kiedy jednak pomyślę o tym Bożym „rozdawnictwie”; mając na uwadze przeżywaną zmysłowo konsekrację bo przecież widzę czynności liturgiczne, słyszę słowa, które kapłan wypowiada, można powiedzieć że niekiedy czuję zapach obecności Boga, ostatecznie doświadczam Go namacalnie; jednak dopiero duchowo wchodząc w obecność Boga zstępującego na ołtarz mogę poczuć się wybrany i namaszczony Jego obecnością. Myślę, że najlepszym nauczycielem w tym miejscu będzie świadectwo ojca Waltera Ciszka jezuity. Ten amerykański kapłan polskiego pochodzenia przeżył dwie wojny światowe. Schwytany w 1939 r. przez żołnierzy Armii Czerwonej i zesłany na Syberię gdzie z małymi przerwami spędził łącznie 23 lata. Nazywany jest apostołem Syberii. Bardzo poruszające jest Jego świadectwo gdy mówił jak z innymi kapłanami, uczył się odprawiać Mszę świętą z pamięci. We wspomnieniach „On mnie prowadził” wraca do momentów jak z innym księdzem odprawiali Mszę św. przy pniu drzewa: Wydawało się, że nawet czas stanął w miejscu, kiedy odprawialiśmy wieczną ofiarę z góry Kalwarii w tych wszystkich intencjach, które wypełniały myśli i serca, z czego olbrzymia część dotyczyła tysięcy pozbawionych kościoła na tej niegdyś chrześcijańskiej ziemi, na którą przybyliśmy pełnić w tajemnicy posługę duszpasterską. Innym razem w celi gdzie jeden nachylony do drugiego udając, że o czymś rozmawiają ściszonym głosem kiedy odmawiali modlitwy liturgiczne. Naczyniami liturgicznymi były kubek codziennego użytku oraz zwykły talerzyk na którym leżał zakwaszony chleb. Najświętsza ofiara, którą sprawowali z narażeniem życia dawała takie ukojenie i poczucie wolności, że nie mogli jej nie odprawiać. Nie było ołtarzy, świec, dzwonków, kwiatów, muzyki, białych obrusów, witraży czy nawet ciepła, które mógł dać nawet najuboższy kościółek parafialny, ale siła i oddanie księży jak i determinacja wiernych rekompensowała wszystko. W tych prymitywnych warunkach Msza święta zbliżała do Boga bardziej. To co odbywało się na tablicach, pudłach, kamieniach, używanych zamiast ołtarza zapadło głęboko w duszę. Ojciec Walter Ciszek zmarł w Nowym Jorku 1984r. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny.

Niech te kilka myśli i świadectw pomogą nam głębiej, lepiej, uważniej oraz owocniej przeżywać naszą Eucharystię szczególnie moment konsekracji i podniesienia Najświętszych Postaci chleba i wina, które stają się dla każdego z nas Ciałem i Krwią Boga, wyjątkowym cudem. Za puentę niech posłużą na słowa św. Tomasza z Akwinu: Mylą się o Boże, w tobie wzrok i smak. Kto się im poddaje temu wiary brak, ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci chleba utaiłeś się.

Opracował ks. Filip P. Pięta, CPPS

wtorek, 18 stycznia 2022

Eucharystia — Komunia święta

 


EUCHARYSTIA – KOMUNIA ŚWIĘTA

Ks. Andrzej Szymański, CPPS

Jezus ukryty w Eucharystii jest największą tajemnicą naszej wiary i jednocześnie źródłem siły, aby żyć tak, żeby to podobało się Bogu i mieć już teraz w sobie zadatek życia wiecznego. Eucharystia jako Msza święta jest natomiast centrum kultu naszej religii katolickiej. Ona jednoczy wszystkich wierzących w Chrystusa wokół ołtarza, aby przeprosili Boga za swoje winy, wysłuchali słowa Bożego, oddali cześć Bogu Ojcu razem z bezkrwawą ofiarą Chrystusa, aby uczestniczyli w przeistoczeniu wina w Krew Chrystusa, a chleba w Jego Ciało. To wszystko dzieje się przez osobę kapłana, który darem łaski otrzymanej od Boga w sakramencie kapłaństwa, czyni to w Imieniu Samego Chrystusa, a na koniec sam Jezus ukryty pod postacią małego opłatka, chce pójść z nami przez życie, gdy Go przyjmiemy w Komunii Świętej. On chce pójść do naszych domów, do naszych miejsc pracy, do szkół, czyli tam, gdziekolwiek jesteśmy.

Katechizm Kościoła Katolickiego w rozdziale o Eucharystii podaje m.in.

1382 Msza święta jest równocześnie i nierozdzielnie pamiątką ofiarną, w której przedłuża się ofiara Krzyża, i świętą ucztą Komunii w Ciele i Krwi Pana. Sprawowanie Ofiary eucharystycznej jest nastawione na wewnętrzne zjednoczenie wiernych z Chrystusem przez Komunię. Przystępować do Komunii świętej oznacza przyjmować samego Chrystusa, który ofiarował się za nas.

1384 Pan kieruje do nas usilne zaproszenie, abyśmy przyjmowali Go w sakramencie Eucharystii: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6, 53).

Przyjmowanie Komunii Świętej ma swoje konsekwencje w życiu codziennym i duchowym.

Katechizm podaje że:

– Komunia święta pogłębia nasze zjednoczenie z Chrystusem. KKK 1391

– Komunia święta w przedziwny sposób dokonuje w naszym życiu duchowym tego, czego pokarm materialny w życiu cielesnym. Przyjmowanie w Komunii Ciała Chrystusa Zmartwychwstałego, „ożywionego i ożywiającego Duchem Świętym”, podtrzymuje, pogłębia i odnawia życie łaski otrzymane na chrzcie. Wzrost życia chrześcijańskiego potrzebuje pokarmu Komunii eucharystycznej, Chleba naszej pielgrzymki, aż do chwili śmierci, gdy zostanie nam udzielony jako Wiatyk. KKK 1392

– Komunia chroni nas przed grzechem. KKK 1393

– Jak pokarm cielesny służy do przywracania utraconych sił, tak Eucharystia umacnia miłość, która słabnie w życiu codziennym, a ożywiona miłość gładzi grzechy powszednie. KKK 1394

– Eucharystia przez miłość, którą w nas rozpala, zachowuje nas od przyszłych grzechów śmiertelnych. Im bardziej uczestniczymy w życiu Chrystusa i pogłębiamy przyjaźń z Nim, tym trudniej jest nam zerwać więź z Nim przez grzech śmiertelny. KKK 1395

– Komunia odnawia, umacnia i pogłębia wszczepienie w Kościół, dokonane już w sakramencie chrztu. KKK 1396

– Eucharystia zobowiązuje do pomocy ubogim. By przyjmować w prawdzie Ciało i Krew Chrystusa za nas wydane, musimy dostrzegać Chrystusa w najuboższych, Jego braciach: Skosztowałeś Krwi Pana, a nie zauważasz nawet swego brata. KKK 1397

Czy można wyobrazić sobie człowieka, który jadłby tylko raz w roku i miał siłę normalnie żyć i pracować? Myślę, że trudno, by było choć zdarzają się przypadki, że ktoś żyje przez wiele lat tylko Eucharystią. Ale w normalnym,  codziennym życiu jest to przecież niemożliwe. Podobnie jest i z naszym duchem jeśli nie karmimy go Ciałem i Krwią Chrystusa. Jeśli przyjmujemy Eucharystię, to na życie wieczne możemy spokojnie oczekiwać mając siłę walczyć ze złem, które nas otacza, a które jest dziełem samego szatana. Czyż zatem nie warto skorzystać z ogromnego Daru jaki daje nam Chrystus przez Kościół, daru, którym jest Eucharystia?

Gdybyśmy wgłębili się w to, czym naprawdę jest Eucharystia, to myślę, że nikomu nie byłoby ciężko przyjść na niedzielną Mszę świętą, a nawet w miarę możliwości staralibyśmy się uczestniczyć w niej nie tylko w niedzielę. Gdybyśmy byli w stanie pojąć ten oczywisty fakt, że podczas Komunii Świętej, sam Jezus przychodzi do nas, do naszych serc, aby razem z nami dzielić trudy naszego życia, aby też z nami iść tam, gdzie są inni ludzie, aby poprzez nasze dłonie przytulić samotnych, cierpiących, aby darzyć uśmiechem smutnych, aby nieść pomoc słabym, aby udzielać rady wątpiącym, aby nieść słowa nadziei zrozpaczonym, aby po prostu posłużyć się naszym ciałem, aby inni mogli odczuć Jego obecność. Sami jesteśmy słabi i tak naprawdę nie wiemy, co kryje się w sercu drugiego człowieka, ale z Jezusem możemy wszystko, jeśli tylko chcemy pozwolić Mu działać w nas i przez nas.

Bóg mimo, że może sam zrobić wszystko, to od samego początku posługuje się ludźmi, aby nie tylko wszystko dokonywało się darem Jego łaski, ale pozwala też ludziom uczestniczyć w Jego dziele zbawienia, aby dzielić się z nami wszystkim, nawet radością uczestnictwa w zbawieniu drugich.

Jezus zgodnie z tym, co sam obiecał, daje nam pokarm ponadczasowy – Eucharystię. On chce nas umocnić i pomóc żyć już teraz – tu gdzie jesteśmy. Właśnie Eucharystia jest tym umocnieniem. Jest ona pokarmem dającym siły duchowe zgodnie z tym, co powiedział Jezus: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28). Przecież człowiek ma ciało i ducha. Jeśli duch jest słaby, to trudno podołać codziennym obowiązkom. Można nawet mieć zdrowie, dobre warunki materialne, a jednak smutek na twarzy. Bywa tak, bo w każdym człowieku jest tęsknota za Bogiem uświadomiona lub nie. Jeśli ktoś poznał Boga, to jest szczęśliwy pomimo wszystko, a jeśli nie, to w jego sercu jest jakaś wciąż nie zapełniona pustka.

  1. Zbigniew Musielak, kamilianin, który pełni obowiązki kapelana w sanktuarium Matki Bożej z Lourdes mówi, że najwięcej uzdrowień cielesnych, przeżyć i przemian duchowych następuje podczas procesji eucharystycznych, lub podczas zjednoczenia z Panem Bogiem w Komunii świętej, a także w czasie kąpieli w wodzie ze źródła, zgodnie z tym co Maryja poleciła uczynić Bernadecie: Idź do źródła, napij się z niego i obmyj się.

Znam pewnego chłopca, który kiedy miał ok. 10 lat zaczął nosić okulary bo miał bardzo słaby wzrok. Chłopcu było trudno przyzwyczaić się do nich, tym bardziej, że miał żywe i radosne usposobienie, więc lubił biegać, grać w piłkę, a zimą rzucać się śnieżkami. Oprócz tego niektórzy koledzy i koleżanki zaczęły wyśmiewać się z niego: okularnik. Krótko przed Wielkanocą, jego mamie przypomniało się przykre wydarzenie z czasów jej dzieciństwa, kiedy to w klasie szóstej jednemu z jej kolegów wybito oko kulką śniegową, która trafiła w szkło okularów. To wspomnienie skojarzyło się jej z okularami syna, więc bardzo chciała, aby on nie musiał nosić okularów. W święto Wielkiej Nocy podczas Mszy świętej, po przyjęciu Komunii świętej, mama i syn cichutko prosili Pana Jezusa, który przyszedł do ich serc, aby chłopiec nie musiał nosić okularów.

Aż trudno było sobie wyobrazić radość matki, kiedy wieczorem z radością synek przybiegł z książeczką wołając radośnie: Mamusiu, ja widzę. Jezus mnie uleczył. Teraz ów chłopiec jest dorosły, ale od tamtego czasu zawsze, gdy miał jakieś kłopoty w szkole, czy był chory, to prosił mamę o modlitwę w jego sprawie, a sam również gorąco się modlił i zwykle Jezus mu pomagał i pomaga. Zobaczcie więc, że Jezus naprawdę jest obecny wśród nas, a szczególnie w Eucharystii. On nas słyszy, kiedy do Niego mówimy i chętnie pomaga, bo nas kocha.

Nieżyjący już O. Slavko Barbarić, w książce pt. Przeżywajcie Mszę świętą sercem, pisze:

My, jako chrześcijanie mamy nieustannie wzrastać, aby stawać się ciągłym darem dla Boga i ludzi. Mamy zatem stawać się jakby nowym chlebem, ma się też w nas rodzić nowe słowo, które powinno wychodzić z nowego, odnowionego serca. Tu właśnie zaczyna się to wcielenie pokoju Chrystusowego w życie, do którego jesteśmy wezwani przez Eucharystię. Duch Eucharystyczny oznacza gotowość do rozdawania siebie innym. Sprzeciwia się temu całkowicie duch miłości własnej i pychy, którą człowiek przejmuje od innych i w ten sposób rani ich i zabija. A to jest właśnie przeciwieństwo pokoju. Wtedy zaczyna się wojna, zniszczenie, przemoc, zabójstwo. Chrystus natomiast pragnie, abyśmy się stali nie tylko darem jeden dla drugiego i wszyscy dla wszystkich, lecz abyśmy również byli gotowi dać jako dar wszystko, co posiadamy i czym dysponujemy, ponieważ to, co ofiarujemy innym z miłością eucharystyczną, zostaje przetworzone w coś nowego i piękniejszego. Rodzą się wówczas nowe, zdrowe relacje.

Jedną z ważnych części Mszy św. stanowi uleczenie, uzdrowienie duchowe, psychiczne i cielesne. Grzech w swej istocie jest zawsze tym, co niszczy w człowieku wartości już istniejące lub przeszkadza temu, co powinno w nim wzrastać i rozwijać się. Wszystko więc, co niszczy przyjaźń, radość, miłość, zaufanie, nadzieję, wiarę lub blokuje ich wzrost, jest grzeszne. A tam, gdzie jest grzech, tam człowiek jest zraniony, chory i niezdolny do takiego życia, do jakiego został stworzony. Nie umniejszając roli ludzkiej złości i odpowiedzialności za grzech, trzeba także podkreślić i ludzką niemoc w walce przeciwko własnemu, osobistemu grzechowi i słabość w odpieraniu wspólnego zła, zniszczenia, wszelkich spustoszeń i zranień, które ono czyni.

Chrześcijanin biorący udział w uroczystości eucharystycznej współuczestniczy w wielkim dziele uzdrowienia; bardzo często również i fizycznego uzdrowienia, będącego potwierdzeniem, iż najpierw dokonało się uzdrowienie wewnętrzne. Nie powinniśmy zatem wychodzić z kościoła, dopóki nie doznamy wewnętrznego uzdrowienia, dopóki nie wyzwolimy się z grzechu i nie poczujemy się wolni, a tym samym uzdolnieni do nowego przeistaczania świata.