wtorek, 24 marca 2020

Patroni od zarazy

Papież Benedykt XVI, mówił, że każdy powinien mieć jakiegoś świętego, z którym pozostawałby w bardzo zażyłej relacji, aby odczuwać jego bliskość przez modlitwę i wstawiennictwo, ale także, aby go naśladować.
W tym trudnym czasie pandemi warto poznać i modlić się za wstawiennictwem świetych którzy chronili przed zarazą 

Święta Korono wstawiaj się za nami

Święta Korona uczy trwania w wierze i ratuje podczas epidemii
Czy słyszał już ktoś o św. Koronie? Obok św. Rocha i św. Rozalii jest patronką, która ratuje podczas plag i pandemii oraz uczy trwania w wierze. Oto krótka historia tej świętej męczennicy. Jej wspomnienie w kościele katolickim przypada na 14 maja. Czy ten dzień wyznaczy datę końca trwającej epidemii?
Pod datą 14 maja czytamy w „Rzymskim Martyrologium": 
W Syrii śmierć męczeńska św. Wiktora i św. Korony pod cesarzem Antoninem. Wiktor wystawiony został przez sędziego Sebastyana na najrozmaitsze i najokropniejsze męczarnie; Korona, małżonka żołnierza, powinszowała mu jego stałości i ujrzała wkrótce spadające z nieba dwie korony, jedną dla Wiktora a drugą dla niej samej; gdy to widzenie opowiedziała głośno obecnym, została na rozkaz sędziego między dwa drzewa napiętą i rozdartą; poczem i Wiktora stracono."
Ta historia działa się w 171 roku podczas prześladowań cesarza Antoniusza albo Dioklecjana. Wiktor, mąż Korony był rzymskim żołnierzem, który wykazał się odwagą i wyznał, że jest chrześcijaninem. Mimo tortur, wyłupania oczu wyrażał swą wiarę ze spokojem i stanowczością. Według historycznych relacji Korona była obecna podczas torturowania Wiktora. Nie dość, że sama wyznała, że jest chrześcijanką to miała także wspierać odważnie słowem swojego męża w nieustępliwości wobec dręczycieli. Zakończyła życie po torturach będąc zawieszona za stopy pomiędzy dwoma nagiętymi drzewami, które po gwałtownym wyprostowaniu miały ją rozerwać.
Pierwsze dowody oddawania czci tej świętej pochodzą z X wieku z Bawarii, Czech i Dolnej Austrii. Tam i w niektórych innych regionach św. Korona czczona jest jako patronka, która nie tylko ma chronić przed epidemią i złą pogodą, ale też jest symbolem trwania w wierze. Koronę i Wiktora czci się także ze względu na liczne świadectwa cudów, dokonanych za ich wstawiennictwem.
Z tych szczątkowych danych wynika, że jeszcze jako nastolatka została żoną Wiktora – rzymskiego żołnierza ze Sieny, chrześcijanina, który w czasach prześladowań wyznawców Chrystusa w Cesarstwie Rzymskim chrześcijan nie chciał wyrzec się swojej wiary, za co został stracony. Młoda wdowa zginęła również śmiercią męczeńską w okresie prześladowań za czasów cesarza Antoniusza Piusa albo Dioklecjana. Według przekazu etiopskiego oboje byli członkami wspólnoty wczesnochrześcijańskiej.
Relikwie obojga małżonków znajdują się w Castelfidardo na wybrzeżu Adriatyku koło Ankony. Już wtedy powstał tam poświęcony im kościół. Już wówczas (VI wiek) św. Koronę ukazywano jako przykład wierności wierze. W 997 cesarz Otton III przewiózł relikwie do Akwizgranu, a w XIV wieku cesarz Karol IV sprowadził je też do Pragi.
Do tradycji należą np. w Dolnej Austrii coroczne pielgrzymki św. Korony. W 1504 roku w małej miejscowości St. Corona am Wechsel w wydrążonym pniu lipy znaleziono jej figurkę a na pamiątkę tego wydarzenia wzniesiono tam kaplicę. Kult tej świętej znany jest też w innych częściach Austrii, również w Wiedniu, gdzie do dziś działa apteka św. Korony. Przy tej okazji media austriackie zwracają uwagę, że fakt, iż bite przez mennicę austriacką w latach 1892-1924 roku monety nazywano na pamiątkę świętej „koronami”, należy tłumaczyć tym, że św. Korona jest także patronką dobrego lokowania pieniędzy, poszukiwaczy skarbów i osób grających na loterii.
Autor/źródło: Wikipedia Commons, Public Domain


Św. Wiktor i Św. Korona 




Świety Roch 

ur. w Montpellier we Francji, zm. przed rokiem 1420


Roch urodził się jako jedyny syn rządcy Montpellier. W wieku 19 lat stracił oboje rodziców.

Po sprzedaniu znacznego majątku rodziców rozdał wszystko ubogim i wyruszył do Rzymu. We włoskim miasteczku Acquapendente zastała go epidemia dżumy. Tam w miejscowym szpitalu opiekował się zarażonymi. W Rzymie spędził 3 lata, gdzie dokonał wielu cudownych uzdrowień.
W czasie powrotu do Francji zaraził się dżumą w Piacenzy. By nie zarażać innych, ukrył się w pobliskim lesie. Według podania wytropił go tam pies, który przynosił mu pożywienie. Miał wówczas cudownie wyzdrowieć. Udał się w drogę powrotną do Francji, lecz na granicy wzięty został za szpiega włoskiego, umarł potem w więzieniu nierozpoznany.
Na Warmii i Mazurach orędownictwa w czasach epidemii, które nawiedzały nasz region, szukano m.in. u św. Rocha. - Jest to patron chroniący od zaraz i klęsk żywiołowych. Jest czczony w wielu parafiach, w XVII w. urządzano pielgrzymki do Świętej Lipki, by tam - przed wizerunkiem św. Rocha - modlić się o odwrócenie zarazy i nieszczęść związanych z epidemią. Kolejnym świętym związanym z naszymi terenami był św. Andrzej Bobola, jeden z patronów Polski. To właśnie jemu przypisywane jest uratowanie mieszkańców Wilna przed zarazą, jaka nawiedziła miasto w drugiej połowie XVII w.
Święty Roch żył w czasach czarnej śmierci. Przez lata pomagał chorym na dżumę we włoskich szpitalach, aż sam zaraził się chorobą. Zarażonego świętego Rocha wygnano z miasta, a ten ukrył się w grocie w lesie, gdzie wkrótce cudownie wyzdrowiał. Święty Roch to patron lekarzy i chorych. W Polsce wierzono, że jego wizerunek i modlitwa do świętego uchroni od zarazy. 
Obecnie w Klewkach, każdego dnia odmawiana jest litania do św. Rocha. - Codziennie oddajemy się Bogu za jego wstawiennictwem, błagając o wyciszenie epidemii, o błogosławieństwo dla Polski, naszej archidiecezji i parafii - mówi proboszcz ks. Jerzy Banul. 

Święta Rozalia z Palermo 
Żyła w XII w. na Sycylii, była córką księcia Sinibalda, która złożyła śluby czystości i wiodła żywot pustelnicy poświęconej Jezusowi Chrystusowi. Legenda głosi, że podczas zarazy w Palermo w 1624 r. św. Rozalia ukazała się pewnej kobiecie i powiedziała, gdzie należy szukać jej relikwii. Kazała przenieść je do Palermo i przejść z nimi w uroczystej procesji przez miasto - w opisanej w widzeniu grocie faktycznie znaleziono szczątki kobiety, a po wykonaniu polecenia świętej epidemia ustała. Świętej Rozalii poświęcona jest m.in. kaplica w Kieźlinach, wybudowana jako wotum wdzięczności za wyzwolenie od zarazy, jaka nawiedziła te ziemie pod koniec XIX wieku.

Święta Rozalio, nasza Patronko.
Klejnocie dziewiczej świętości.
Do ciebie z ufnością kierujemy naszą modlitwę,
Ty, która wycofałaś się w samotność Góry Pielgrzymiej
nie - aby zapomnieć o swoich bliskich,
ale - aby tym bardziej przez modlitwę i pokutę czuwać nad nimi - czuwaj nad nami!
Dziś zatrzymujemy nasz wzrok na Jezusie Chrystusie jedynym Zbawicielu świata.
Wczoraj, dziś i zawsze, był w centrum twojej,
Święta Pustelnico, kontemplacji i miłości.
Prosimy: pomóż poznawać Go coraz lepiej poprzez modlitewną lekturę Biblii,
a przede wszystkim Ewangelii.
Przekonaj nas,że nie znać Pisma Świętego, to nie znać Chrystusa.
Święta Rozalio,pomóż nam odkryć bogactwo ewangelicznych błogosławieństw.
Amen

Święty Karol Boromeusz 


Epidemię trawiącą Mediolan w 1577 r. nazwano „epidemią św. Karola” nie dlatego, że przyszły święty w jakiś sposób przyczynił się do jej rozprzestrzenia, ale wręcz przeciwnie – jego cnoty najmocniej uzewnętrzniły się podczas pomocy cierpiącym i umierającym. Kiedy wszyscy inni uciekli, to właśnie on wraz z posługującymi z jego nadania kapłanami, otaczali chorych miłością, profesjonalną – jak na ówczesne czasy – opieką medyczną, dawali nadzieję i pocieszenie. Dla mediolańskiego metropolity było oczywiste – to właśnie chorzy i umierający najbardziej potrzebowali Sakramentów, a Kościół był od tego by im je zapewnić

 Jako świetny organizator zarządził lokowanie chorych w specjalnie wybudowanych w tym celu lazaretach, do stolicy Lombardii sprowadził najlepszych ówczesnych lekarzy, a z prywatnej kasy sfinansował remont szpitala. Przeznaczał też środki na poprawienie warunków sanitarnych. Za jego przykładem poszedł senat Mediolanu i za pieniądze z miejskiej kasy żywiono około 50 tysięcy chorych wraz z rodzinami.

 Sam święty zasięgał rady specjalistów, opatrzył się w dzieła medyczne, propagował higienę osobistą i działania profilaktyczne. Zalecał – zgodne z ówczesną wiedzą medyczną – unikać oddechu chorego, dezynfekować dłonie octem, często zmieniać ubrania czy spożywać odpowiednie przyprawy korzenne. Dając przykład innym ludziom Kościoła, sam osobiście odwiedzał chorych; tam gdzie się pojawiał momentalnie u ludzi wzrastała nadzieja – z niecierpliwością wyczekiwali jego przybycia.
 To co najważniejsze
Karol Boromeusz wiedział czego chorzy i umierający potrzebują najbardziej. Nie wyobrażając sobie ich opuszczenia, pozostał na miejscu, nawet gdy papież Grzegorz XIII dał mu możliwość prowadzenia posługi z poza miasta. Nie wszyscy ludzie Kościoła posiadali jednak tego samego ducha, co mediolański kardynał – widząc zatem małoduszność swoich kapłanów sprowadził chętnych do pomocy zakonników z innych diecezji, a nawet ze Szwajcarii. W większości przypadków chorym posługiwali więc kapucyni, jezuici, barnabici, teatyni czy karmelici. W środku zbudowanego przezeń szpitala umieścił ośmioboczną kaplicę, tak by z każdego miejsca chorzy mogli widzieć Mszę Świętą. Eucharystię sprawował kapucyn, znany ze swojej ofiarności  o. Paweł Bellitano da Salo z Lodi.
Święty Karol zainicjował wielką modlitewną kampanię w intencji ustania zarazy, o nawrócenie grzeszników i przebłaganie Bożego Majestatu. W mieście odbywały się nabożeństwa czterdziestogodzinne, procesje i pielgrzymki. Praktyka postu i jałmużny objęła całą diecezję. Mnóstwo osób nawracało się, przyjmowało Komunię Świętą i czyniło pokutę. Sam arcybiskup niósł w procesjach wielki krzyż, który od tamtego czasu czczony jest w mediolańskiej katedrze. Podczas jednej z nich, idąc boso skaleczył się w stopę, lecz dał ją sobie opatrzyć dopiero po zakończeniu uroczystości.
Do domowej modlitwy wzywały wiernych siedem razy dziennie dzwony. Rzucając hasło: wielkie miasto, wielką świątynią, arcybiskup włączył wszystkich mieszkańców w jedną wspólną, nieustającą modlitwę. Przy dziewiętnastu ołtarzach ustawionych w różnych punktach miasta cały czas sprawowano Eucharystię.
W międzyczasie zaraza ustała


Święta Jadwiga Śląska
 Jadwiga żyła na przełomie XII i XIII wieku. Urodziła się w Bawarii. Gdy dorosła, została wydana za księcia wrocławskiego Henryka Brodatego. Stało się to, gdy miała 12 lat. Przez całe swoje życie, była bardzo skromna, oddana sprawom biednych i chorych. Pomagała im jak mogła, a do tego ufundowała wiele obiektów sakralnych, ale też szpitali. Zmarła w Trzebnicy i od razu rozpoczął się jej kult, a niebawem została świętą. Modlitwy do niej wznoszą nie tylko Polacy, ale też Czesi, Niemcy Austriacy i Węgrzy. Jest patronką Polski, Śląska oraz chorych.
 Dlatego odnalezienie jej relikwii akurat teraz, można odczytywać jako znak, że poradzimy sobie z epidemią koronawirusa – mówi ks. Piotr Filas, proboszcz trzebnickiego sanktuarium. - Pan Bóg chce, aby nasza święta stała się patronką walki z zarazą.
Relikwie, zebrane w srebrnej szkatule, znaleziono podczas remontu sarkofagu w świątyni. Ten pękał i musiał zostać poddany konserwacji. Wtedy zorientowano się, że jedna z jego części, jest nieco inna od pozostałych. Postanowiono sprawdzić, co jest pod nim. A tam były szczątki świętej i tabliczka z zapisaną informacją o tym.
Co dalej? Relikwie na pewno zostaną przekazane do badań, a później będzie można je oglądać – najpewniej w Trzebnicy.
Zanim jednak to się stanie, proboszcz Filas chce wykorzystać moc szczątków świętej, by ochronić mieszkańców przed epidemią koronawirusa. Zdecydował więc, że relikwie będą umieszczone na szczycie kościelnej wieży, aby każdy gdy tylko na nią spojrzy wiedział, że jest tam święta Jadwiga.
- I wyprasza oddalenie epidemii – dodaje duchowny. - Zachęcam też wszystkich do tego, aby w domu odmawiać modlitwę do św. Jadwigi o oddalenie zarazy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz