sobota, 30 marca 2024

Męka Pana Jezusa Chrystusa wg Luizy Piccarreta - Piątek i Sobota

 

 

DZIEWIĄTA GODZINA

od 1 do 2 w nocy

 Jezus, potknięty o skałę, wpada do potoku Cedron

Moja ukochana Dobroci, mój biedny umysł na granicy snu i jawy podąża za Tobą. Jakże mogę usnąć, gdy widzę, że wszyscy Cię opuszczają i uciekają od Ciebie? Nawet apostołowie, gorliwy Piotr, który niedawno deklarował się oddać życie za Ciebie, oraz ukochany uczeń, któremu z taką miłością pozwoliłeś spocząć na Twoim Sercu. Ach, wszyscy Cię opuszczają i pozostawiają na łasce okrutnych wrogów!

 

Jezu mój, jesteś sam! Twoje najczystsze oczy spoglądają wokół, aby zobaczyć, czy choćby jeden spośród tych, którym wyświadczyłeś tyle dobrodziejstwa, podąża za Tobą, żeby udowodnić Ci swoją miłość i Cię bronić. Gdy spostrzegasz, że absolutnie nikt nie pozostał Ci wierny, serce Ci się ściska i wylewasz potok łez, ponieważ bardziej cierpisz z powodu opuszczenia przez swoich najwierniejszych niż z powodu tego, co czynią Ci wrogowie... Jezu mój, nie płacz! Pozwól mi płakać razem z Tobą!

 

Ale mój uwielbiony Jezus zdaje się, że mówi: Ach, córko moja, płaczmy wspólnie nad losem tak wielu dusz Mi poświęconych, które z powodu małych prób lub wypadków życiowych przestają się o Mnie troszczyć i pozostawiają Mnie samego. Płaczmy nad wieloma innymi, nieśmiałymi i tchórzliwymi, którzy z braku odwagi i zaufania opuszczają Mnie. Płaczmy nad tak wieloma kapłanami, którzy nie znalazłszy zysku w rzeczach świętych i w udzielaniu sakramentów, nie troszczą się o Mnie; nad innymi, którzy nauczają, celebrują, spowiadają z chęci zysku i dla własnej chwały. I choć się wydaje, że są wokół Mnie, Ja pozostaję zawsze sam... Ach, córko moja, jak ciężkie jest dla Mnie to opuszczenie! Nie tylko moje oczy płaczą, ale i moje Serce krwawi! Ach, proszę cię, wynagradzaj mój gorzki ból, obiecując Mi, że nigdy nie pozostawisz Mnie samego.

 

Tak, mój Jezu, obiecuję Ci, wspomagana Twoją łaską i stałością Twojej Bożej Woli!

 

Ale, o Jezu, gdy płaczesz nad opuszczeniem przez swoich ukochanych, wrogowie nie oszczędzają Ci żadnej z możliwych zniewag. Związanego i skrępowanego, o moja Dobroci, tak że sam nie możesz zrobić nawet kroku, depczą Cię i wloką drogą pełną kamieni i cierni, tak iż nie ma ruchu, w którym by Ciebie nie potrącili, i to do tego stopnia że się uderzasz o kamienie i zostajesz pokłuty cierniami... Ach, mój Jezu, widzę, że gdy Cię ciągną, pozostawiasz po sobie swoją drogocenną Krew i złociste włosy, które wyrywają z Twojej głowy. Moje Życie i moje Wszystko, pozwól mi je zebrać, ażeby związać wszystkie kroki stworzeń, które nie oszczędzają Cię nawet w nocy. A co więcej, wykorzystują noc, żeby Cię jeszcze bardziej znieważyć. Jedni wykorzystują noc do spotkań, inni do przyjemności, jeszcze inni do rozrywki, a jeszcze inni nawet do popełnienia kradzieży świętokradczych. Jezu mój, jednoczę się z Tobą, aby zadośćuczynić za te wszystkie zniewagi.

 

O mój Jezu, jesteśmy już przy potoku Cedron i przewrotni Żydzi strącają Cię do niego. Gdy Cię popychają, sprawiają, że się uderzasz o skałę, i to z taką siłą, że z Twoich ust płynie Najświętsza Krew, którą znaczysz tę skałę. Następnie ciągnąc Cię, wpychają Cię głębiej w tę cuchnącą wodę, tak że przenika ona do Twoich uszu, ust i nozdrzy... O niezrównana Miłości, jesteś zalany i jakby pokryty tą cuchnącą, obrzydliwą i zimną wodą. W tym stanie realistycznie przedstawiasz godny pożałowania stan, w którym znajdują się stworzenia, gdy popełniają grzech. Och, jaką warstwą plugastwa są one pokryte zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, tak iż budzi to wstręt Nieba i każdego, kto na nie spojrzy, i to do tego stopnia, że ściągają na siebie gromy sprawiedliwości Bożej!

 

O Jezu, Życie mojego Życia, czy może być większa miłość? Aby zdjąć z nas tę powłokę plugastwa, zezwalasz wrogom na strącenie Cię do tego potoku. I aby zadośćuczynić za świętokradztwa i oziębłość dusz, które przyjmują Cię świętokradczo i zmuszają, abyś wszedł do ich serc (w których czujesz jeszcze większe obrzydzenie, niż gdy wpadasz do potoku), pozwalasz, aby te wody przeniknęły nawet do Twoich wnętrzności, tak iż Twoi wrogowie, obawiając się, że możesz utonąć i chcąc zachować Cię dla większych tortur, wyciągają Cię z niego. Ale wzbudzasz taki wstręt, że gdy Cię dotykają, sami czują mdłości.

 

Mój czuły Jezu, wyciągnięto Cię już z potoku... Serce mnie boli, gdy widzę Cię tak przesiąkniętego tą obrzydliwą wodą. Widzę, jak drżysz z zimna od stóp do głów i spoglądasz wokół, prosząc oczami (a nie głosem), aby przynajmniej jedna osoba osuszyła Cię, oczyściła i ogrzała. Ale na próżno, nikt się nad Tobą nie lituje. Wrogowie wyśmiewają się i drwią z Ciebie, Twoi bliscy Cię opuścili, a Twoja ukochana Mama jest daleko, gdyż tak postanawia Ojciec.

 

Jestem tu, o Jezu, przyjdź w moje ramiona. Chcę płakać tak bardzo, żeby utworzyć sadzawkę i tym samym Cię obmyć oraz oczyścić, a moimi rękami doprowadzić do porządku Twoje potargane włosy. Miłości moja, chcę Cię zamknąć w moim sercu, aby Cię ogrzać ciepłem moich uczuć. Pragnę Cię okryć wonią moich nieustannych pragnień. Chcę zadośćuczynić za wszystkie te zniewagi i złożyć moje życie razem z Twoim, aby zbawić wszystkie dusze. Pragnę Ci ofiarować moje serce jako miejsce odpoczynku, aby Ci wynagrodzić w jakiś sposób boleści, które znosiłeś do tej pory. Następnie wspólnie powrócimy na drogę Twojej Męki.

 

DZIESIĄTA GODZINA

od 2 do 3 w nocy

 Jezus przyprowadzony do Annasza

 

Jezu, bądź zawsze ze mną. Ukochana Mamo, podążajmy wspólnie za Jezusem... Mój Jezu, Boski Wartowniku, czuwasz nad moim sercem i nie chcesz zostać sam beze mnie, dlatego budzisz mnie i sprawiasz, że znajduję się razem z Tobą w domu Annasza. Właśnie w tym momencie Annasz przesłuchuje Cię w sprawie Twojej nauki i Twoich uczniów. A Ty, o Jezu, aby bronić chwały Ojca, otwierasz swoje najświętsze usta i donośnym oraz dostojnym głosem odpowiadasz: Ja jawnie przemawiałem i wszyscy, którzy tu są, słyszeli Mnie.

 

Na Twój dostojny głos wszyscy drżą, ale przewrotność jest tak wielka, że sługa, chcąc oddać cześć Annaszowi, podchodzi do Ciebie i ręką okutą żelazem zadaje Ci policzek, ale tak silny, że się zataczasz, a Twoja Najświętsza Twarz sinieje... Teraz rozumiem, moje słodkie Życie, dlaczego mnie obudziłeś. Masz rację. Któż by Cię podtrzymał w tym momencie, gdy jesteś bliski upadku? Twoi wrogowie wybuchają szatańskim śmiechem, gwiżdżą i klaszczą w dłonie, popierając tak niesprawiedliwy czyn, a Ty się chwiejesz i nie masz nikogo, na kim mógłbyś się oprzeć... Jezu mój, obejmuję Cię, a co więcej, chciałabym uczynić z siebie mur i odważnie ofiarować Ci mój policzek, gotowy do przyjęcia każdej boleści z miłości do Ciebie. Współczuję Ci z powodu tej zniewagi i wspólnie z Tobą daję Ci zadośćuczynienie za bojaźliwość wielu dusz, które się łatwo zniechęcają. Daję Ci zadośćuczynienie za tych, którzy ze strachu nie mówią prawdy, za brak szacunku należnego kapłanom i za obmawianie.

 

Ale widzę, mój cierpiący Jezu, że Annasz wysyła Cię do Kajfasza. Twoi wrogowie zrzucają Cię ze schodów, a Ty, Miłości moja, tym bolesnym upadkiem dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy nocą pod osłoną ciemności popadają w grzech, oraz przywołujesz heretyków i niewiernych do światła Wiary.

 

Ja również chcę Cię naśladować w tych zadośćuczynieniach i dopóki nie dotrzesz do Kajfasza, wysyłam Ci swoje tchnienia, aby Cię bronić przed Twoimi wrogami. Gdy będę spała, bądź nadal moim wartownikiem i obudź mnie, gdy tylko będziesz tego potrzebował. Daj mi więc swój pocałunek i udziel swojego błogosławieństwa. Ja zaś całuję Twoje Serce i w Nim zasypiam.   

 

JEDENASTA GODZINA

od 3 do 4 nad ranem

 Jezus w domu Kajfasza

Moja umęczona i opuszczona Dobroci, gdy moja słaba natura śpi w Twoim udręczonym Sercu, mój sen jest często przerywany uściskami miłości i bólu Twojego Boskiego Serca... Na granicy snu i jawy słyszę uderzenia, które Ci zadają, budzę się więc i mówię: mój biedny Jezu, opuszczony przez wszystkich! Nie ma nikogo, kto by Cię obronił. Ale ja, będąc wewnątrz Twojego Serca, oddaję Ci moje życie, aby być Twoją podporą w chwili, gdy Cię potrącają... I ponownie zapadam w lekki sen. Ale następny uścisk miłości Twojego Boskiego Serca budzi mnie i czuję się ogłuszona od zniewag, jakie Ci wyrządzają, od szmerów, wrzasków i pędu ludzi. Miłości moja, dlaczego wszyscy są przeciwko Tobie? Co takiego uczyniłeś, że jak stado wściekłych wilków chcą Cię rozszarpać? Krew zastyga mi w żyłach, gdy słyszę przygotowania Twoich wrogów. Drżę cała i jestem zaniepokojona, zastanawiając się, jak mam Cię bronić.

 

Ale mój udręczony Jezus, trzymając mnie w swoim Sercu, przytula mnie mocniej i mówi: Córko moja, nie uczyniłem nic złego i uczyniłem wszystko. Moim jest przestępstwo miłości, miłości, która zawiera w sobie wszystkie poświęcenia i posiada nieograniczoną cenę. Jesteśmy jeszcze na początku. Pozostań w moim Sercu, obserwuj wszystko, kochaj Mnie, milcz i się ucz. Pozwól swojej lodowatej krwi popłynąć w moich żyłach, aby przynieść ukojenie mojej Krwi. Pozwól swojemu drżeniu popłynąć w moich członkach, tak abyś utożsamiona ze Mną, mogła wzmocnić się i ogrzać, i poczuć część mojego bólu oraz zdobyć siłę, gdy widzisz Mnie tak bardzo cierpiącego. Będzie to najpiękniejsza obrona, jaką Mi dasz. Bądź Mi wierna i pozostań czujna.

 

Moja słodka Miłości, hałas Twoich wrogów jest tak wielki, że nie pozwala mi już usnąć. Uderzenia stają się bardziej gwałtowne. Słyszę brzęk łańcuchów, którymi skrępowano Cię tak mocno, że z Twoich nadgarstków płynie żywa Krew, którą znaczysz te ulice... Pamiętaj, że moja krew jest Twoją i gdy ją przelewasz, moja całuje Twoją, adoruje ją i składa jej zadośćuczynienie. Niech Twoja Krew będzie światłem dla tych wszystkich, którzy obrażają Cię w nocy, oraz magnesem, który przyciągnie wszystkie serca wokół Ciebie, moja Miłości i moje Wszystko.

 

Kiedy Cię ciągną, powietrze wydaje się przytłumione od wrzasków i gwizdów... Właśnie przybywasz do Kajfasza. Jesteś cichy, pełen skromności i pokory. Twoja słodycz i cierpliwość są tak wielkie, że przerażają samych wrogów. A Kajfasz, pełen wściekłości, chciałby Cię pochłonąć... Ach, jak bardzo różnią się od siebie Niewinność i grzech!

 

Miłości moja, stoisz przed Kajfaszem jako największy winowajca w oczekiwaniu na wyrok. Kajfasz pyta świadków, jakie są Twoje przestępstwa... Ach, zrobiłby lepiej, gdyby zapytał, jaka jest Twoja Miłość! I jeden oskarża Cię o jedno, drugi zaś o co innego, mówiąc niedorzeczności i zaprzeczając sobie nawzajem. I gdy jesteś oskarżany, stojący przy Tobie żołnierze wyrywają Ci włosy i zadają Twojej Najświętszej Twarzy tak okrutne uderzenia, że odbijają się echem w całym pomieszczeniu. Wykrzywiają Ci usta, biją Cię..., a Ty milczysz i cierpisz. I gdy na nich spoglądasz, światło Twoich oczu przenika do ich serc i nie mogąc go znieść, odsuwają się od Ciebie. Ale inni ich zastępują, aby zmasakrować Cię jeszcze bardziej.

 

Widzę, jak wytężasz słuch pośród tak wielu oskarżeń i zniewag, a Twoje Serce bije mocno i pęka z bólu... Powiedz mi, moja cierpiąca Dobroci, co jest znowu. Bo widzę, że Twoja Miłość jest tak ogromna, że z niecierpliwością oczekujesz tego, co Twoi wrogowie Ci uczynią, i ofiarowujesz to za nasze zbawienie. A Twoje Serce z pełnym spokojem wynagradza oszczerstwa, nienawiść, fałszywe zeznania oraz zło wyrządzone niewinnym z premedytacją. Wynagradzasz za tych, którzy Cię obrażają za namową swoich przywódców, oraz za zniewagi osób duchownych... Ale podczas gdy zjednoczona z Tobą wynagradzam Twoim własnym wynagrodzeniem, wyczuwam w Tobie zmianę, nowy ból, który jak dotąd nie był wyczuwalny. Powiedz mi, powiedz, co to jest. Podziel się wszystkim ze mną, o Jezu.

 

Córko, chcesz wiedzieć? Słyszę głos Piotra, który powiedział, że Mnie nie zna. Następnie przysiągł i ponownie zaprzysiągł, i zaklął, że Mnie nie zna. Och, Piotrze, jak to? Nie znasz Mnie? Czyż nie pamiętasz, jakimi dobrodziejstwami Cię obsypałem? Ach, jeśli inni sprawiają, że umieram z powodu cierpienia [ciała], ty sprawiasz, że umieram z bólu [serca]! Ach, jak źle postąpiłeś, podążając za Mną z daleka i wystawiając się tym samym na niebezpieczeństwo!

 

Tymczasem Twoi wrogowie nadal Cię oskarżają, a Kajfasz widząc, że nie odpowiadasz na ich zarzuty, mówi do Ciebie: Zaklinam Cię na Boga żywego, powiedz mi, czy jesteś rzeczywiście prawdziwym Synem Boga.

 

A Ty, Miłości moja, Ty, który zawsze wypowiadasz słowa prawdy, przybierasz majestatyczną postawę oraz donośnym i łagodnym głosem (tak iż wszyscy są poruszeni, a demony są nawet strącone w otchłań) odpowiadasz: Ty tak mówisz – tak, jestem prawdziwym Synem Boga i pewnego dnia zstąpię z obłoków niebieskich, aby sądzić wszystkie narody!

 

Usłyszawszy Twoje twórcze słowa, wszyscy milkną. Drżą i są przerażenie. Ale Kajfasz po chwili strachu, dochodząc do siebie, cały rozwścieczony bardziej niż dzika bestia, mówi do wszystkich: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Wypowiedział właśnie wielkie bluźnierstwo! Na cóż jeszcze mamy czekać, aby Go skazać? Winien jest śmierci!

 

I aby dodać siły swoim słowom, rozdziera swoje szaty z taką złością i furią, że wszyscy jak jeden rzucają się na Ciebie, moja Dobroci. Jeden uderza Cię w głowę, inny ciągnie Cię za włosy, inny policzkuje, jeszcze inny pluje Ci w Twarz i depcze Cię pod stopami... Cierpienia, które Ci zadają, są tak wielkie i tak liczne, że ziemia drży, a Niebiosa są wstrząśnięte. Moja Miłości i moje Życie, Jezu, gdy oni Cię torturują, moje biedne serce rozdarte jest z bólu. Och, pozwól, że wyjdę z Twojego umiłowanego Serca i zamiast Ciebie stawię czoła wszystkim tym zniewagom. Ach, gdyby to było możliwe, chciałabym Cię wykraść z rąk Twoich wrogów. Ale Ty nie chcesz, gdyż tego wymaga zbawienie wszystkich. Jestem więc zmuszona się poddać. Ale, moja słodka Miłości, pozwól, że doprowadzę Cię do porządku, poprawię Ci włosy, zmyję oplucia, wytrę krew oraz zamknę się w Twoim Sercu, ponieważ widzę, że Kajfasz jest zmęczony, chce odejść i chce oddać Cię w ręce żołnierzy.

 

Dlatego błogosławię Cię, a Ty pobłogosław mnie i daj mi pocałunek Twojej Miłości. Zamykam się w piecu Twojego Boskiego Serca, aby w Nim zasnąć. Kładę usta na Twoim Sercu, ażeby Cię całować z każdym moim oddechem, a w zależności od rodzaju uderzenia Twojego Serca, cierpiącego mniej lub bardziej, będę mogła poczuć, czy cierpisz, czy wypoczywasz. Tworząc zatem skrzydła ze swoich ramion, żeby Cię ochraniać, obejmuję Cię, przytulam się mocno do Twojego Serca i zasypiam.

 

 

 

DWUNASTA GODZINA

od 4 do 5 rano

 Jezus na łasce żołnierzy

 

Moje najsłodsze życie, Jezu, gdy spałam przytulona do Twojego Serca, czułam częste ukłucia cierni, które ranią Twoje Najświętsze Serce. Chcąc się wraz z Tobą obudzić, abyś miał przynajmniej jedną osobę, która dostrzegłaby wszystkie Twoje cierpienia i Ci współczuła, przytulam się mocniej do Twojego Serca. Czując żywiej Twoje ukłucia, budzę się ... Ale co widzę? Co słyszę? Chciałabym Cię ukryć w moim sercu, aby narazić się zamiast Ciebie oraz przyjąć na siebie tak bolesne cierpienia, tak ogromne zniewagi i upokorzenia. Ale jedynie Twoja Miłość może znieść takie zniewagi... Mój cierpliwy Jezu, czego mogłeś oczekiwać od tak okrutnych ludzi?

 

Widzę, jak z Ciebie szydzą. Pokrywają Twoją Twarz gęstą śliną. Światło Twoich pięknych oczu jest nią zakryte, ale Ty, wylewając strumienie łez dla naszego zbawienia, usuwasz ją ze swoich oczu. Twoi wrogowie ponownie je zakrywają, plując na Ciebie, ponieważ ich serca nie są w stanie znieść światła Twoich oczu... Inni, zuchwalsi w czynieniu zła, otwierają Twoje najsłodsze usta i wypełniają je cuchnącą śliną, tak że sami czują tym obrzydzenie. A ponieważ część z tej śliny spływa i ukazuje majestat Twojego Oblicza i Twoją nadludzką słodycz, drżą i wstydzą się samych siebie. I chcąc być bardziej swobodnymi, zawiązują Ci oczy nędzną szmatą, żeby móc się całkowicie wyładować na Twojej godnej uwielbienia Osobie... Biją Cię więc niemiłosiernie, ciągną Cię i depczą pod stopami. Ponownie zadają Ci uderzenia i ciosy w Twarz i głowę, drapią Cię i ciągną za włosy. Wloką Cię z jednego miejsca w drugie...

 

Jezu, Miłości moja, serce mi się kraje, gdy widzę Cię w takim bólu. Chcesz, abym obserwowała wszystko, ale ja czuję, że chciałabym zasłonić oczy, aby nie widzieć tak bolesnych scen, które są w stanie wyrwać serce z każdej piersi. Ale miłość do Ciebie zmusza mnie do oglądania tego, co się z Tobą dzieje. Widzę, że nie otwierasz ust ani nie wypowiadasz słowa na swoją obronę. Pozostajesz jak łachman w rękach żołnierzy i mogą oni robić z Tobą, co im się podoba. Widząc ich skaczących po Tobie, obawiam się, że możesz umrzeć pod ich stopami.

 

Moja Dobroci i moje Wszystko, ból, jaki czuję z powodu Twoich cierpień, jest tak wielki, że chciałabym głośno krzyczeć, aby być usłyszaną tam wysoko w Niebie i wezwać Ojca, Ducha Świętego oraz wszystkich aniołów. A tu na ziemi, z jednego krańca w drugi, chciałabym wezwać w pierwszej kolejności naszą ukochaną Mamę oraz wszystkie kochające Cię dusze, tak abyśmy tworząc krąg wokół Ciebie, uniemożliwili tym aroganckim żołnierzom zbliżenie się do Ciebie i dalsze obrażanie i zadręczanie Cię. Wspólnie z Tobą dajemy zadośćuczynienie za wszelkiego rodzaju grzechy popełniane nocą, zwłaszcza za te popełniane przez sekciarzy wobec Twojej Sakramentalnej Osoby oraz za wszystkie zniewagi dusz, które nie dochowują Ci wierności podczas nocy próby.

 

Ale widzę, moja znieważona Dobroci, że żołnierze, zmęczeni i pijani, chcieliby odpocząć. Moje biedne serce, udręczone i rozdarte z powodu tak wielu Twoich boleści, nie chce pozostać jedynie z Tobą, ale potrzebuje kogoś jeszcze do towarzystwa. Och, moja ukochana Mamo, Ty bądź moją nierozłączną towarzyszką. Obejmijmy razem Jezusa, aby Go pocieszyć! O Jezu, całuję Cię razem z Mamą i razem z Nią zasnę snem miłości na Twoim uwielbionym Sercu.

TRZYNASTA GODZINA

od 5 do 6 rano

 Jezus w więzieniu

 

Mój Więźniu Jezu, budzę się i Cię nie znajduję. Moje serce bije mocno i tęskni z miłości... Powiedz mi, gdzie jesteś. Aniele mój, zaprowadź mnie do domu Kajfasza. Ale krążę tam i z powrotem, szukam wszędzie i nie mogę Cię znaleźć... Miłości moja, szybciej, porusz swoimi rękami łańcuchy, którymi przywiązałeś moje serce do Twojego i przyciągnij mnie do siebie, abym mogła wzlecieć i rzucić się w Twoje ramiona. Jezu, Miłości moja, zraniony moim głosem i spragniony mojego towarzystwa, już mnie do siebie przyciągasz. Widzę, że umieścili Cię w więzieniu... Podczas gdy moje serce nie posiada się z radości, że Cię znalazło, jest jednocześnie przeszyte bólem na widok stanu, do jakiego Cię doprowadzono.

 

Widzę, że Twoje ręce przywiązane są z tyłu do kolumny, a Twoje stopy związane i skrępowane. Widzę Twoją Najświętszą Twarz posiniaczoną, opuchniętą i pokrwawioną od okropnych uderzeń, jakie Jej zadano... Twoje niewinne oczy są posiniaczone, Twój wzrok zmęczony i smutny z powodu czuwania, Twoje włosy w całkowitym nieładzie, Twoja Najświętsza Osoba cała potłuczona, a w dodatku nie możesz sobie ani pomóc, ani się oczyścić, ponieważ jesteś związany... Ja zaś, o mój Jezu, zanosząc się od płaczu, obejmuję Twoje stopy i mówię do Ciebie: Och, do jakiego stanu Cię doprowadzili, o Jezu!

 

A Jezus, spoglądając na mnie, odpowiada mi: Podejdź, moja córko, i zwracaj uwagę na to, co widzisz, że Ja czynię, abyś mogła czynić to razem ze Mną i w ten sposób kontynuować w sobie moje Życie.

 

A oto ku mojemu zdumieniu widzę, że zamiast zajmować się własnym cierpieniem, z nieopisaną miłością myślisz o uwielbieniu Ojca, aby Mu oddać to, co my winniśmy Mu oddać. Wzywasz wokół siebie wszystkie dusze, aby przyjąć na siebie całe ich zło, a im dać całe Twoje dobro. A ponieważ wstaje nowy dzień, słyszę Twój łagodny głos, który mówi: Święty Ojcze, dziękuję Ci za wszystko, co wycierpiałem, i za to, co Mi jeszcze pozostało do wycierpienia. I tak jak ten świt przywołuje dzień, a dzień pozwala wzejść słońcu, tak też pozwól, aby świt łaski pojawił się we wszystkich sercach. A gdy wstaje dzień, spraw, abym Ja, Boskie Słońce, powstał we wszystkich sercach i zapanował nad nimi wszystkimi. Czy widzisz te dusze, Ojcze? Chcę odpowiedzieć przed Tobą za każdą z nich, za ich myśli, słowa, czyny i kroki, za cenę krwi i śmierci.

 

Jezu mój, Miłości bez granic, przyłączam się do Ciebie i ja również dziękuję Ci za całe cierpienie, które od Ciebie otrzymałam i za to, co mi jeszcze pozostało do wycierpienia. Proszę Cię, spraw, aby świt łaski pojawił się we wszystkich sercach, żebyś Ty, Boskie Słońce, mógł wzejść we wszystkich sercach i panować nad nimi wszystkimi.

 

Ale widzę jeszcze, mój ukochany Jezu, jak dajesz zadośćuczynienie za wszystkie pierwsze myśli, uczucia i słowa, których nie ofiarowano Ci na początku dnia, aby Ci oddać cześć. Widzę, jak zbierasz w sobie myśli, uczucia i słowa stworzeń, aby dać Ojcu zadośćuczynienie i oddać Mu chwałę, którą są Mu winni.

 

Mój Jezu, Boski Mistrzu, skoro mamy w tym więzieniu jedną wolną godzinę i jesteśmy sami, nie tylko chcę czynić to, co Ty czynisz, lecz także pragnę Cię oczyścić, wysuszyć Twoje włosy i całą siebie wtopić w Ciebie.

 

Zbliżam się zatem do Twojej Najświętszej Głowy i układając Twoje włosy, chcę Ci zadośćuczynić za tak wiele wypaczonych umysłów i tak przepełnionych sprawami ziemi, że w ogóle nie myślą o Tobie. Wtapiając się w Twój umysł, chcę zebrać w Tobie wszystkie myśli stworzeń i wtopić je w Twoje myśli, aby znaleźć wystarczające zadośćuczynienie za wszystkie złe myśli i za tak wiele zaduszonych świateł i natchnień... Chciałabym spleść wszystkie myśli stworzeń w jedno z Twoimi, aby oddać Ci prawdziwe zadośćuczynienie i doskonałą chwałę.

 

Mój udręczony Jezu, całuję Twoje oczy, smutne i pełne łez... Mając ręce przywiązane do kolumny, nie możesz ich przetrzeć ani wytrzeć śliny, którą Cię opluto. A ponieważ pozycja, w jakiej Cię związano, jest męcząca, nie możesz zamknąć zmęczonych oczu, aby wypocząć... Miłości moja, jak bardzo bym chciała, aby moje ramiona były dla Ciebie łożem, ażebyś mógł wypocząć. Chcę wytrzeć Twoje Oczy i prosić Cię o przebaczenie. Pragnę Ci zadośćuczynić za tyle razy, ile nie dążyliśmy do tego, aby sprawić Ci przyjemność i nie usiłowaliśmy przypatrywać się Tobie, żeby dostrzec, czego od nas oczekiwałeś, co powinniśmy byli czynić i gdzie chciałeś, abyśmy poszli. Chcę wtopić moje oczy i oczy wszystkich stworzeń w Twoje, aby móc zadośćuczynić Twoimi własnymi oczami za całe zło, jakie uczyniliśmy naszym wzrokiem.

 

Mój miłosierny Jezu, całuję Twoje Najświętsze uszy, zmęczone szyderstwami po całej nocy, a jeszcze bardziej echem, jakie się w nich odbija z powodu wszystkich zniewag ze strony stworzeń. Proszę Cię o przebaczenie i daję Ci zadośćuczynienie za tyle razy, ile Ty nas wzywałeś, a my byliśmy głusi lub udawaliśmy, że Cię nie słyszymy. A Ty, moja przemęczona Dobroci, powtarzałeś swoje wezwania, ale na próżno! Chcę wtopić moje uszy i uszy wszystkich stworzeń w Twoje, aby dawać Ci nieustanne i całkowite zadośćuczynienie.

 

Mój kochający Jezu, wielbię i całuję Twoje Najświętsze Oblicze, całe sine od uderzeń. Proszę Cię o przebaczenie i daję Ci zadośćuczynienie za tyle razy, ile nas wzywałeś do składania Ci zadośćuczynienia, a my, przyłączając się do Twoich wrogów, uderzaliśmy Cię i pluliśmy na Ciebie... Jezu mój, chcę wtopić moją twarz w Twoją, aby Ci przywrócić Twoje naturalne piękno i oddać Ci całkowite zadośćuczynienie za całą pogardę, która okazywana jest Twojemu Najświętszemu Majestatowi.

 

Moje napojone goryczą Dobro, całuję Twoje najsłodsze usta, obolałe od uderzeń i spierzchnięte z miłości. Chcę wtopić mój język oraz języki wszystkich stworzeń w Twój, aby zadośćuczynić Twoim własnym językiem za wszystkie grzechy oraz za złe rozmowy, jakie się prowadzi. Chcę, mój spragniony Jezu, zjednoczyć wszystkie głosy w jedno z Twoim głosem. W ten sposób, gdy stworzenia będą Cię znieważać, Twój głos, płynący w ich głosach, zadusi głosy grzechu i przemieni je w głosy chwały i miłości.

 

Przykuty Jezu, całuję Twoją szyję, przygniecioną ciężkimi łańcuchami i powrozami, które biegnąc od Twojej piersi, przez ramiona, aż po plecy, przytwierdzają Cię mocno do kolumny... Twoje ręce są opuchnięte i poczerniałe od ciasnych sznurów, a w wielu miejscach płynie z nich krew. Och, pozwól, że Cię uwolnię, mój związany Jezu, a jeśli chcesz być związany, zwiążę Cię łańcuchami miłości, których słodycz Cię ukoi, zamiast sprawić Ci ból...

 

I gdy Cię rozwiązuję, chcę się wtopić w Twoją szyję, w Twoją pierś, w Twoje barki, w Twoje ręce i w Twoje stopy, aby móc razem z Tobą zadośćuczynić za wszystkie przywiązania i dać wszystkim łańcuchy Twojej Miłości; aby móc razem z Tobą zadośćuczynić za wszelką oziębłość i napełnić piersi wszystkich stworzeń Twoim ogniem, bo widzę, że jest go tak dużo, iż nie możesz go w sobie utrzymać; aby móc razem z Tobą zadośćuczynić za wszystkie zakazane przyjemności i zamiłowanie do wygód i tym samym przekazać wszystkim ducha poświęcenia i zamiłowanie do cierpienia.

 

Chcę się wtopić w Twoje ręce, aby zadośćuczynić za wszystkie złe czyny i za dobro uczynione w zły sposób i z pychą oraz aby dać wszystkim aromat Twoich uczynków. Chcę się wtopić w Twoje stopy, aby zamknąć w sobie wszystkie kroki stworzeń i za nie zadośćuczynić, a Twoje kroki dać wszystkim, aby wszyscy kroczyli w sposób święty. W końcu, moje słodkie Życie, gdy się wtapiam w Twoje Serce, pozwól, że zamknę w sobie wszystkie uczucia, uderzenia serca i pragnienia, aby razem z Tobą za nie zadośćuczynić, a każdemu dać Twoje uczucia, Twoje uderzenia serca i pragnienia, aby nikt już więcej Cię nie obraził.

 

Ale słyszę szczęk przekręcanego klucza. To Twoi wrogowie, którzy nadchodzą, aby Cię wyprowadzić z więzienia. A ja drżę, Jezu, czuję się zmrożona. Znów będziesz w rękach swoich wrogów. Co się z Tobą stanie?... Zdaje mi się, że słyszę jeszcze szczęk przekręcanych kluczy w Tabernakulach. Jak wiele profanujących rąk przyjdzie, aby je otworzyć, a może sprawić, że zstąpisz do świętokradzkich serc! W jak wielu niegodnych rękach jesteś zmuszony przebywać! Mój Więźniu Jezu, chcę się znaleźć we wszystkich Twoich więzieniach miłości, aby być świadkiem, gdy Twoi kapłani będą Cię wyjmować, i aby dotrzymać Ci towarzystwa, i zadośćuczynić za zniewagi, jakich możesz doznać.

 

Widzę, że nadchodzą Twoi wrogowie, podczas gdy Ty witasz wschodzące słońce w tym ostatnim z Twoich dni. Gdy oni Cię odwiązują i widzą cały Twój Majestat i że spoglądasz na nich z miłością, w zamian zadają Ci tak silne uderzenia w Twarz, że staje się czerwona od Twojej drogocennej Krwi. Jezu, Miłości moja, zanim opuścisz więzienie, proszę Cię, pobłogosław mnie w swojej boleści, abym mogła otrzymać siłę do towarzyszenia Ci w Twojej dalszej Męce 

CZTERNASTA GODZINA

od 6 do 7 rano

 Jezus ponownie przed Kajfaszem, który potwierdza wyrok śmierci i odsyła Go do Piłata

 

Mój cierpiący Jezu, jesteś już na zewnątrz więzienia. Jesteś tak bardzo wyczerpany, że zataczasz się z każdym krokiem... Chcę stanąć u Twego boku, aby Cię podtrzymać, jeśli zobaczę, że jesteś bliski upadku. Widzę jednak, że żołnierze przyprowadzają Cię do Kajfasza. Ty, o mój Jezu, jak Słońce pojawiasz się pomiędzy nimi i choć jesteś oszpecony, promieniejesz wokół światłem... Zauważam, że Kajfasz nie posiada się z radości, widząc, że jesteś doprowadzony do tak nieszczęsnego stanu. W blasku Twego światła zaślepia się jeszcze bardziej i w swej złości pyta Cię ponownie: Czy rzeczywiście jesteś prawdziwym Synem Boga?

 

A Ty, Miłości moja, majestatycznie, z wdziękiem swoich słów oraz swoim typowym, słodkim i wzruszającym głosem, który podbija serca, odpowiadasz: Tak, jestem prawdziwym Synem Boga.

 

A Twoi wrogowie, choć czują w sobie całą siłę Twoich słów, to jednak zaduszają w sobie wszystko i nie chcąc wiedzieć nic więcej, krzyczą jednym głosem: Winien jest śmierci, winien jest śmierci!

 

Kajfasz potwierdza wyrok śmierci i odsyła Cię do Piłata. A Ty, mój skazany Jezu, przyjmujesz ten wyrok z taką miłością i poddaniem, że niemal wyrywasz go z ust niesprawiedliwego kapłana. I dajesz zadośćuczynienie za wszystkie grzechy popełnione z premedytacją i w złej woli oraz za tych, którzy zamiast ubolewać z powodu zła, cieszą się i radują samym grzechem, co sprawia, że ślepną i tłumią wszelkie światło i łaskę... Moje Życie, Jezu, Twoje zadośćuczynienia i modlitwy odbijają się echem w moim sercu, daję więc zadośćuczynienie i modlę się razem z Tobą.

 

Moja słodka Miłości, widzę, że żołnierze stracili resztkę szacunku, który mieli dla Ciebie, gdyż zobaczyli, że zostałeś skazany na śmierć. Chwytają Cię więc, zwiększają ilość sznurów i łańcuchów i krępują Cię tak mocno, że prawie uniemożliwiają wykonanie jakiegokolwiek ruchu twojej Boskiej Osobie. Popychając Cię i wlokąc, wyprowadzają Cię na zewnątrz pałacu Kajfasza...

 

Tłum ludzi oczekuje na Ciebie, ale nikt po to, aby Cię bronić. A Ty, moje Boskie Słońce, wchodzisz pomiędzy nich, chcąc ich wszystkich objąć swoim Światłem. I gdy stawiasz pierwsze kroki, pragnąc zamknąć w nich wszystkie kroki stworzeń, modlisz się i dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy stawiają pierwsze kroki, aby działać w złych intencjach – niektórzy z zemsty, inni, aby obrabować, jeszcze inni, aby zdradzić, inni, aby zabić itp... Och, jakże wszystkie te grzechy ranią Twoje Serce! I aby zapobiec tak wielkiemu złu, modlisz się, dajesz zadośćuczynienie i ofiarowujesz samego siebie.

 

Ale gdy za Tobą podążam, widzę, że Ty, moje Słońce Jezu, opuszczając pałac Kajfasza, spotykasz piękną Maryję, naszą ukochaną Mamę... Wasze spojrzenia spotykają się i ranią się nawzajem. Choć jesteście pocieszeni, widząc siebie nawzajem, to jednak powstają nowe cierpienia – u Ciebie, gdy widzisz piękną Mamę, głęboko zranioną, pobladłą i okrytą żałobą, a u Twojej drogiej Mamy, gdy widzi Ciebie, Boskie Słońce, przyćmionego, okrytego tyloma obrzydliwościami, płaczącego i pokrytego krwią... Ale nie na długo możecie się cieszyć wymianą spojrzeń. Z bólem, że nie możecie wymienić ani jednego słowa, Wasze Serca mówią sobie wszystko. Wtapiając się jedno w drugie, przestajecie na siebie spoglądać, ponieważ żołnierze Cię popychają. Tak deptany i wleczony, docierasz do Piłata... Jezu mój, przyłączam się do Twojej głęboko zranionej, Mamy, aby za Tobą podążać i razem z Nią wtopić się w Ciebie. Rzuć na mnie swoje spojrzenie miłości i pobłogosław mnie.

PIĘTNASTA GODZINA

od 7 do 8 rano

Jezus przed Piłatem, Piłata odsyła Go do Heroda

 

Mój skrępowany Jezu, Twoi wrogowie wraz z kapłanami ukazują Cię Piłatowi. Przybierając pozory pobożności i sumienności, pozostają na zewnątrz atrium, ponieważ mają świętować Paschę. A Ty Miłości moja, widząc głębię ich złej woli, wynagradzasz wszelką hipokryzję kręgów kościelnych. Ja również wynagradzam razem z Tobą. Ale podczas gdy Ty dbasz o ich dobro, oni zaczynają Cię oskarżać przed Piłatem, wymiotując całą truciznę, którą mają przeciwko Tobie. Piłat okazuje niezadowolenie z zarzutów, jakimi Cię obarczają, i aby móc słusznie Cię skazać, przywołuje Cię na stronę i sam Cię przesłuchuje oraz zapytuje: Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?

A Ty, Jezu, mój prawdziwy Królu, odpowiadasz: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby tak było, tysiące anielskich legionów stanęłoby w mojej obronie.

 

Piłat, poruszony słodyczą i dostojeństwem Twoich słów, zaskoczony mówi do Ciebie: Jak to? Tyś Królem?

 

A Ty: Tak jest, jak mówisz, jestem Królem i przyszedłem na świat, aby uczyć Prawdy.

 

Piłat, nie chcąc wiedzieć nic więcej, przekonany o Twojej niewinności, wychodzi na taras i oświadcza: Nie znajduję żadnej winy w tym Człowieku.

 

Żydzi są wściekli i oskarżają Cię o wiele innych rzeczy, a Ty milczysz i się nie bronisz. Wynagradzasz słabość sędziów, gdy znajdują się w obliczu tyranów. Wynagradzasz ich niesprawiedliwość, jak również modlisz się za niewinnych, ciemiężonych i opuszczonych. Piłat, widząc wściekłość Twoich wrogów oraz chcąc się Ciebie pozbyć, odsyła Cię do Heroda.

Jezus przed Herodem

 

Mój Boski Królu, chcę powtórzyć Twoje modlitwy i zadośćuczynienia oraz towarzyszyć Ci w drodze do Heroda. Widzę, że Twoi rozwścieczeni wrogowie chcieliby Cię pożreć. Prowadzą Cię wśród obelg, kpin i drwin i tak zaprowadzają Cię do Heroda, który nadęty, zadaje Ci wiele pytań. Ty nie odpowiadasz i nawet na niego nie patrzysz. A Herod zirytowany, ponieważ nie może zaspokoić swojej ciekawości, i czując się poniżony Twoim długim milczeniem, oznajmia wszystkim, że jesteś obłąkany i pozbawiony rozumu. Rozkazuje, aby Cię jako takiego traktowano. Aby zrobić z Ciebie pośmiewisko, nakazuje Cię ubrać w białą szatę i oddaje Cię w ręce żołnierzy, aby mogli się znęcać nad Tobą, najgorzej jak mogą...

 

Mój niewinny Jezu, nikt nie znajduje w Tobie winy. Jedynie Żydzi, ponieważ ich fałszywa religijność nie zasługuje na to, aby światło Prawdy mogło rozbłysnąć w ich umysłach. Jezu mój, Nieskończona Mądrości, jakże wiele kosztuje Cię bycie uznanym za obłąkanego! Żołnierze, znęcając się nad Tobą, powalają Cię na ziemię, kopią, opluwają, wyszydzają z Ciebie i biją Cię kijami. Uderzeń jest tak wiele, iż czujesz, że umierasz... Boleści, obelgi i upokorzenia, które Ci zadają, są tak wielkie i tak liczne, że aniołowie płaczą i zakrywają twarze skrzydłami, aby tego nie widzieć. Mój obłąkany Jezu, ja też chcę Cię nazwać obłąkanym, ale obłąkanym z miłości. Twoje miłosne obłąkanie jest tak wielkie, że zamiast się unieść gniewem, modlisz się i dajesz zadośćuczynienie za ambicje królów i przywódców, którzy dążą do królestw poprzez rujnowanie ludzi, za wiele rzezi, których dokonują, za tak wiele krwi, którą przelewają dla kaprysu, oraz za grzechy popełniane w sądach, na dworach i w wojsku.

 

Jezu mój, wzruszające jest widzieć, jak pośród tak wielu zniewag modlisz się i wynagradzasz! Twój głos rozbrzmiewa w moim sercu i czynię to, co Ty czynisz. A teraz pozwól, że stanę u Twego boku, podzielę Twój ból i pocieszę Cię moją miłością. A oddalając Twoich wrogów, wezmę Cię w swoje ramiona, aby Cię pokrzepić i pocałować w czoło... Moja słodka Miłości, widzę, że nie chcą zostawić Cię w spokoju, a Herod odsyła Cię do Piłata. Twoja droga do Heroda była bolesna, ale Twój powrót będzie jeszcze bardziej tragiczny, bo widzę, że Żydzi są jeszcze bardziej rozwścieczeni niż wcześniej i za wszelką cenę zdecydowani doprowadzić do Twojej śmierci... Dlatego zanim opuścisz pałac Heroda, chcę Cię pocałować i wśród tak wielu cierpień potwierdzić moją miłość do Ciebie. Dodaj mi sił swoim pocałunkiem i swoim błogosławieństwem, abym mogła podążać za Tobą do Piłata.

SZESNASTA GODZINA

od 8 do 9 rano

 Jezus jest ponownie przyprowadzony do Piłata, z Barabasz zostaje przedłożony nad Jezusa. Biczowanie Jezusa

 

Mój udręczony Jezu, moje biedne serce wśród lęków i cierpień podąża za Tobą. A widząc Cię przebranym za obłąkanego i wiedząc, kim jesteś, nieskończona Mądrości, Ty, który dajesz mądrość wszystkim, wpadam w obłęd i mówię: Jak to być może? Jezus obłąkany? Jezus złoczyńcą? I jakby to nie było wystarczające, największy złoczyńca, Barabasz, będzie teraz przedłożony nad Ciebie!

 

Jezu mój, Świętości, która nie ma sobie równych, znajdujesz się ponownie przed Piłatem... On, widząc Cię w tak nieszczęsnym stanie i przebranego za szaleńca oraz że nawet Herod Cię nie skazał, jest jeszcze bardziej oburzony na Żydów i jeszcze bardziej przekonuje się o Twojej niewinności i do tego, żeby Cię nie skazać. Ale jednocześnie, pragnąc dać Żydom pewien rodzaj satysfakcji i chcąc jakby przygasić ich nienawiść, wściekłość, gniew oraz ich płomienne pragnienie Twojej Krwi, przedstawia Cię z Barabaszem i daje im wybór. Ale Żydzi krzyczą: Nie chcemy uwolnienia Jezusa, lecz Barabasza!

 

Tak więc Piłat, nie wiedząc, co czynić, aby ich uciszyć, skazuje Cię na ubiczowanie. Mój odrzucony Jezu, serce mi się kraje, kiedy widzę, że podczas gdy Żydzi są pochłonięci tym, jak doprowadzić do Twojej śmierci, Ty natomiast, zamknięty w sobie, myślisz, jak dać Życie każdemu. Nadstawiam uszu i słyszę, jak mówisz: Święty Ojcze, spójrz na swojego Syna przebranego za szaleńca. Niech to Ci zadośćuczyni za szaleństwo tak wielu stworzeń, które popadły w grzech. Niech ta biała szata będzie w Twoich oczach jakby usprawiedliwieniem tak wielu dusz, które przywdziewają się w mroczną szatę grzechu... Czy widzisz, o Ojcze, ich złość, jaką do Mnie mają i ich gniew, jakim na Mnie płoną, co sprawia, że niemal tracą światło rozumu, tak spragnieni są mojej Krwi? Ja zaś chcę Ci zadośćuczynić za całą nienawiść, mściwość, gniew i zabójstwa oraz pragnę wyprosić dla wszystkich światło rozumu. Ojcze mój, spójrz na Mnie ponownie. Czyż może być większa zniewaga? Przedłożyli największego zbrodniarza nade Mnie! A Ja chcę Ci zadośćuczynić za wszelką niesprawiedliwość, jaką się czyni... Ach, cały świat jest pełen niesprawiedliwości. Niektórzy przedkładają ponad Nas podłą interesowność, inni zaszczyt, jeszcze inni próżność, przyjemność, własne przywiązania, godność, obżarstwo, a nawet grzech. Wszystkie stworzenia jednogłośnie Nas odrzucają nawet w obliczu małej błahostki. Ja zaś jestem gotów przyjąć postawienie Barabasza nade Mną, aby zadośćuczynić za niesprawiedliwość, jaką stworzenia Nam czynią.

 

Jezu mój, czuję, że umieram z bólu i zażenowania, widząc Twoją wielką Miłość pośród tak wielu cierpień i heroizm Twoich cnót pośród tak wielu boleści i zniewag. Twoje słowa i zadośćuczynienia jak wiele ran odbijają się echem w moim biednym sercu i w mojej udręce powtarzam Twoje modlitwy oraz Twoje zadośćuczynienia. Ani na chwilę nie chcę się od Ciebie odłączyć, w przeciwnym razie wiele rzeczy, które czynisz, umknie mojej uwadze... A oto cóż ja widzę? Widzę, że żołnierze przyprowadzają Cię do kolumny, aby Cię ubiczować. Miłości moja, podążam za Tobą, a Ty rzuć na mnie swoje spojrzenie miłości i daj mi siłę, abym mogła uczestniczyć w Twojej bolesnej masakrze.

Biczowanie Jezusa

 

Mój najczystszy Jezu, jesteś już przy kolumnie. Rozwścieczeni żołnierze rozwiązują Cię, żeby Cię do niej przywiązać. Ale to nie wszystko, zdzierają z Ciebie szaty, aby zmasakrować Twoje Przenajświętsze Ciało... Miłości moja, Życie moje, czuję, że omdlewam z bólu, widząc Cię obnażonym. Drżysz od stóp do głów, a Twoje Najświętsze Oblicze pokrywa się dziewiczym rumieńcem. Jesteś tak zmieszany i wyczerpany, że nie mogąc ustać na nogach, niemal upadasz u stóp kolumny. Ale żołnierze podtrzymują Cię nie po to, by Ci pomóc, ale po to, by Cię do niej przywiązać. W ten sposób nie dopuszczają do Twojego upadku...

 

Sięgają po sznury i związują Twoje ręce tak mocno, że natychmiast nabrzmiewają, a z koniuszków Twoich palców spływa krew. Następnie przeciągają sznury i łańcuchy przez pierścień kolumny i opasują je wokół Twojej Najświętszej Osoby aż do samych stóp. Przywiązują Cię do kolumny, i to tak mocno, że nie możesz uczynić nawet najmniejszego ruchu, a oni mogą w ten sposób swobodnie się nad Tobą znęcać.

 

Mój obnażony Jezu, pozwól, że wyrzucę z siebie swoje uczucia, w przeciwnym razie nie będę mogła dłużej patrzeć, jak bardzo cierpisz. Jak to być może, że Ty, który przyoblekasz wszelkie stworzone rzeczy – słońce w światło, niebo w gwiazdy, rośliny w liście, ptaki w pióra – sam jesteś obnażony? Cóż to za zuchwałość! Ale mój ukochany Jezus z oczami pełnymi światła mówi do mnie: Ucisz się, o córko. Konieczne było, abym został obnażony. Musiałem zadośćuczynić za tak wielu, którzy obnażają się z wszelkiego poczucia wstydu, czystości i niewinności, którzy obnażają się z wszelkiego dobra, cnoty i mojej łaski, a przyoblekają się w każdy rodzaj bestialstwa i żyją jak bestie. Moim dziewiczym rumieńcem chciałem zadośćuczynić za tak wiele nieuczciwości, wygód i zwierzęcych przyjemności. Zwracaj więc baczną uwagę na to, co czynię, módl się, wynagradzaj wraz ze Mną i się uspokój.

 

Biczowany Jezu, Twoja Miłość przelewa się z jednego nadmiaru w drugi... Widzę, że kaci biorą bicze i biją Cię tak niemiłosiernie, że całe Twoje Przenajświętsze Ciało staje się sine. A okrucieństwo i złość, z jakimi Cię biją, są tak wielkie, że są już zmęczeni. Ale dwóch innych ich zastępuje. Chwytają kolczaste witki i biją Cię tak mocno, że krew natychmiast zaczyna spływać strugami z Twojego Najświętszego Ciała. Następnie biczują Twoje Ciało wszędzie, tak iż tworzą bruzdy i pokrywają Je ranami. Ale to nie wystarczy. Dwóch następnych ich zastępuje i żelaznymi łańcuchami z nabitymi hakami kontynuuje bolesną masakrę... Już przy pierwszych uderzeniach Twoje zmiażdżone i poranione Ciało rozrywa się jeszcze bardziej, a Jego kawałki spadają na ziemię. Ukazują się nagie kości, a krew się leje tak bardzo, że tworzy jezioro krwi wokół kolumny.

 

Jezu mój, moja obnażona Miłości, podczas gdy Ty znajdujesz się pod tym gradem ciosów, ja obejmuję Twoje stopy, aby dzielić Twój ból i okryć się całkowicie Twoją drogocenną Krwią. Ale każdy cios, który otrzymujesz, jest raną dla mojego serca, głównie dlatego, że nadstawiwszy uszu, słyszę Twój jęk, który jest niedosłyszalny dla innych, ponieważ grad uderzeń zagłusza przestrzeń wokół. Wśród tych jęków mówisz: Wy wszyscy, którzy Mnie kochacie, przyjdźcie się uczyć heroizmu prawdziwej miłości! Przyjdźcie ugasić w mojej Krwi pragnienie waszych pasji, pragnienie tak wielu ambicji, tak wielu próżności i rozkoszy oraz tak wielu namiętności! W mojej Krwi znajdziecie lekarstwo na całe wasze zło.

 

Twoje jęki mówią dalej: Spójrz na Mnie, o Ojcze, jestem cały poraniony od tego gradu uderzeń. Ale to nie wystarczy. Chcę utworzyć tak wiele ran na swoim Ciele, żeby dać wszystkim duszom wystarczającą ilość schronień w Niebie mojego Człowieczeństwa i ukształtować w sobie ich zbawienie, a następnie pozwolić im przejść do Nieba mojej Boskości... Ojcze mój, niech każde uderzenie tego biczowania zadośćuczyni Ci za każdy, jeden po drugim, rodzaj grzechu. I jak te ciosy na Mnie spadają, tak też niech usprawiedliwią tych, którzy popełniają te grzechy. Niech te ciosy podbiją serca stworzeń i powiedzą im o mojej Miłości, i w ten sposób zmuszą ich do poddania się Mnie...

 

Gdy to mówisz, choć z ogromnym bólem, Twoja Miłość jest tak wielka, że niemal skłaniasz oprawców, aby uderzali Cię jeszcze silniej... Mój ogołocony z ciała Jezu, Twoja Miłość mnie przytłacza, czuję, że tracę zmysły. Twoja Miłość jest niezmordowana, podczas gdy kaci stracili siły i nie są w stanie kontynuować Twojej bolesnej masakry...

 

Przecinają już sznury, a Ty prawie martwy upadasz w swoją własną Krew. Widząc kawałki swojego Ciała, czujesz, że umierasz z bólu, gdyż w tych oddzielonych od siebie strzępach ciała widzisz potępione dusze. Twój ból jest tak wielki, że się dusisz w swojej własnej Krwi.

 

Jezu mój, pozwól, że Cię wezmę w swoje ramiona, aby choć trochę wzmocnić Cię moją miłością. Całuję Cię i moim pocałunkiem zamykam w Tobie wszystkie dusze. Tym sposobem nikt już nie pójdzie na zatracenie. Ty zaś udziel mi swojego błogosławieństwa.  

SIEDEMNASTA GODZINA

od 9 do 10 rano

Jezus cierniem ukoronowany i przedstawiony ludowi: „Oto Człowiek”. Jezus skazany na śmierć

 

Jezu mój, nieskończona Miłości, im dłużej patrzę na Ciebie, tym bardziej rozumiem, jak bardzo cierpisz... Jesteś cały w ranach, nie ma już na Tobie zdrowej części ciała. Oprawcy stawiają Cię na nogi, ale są wściekli, widząc, że w takich bólach, spoglądasz na nich z tak wielką miłością, widząc, że Twoje miłosne spojrzenie jak słodkie zachwycenie, jak wiele głosów błaga o więcej cierpień i o nowe cierpienia. I choć są okrutni, czynią to zmuszeni Twoją Miłością. A Ty nie możesz się utrzymać na nogach i ponownie upadasz w swoją własną krew. Oni zaś irytują się i popychaniem i uderzeniami doprowadzają Cię do miejsca, na którym Cię ukoronują cierniem. Miłości moja, jeśli mnie nie wzmocnisz swoim spojrzeniem miłości, nie będę w stanie dalej patrzeć, jak cierpisz. Czuję drżenie w kościach, serce mi łomocze i mam wrażenie, że umieram. Jezu, Jezu, pomóż mi!

 

A mój uwielbiony Jezus mówi do mnie: Córko moja, odwagi. Nie zmarnuj niczego z moich cierpień. Bacz pilnie na moje nauki. Muszę we wszystkim przerobić człowieka. Grzech pozbawił go korony i ukoronował go hańbą i wstydem, tak więc nie może się ukazać przed moim Majestatem. Grzech go zhańbił i sprawił, że stracił wszelkie prawa do czci i chwały... Toteż chcę być ukoronowany cierniem, aby włożyć koronę na czoło człowieka i przywrócić mu wszystkie prawa do wszelkiej czci i chwały. Moje ciernie będą dla mojego Ojca wynagrodzeniem i usprawiedliwieniem tak wielu grzechów popełnionych w myślach, zwłaszcza pychy. A dla każdego stworzonego umysłu będą głosami światła i błaganiem, ażeby Mnie nie znieważali. Tak więc przyłącz się do Mnie, módl się i wynagradzaj wspólnie ze Mną.

 

Ukoronowany Jezu, Twoi wrogowie, coraz bardziej okrutni, każą Ci usiąść. Zarzucają na Ciebie czerwoną płachtę, biorą koronę cierniową i z szatańską złością zakładają ją na Twoją uwielbioną głowę. Potem uderzeniami kija wbijają ciernie korony w Twoje czoło, a niektóre z nich docierają do Twoich oczu, uszu, kości głowy, a nawet tyłu szyi... Miłości moja, cóż za tortura! Cóż za niewypowiedziane cierpienie! Jak wiele okrutnych śmierci przeżywasz!

 

Krew spływa po Twojej Twarzy, tak że nie widać już nic prócz krwi. Ale pod tymi cierniami i pod tą krwią widać Twoje Najświętsze Oblicze, promieniujące dobrocią, pokojem i miłością... Kaci, chcąc dopełnić tragedii, zawiązują Ci oczy, wkładają trzcinę jako berło w Twoją dłoń i zaczynają swoje kpiny. Pozdrawiają Cię jako Króla Żydów, uderzają w Twoją koronę, policzkują Cię i mówią do Ciebie: Zgadnij, kto Cię uderzył!

 

Ty milczysz i odpowiadasz zadośćuczynieniem za ambicje tych, którzy dążą do zdobycia królestw, stanowisk i zaszczytów oraz za tych, którzy doszedłszy do tak wielkiej władzy, nie postępują uczciwie i przyczyniają się do upadku narodów i dusz sobie powierzonych, a ich złe przykłady popychają innych do zła i są przyczyną zguby dusz... Tą trzciną, którą ściskasz w dłoni, dajesz zadośćuczynienie za tak wiele dobrych dzieł, ale pozbawionych wewnętrznego ducha i dokonanych nawet w złych intencjach. Obelgami i zawiązaniem oczu dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy ośmieszają rzeczy najświętsze, dyskredytując i profanując je, oraz dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy zasłaniają oczy swojego umysłu, żeby nie dostrzec światła Prawdy. Tymi zawiązanymi oczami wypraszasz dla nas zdjęcie z nas zaślepienia namiętnościami, bogactwem i przyjemnościami.

 

Mój Królu Jezu, Twoi wrogowie kontynuują swoje zniewagi. Krwi, która spływa z Twojej Najświętszej Głowy, jest tak dużo, że dochodzi nawet do Twoich ust i sprawia, że Twój łagodny głos nie dociera do mnie w sposób wyraźny. Nie mogę zatem czynić tego, co Ty czynisz. Dlatego przychodzę w Twoje ramiona, pragnę podtrzymać Twoją głęboko zranioną i zbolałą głowę oraz chcę włożyć pod te ciernie moją głowę, ażeby poczuć ich ukłucia...

 

Ale gdy to mówię, mój Jezus wzywa mnie swoim spojrzeniem miłości. Natychmiast się przytulam do Jego Serca i staram się podtrzymać Jego głowę. Och, jak miło jest przebywać z Jezusem, nawet pośród tysiąca tortur!

 

A On mówi do mnie: Córko moja, te ciernie mówią, że chcę być obrany Królem każdego serca. Mnie się należą wszelkie rządy. Weź te ciernie i przebij nimi swoje serce, pozbaw je wszystkiego, co do Mnie nie należy. A następnie pozostaw w nim jeden cierń jako pieczęć, że to Ja jestem twoim Królem, i aby nic innego się do ciebie nie przedostało. Następnie obejdź wszystkie serca i je przebij, aby odprowadzić z nich wszelki odór pychy i zepsucia, jaki w sobie zawierają, oraz mianuj Mnie Królem każdego serca.

 

Miłości moja, serce mi się ściska, gdy Cię opuszczam. Dlatego proszę Cię, ogłusz moje uszy Twoimi cierniami, abym słyszała jedynie Twój głos. Przykryj moje oczy Twoimi cierniami, abym spoglądała tylko na Ciebie. Wypełnij moje usta Twoimi cierniami, tak aby mój język stał się niemy na wszystko, co mogłoby Cię znieważyć, a był swobodny w wielbieniu Cię i błogosławieniu we wszystkim. O mój Królu Jezu, otocz mnie cierniami, aby mnie one strzegły, chroniły i trzymały całą zwróconą ku Tobie. A teraz chcę zetrzeć Twoją Krew i Cię ucałować, gdyż widzę, że Twoi wrogowie prowadzą Cię do Piłata, który skaże Cię na śmierć... Miłości moja, pomóż mi kontynuować Twoją bolesną Drogę i pobłogosław mnie.

 

Jezus ponownie przed Piłatem, który pokazuje Go ludowi

 

​Mój ukoronowany Jezu, moje biedne serce, zranione Twoją Miłością i przeszyte Twoim bólem, nie może bez Ciebie żyć. Tak więc szukam Cię i znajduję Cię ponownie przed Piłatem. Ale cóż za wzruszający widok! Niebiosa są przerażone, a piekło drży ze strachu i gniewu... Życie mojego serca, moje oczy nie są w stanie znieść Twojego widoku bez wrażenia, że umieram. Ale porywająca siła Twojej Miłości zmusza mnie, abym się Tobie przyglądała, a dzięki temu mogła dobrze zrozumieć Twój ból. Tak więc wśród łez i wzdychań przypatruję się Tobie.

 

Jezu mój, jesteś nagi. Zamiast w szaty widzę Cię przybranego w krew. Widzę Twoje porozrywane Ciało, Twoje odkryte kości, Twoje Najświętsze Oblicze, które jest nie do poznania... Ciernie, wbite w Twoją Najświętszą głowę, docierają do Twoich oczu i Twarzy. Nie widzę nic prócz krwi, która spływa aż do ziemi i tworzy krwawy strumyk pod Twoimi stopami... Jezu mój, już Cię nie rozpoznaję. Do jakiego stanu zostałeś doprowadzony! Twój stan osiągnął absolutny szczyt poniżenia i cierpienia! Ach, już dłużej nie mogę znieść Twojego tak żałosnego widoku! Czuję, że umieram! Chciałabym zabrać Cię sprzed oblicza Piłata, aby zamknąć Cię w swoim sercu i zapewnić Ci odpoczynek. Moją miłością chciałabym uleczyć Twoje Rany, a Twoją Krwią zatopić cały świat, aby zamknąć w niej wszystkie dusze i przyprowadzić je do Ciebie jako zdobycz Twoich boleści.

 

A Ty, o cierpliwy Jezu, wydaje się, że z trudem spoglądasz na mnie przez ciernie i mówisz do mnie: Córko moja, przyjdź w te moje związane ramiona. Połóż swoją głowę na moim Sercu, a ujrzysz jeszcze dotkliwsze i bardziej gorzkie boleści, bo to, co widzisz na zewnątrz mojego Człowieczeństwa, jest tylko ujściem moich wewnętrznych boleści. Przysłuchuj się uderzeniom mojego Serca, a usłyszysz, że wynagradzam niesprawiedliwość rządzących; ucisk ubogich i niewinnych, nad którymi przedkładani są winni; pychę tych, którzy dla zachowania stanowisk, pozycji i bogactw nie przejmują się złamaniem wszelkiego prawa ani skrzywdzeniem bliźniego, zamykając oczy na światło Prawdy. Tymi cierniami pragnę roztrzaskać ducha pychy «ich dostojności», a otworami, jakie robią w mojej głowie, chcę sobie utorować drogę w ich umysłach, aby uporządkować w nich wszystko zgodnie ze światłem Prawdy... Będąc tak upokorzonym przed tym niesprawiedliwym sędzią, chcę dać do zrozumienia wszystkim, że jedynie cnota jest tym, co ustanawia człowieka królem samego siebie, i nauczam tych, którzy rządzą, że cnota w połączeniu z właściwą wiedzą jest jedyną godną rządzenia i zdolną do rządzenia. Tylko ona potrafi sprawować władzę nad innymi, podczas gdy wszystkie inne godności nieposiadające cnoty są niebezpieczne i godne potępienia... Córko moja, powtarzaj moje wynagrodzenia i zwracaj nadal baczną uwagę na moje cierpienia.

 

Jezu, Miłości moja, dostrzegam, że Piłat drży, widząc Cię w tak żałosnym stanie, i poruszony do głębi woła: Czyż możliwa jest taka potworność w ludzkich sercach? Ach, nie to było moją wolą, gdy Go skazywałem na ubiczowanie!

 

Aby Cię uwolnić z rąk wrogów i znaleźć bardziej uzasadnioną do tego podstawę (całkowicie spokojny, odwraca od Ciebie swoje spojrzenie, gdyż nie może znieść Twojego zbyt bolesnego widoku), ponownie Cię zapytuje: Ale powiedz mi, co żeś uczynił. Twoi ludzie wydali Cię w moje ręce. Powiedz mi, czy Ty jesteś Królem. Jakie jest Twoje Królestwo?

 

Na grad pytań Piłata Ty, o mój Jezu, nie dajesz żadnej odpowiedzi i zamykając się w sobie, myślisz o zbawieniu mojej biednej duszy za cenę tak wielu boleści. A Piłat, widząc, że mu nie odpowiadasz, dodaje: Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Cię lub skazać? A Ty, Miłości moja, chcąc, aby światło prawdy zajaśniało w umyśle Piłata, odpowiadasz: Nie miałbyś nade Mną żadnej władzy, gdyby Ci jej nie dano z Góry. Jednak Ci, którzy wydali Mnie w twoje ręce, popełnili cięższy grzech niż twój.

 

Piłat, jakby poruszony słodyczą Twojego głosu, niezdecydowany i z sercem pełnym niepokoju, sądząc, że serca Żydów bardziej budzą litość, postanawia pokazać Cię z tarasu, mając nadzieję, że się zlitują, gdy zobaczą Cię tak umęczonego, a on w ten sposób będzie mógł Cię uwolnić.

 

Cierpiący Jezu, moje serce omdlewa, gdy widzę, jak kroczysz za Piłatem. Z trudem się poruszasz, zgięty pod tą okropną koroną z cierni. Krew znaczy Twoje kroki i gdy wychodzisz, słyszysz wzburzony tłum, który z niepokojem czeka na Twój wyrok.

 

Piłat wymusza ciszę, aby przyciągnąć uwagę wszystkich i aby wszyscy mogli go usłyszeć. Ze wstrętem chwyta dwa końce czerwonego płaszcza, który okrywa Twoją pierś i plecy, unosi je, żeby pokazać wszystkim, do jakiego stanu zostałeś doprowadzony, i głośno mówi: ECCE HOMO! Oto Człowiek! Spójrzcie na Niego, już nie jest podobny do człowieka! Przypatrzcie się Jego ranom, jest już nie do poznania! Jeśli uczynił zło, odcierpiał już wystarczająco, a nawet za dużo. Żałuję, że kazałem Mu tak cierpieć. Uwolnijmy Go zatem!

 

Jezu, Miłości moja, pozwól, że Cię podtrzymam, bo widzę, jak się chwiejesz, nie mogąc się utrzymać na nogach pod ciężarem tak wielu boleści... Ach, w tej uroczystej chwili decyduje się Twój los. Gdy Piłat wypowiada te słowa, zapada głęboka cisza w Niebie, na ziemi i w piekle... Potem jakby jednogłośnie słyszę krzyk wszystkich: Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! Za wszelką cenę chcemy Jego śmierci!

 

Jezu, moje Życie, widzę, że drżysz... Wołanie o śmierć dociera do Twojego Serca, a w tych głosach słyszysz głos Twojego drogiego Ojca, który mówi: Synu mój, chcę Twojej śmierci, i to śmierci na Krzyżu!... Ach, słyszysz również swoją drogą Mamę, która choć jest zraniona i zasmucona, jak echo powtarza za Twoim drogim Ojcem: Synu, chcę Twojej śmierci!... Aniołowie, święci, piekło, wszyscy jednym głosem wołają: ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! Nie ma więc duszy, która by chciała, abyś pozostał przy życiu... Och, och, ja również z największym wstydem, z bólem i zgrozą czuję się zmuszona przez najwyższą siłę, aby wołać: ukrzyżuj Go! Jezu mój, przebacz mi, jeśli i ja, nędzna grzesznica, chcę Twojej śmierci! Jednak proszę Cię, pozwól mi umrzeć razem z Tobą...

 

Ty tymczasem, o mój udręczony Jezu, poruszony moim bólem, wydaje się, że mówisz do mnie: Córko moja, przytul się do mojego Serca i dziel mój ból i moje zadośćuczynienie. Chwila jest podniosła, musi zapaść decyzja, albo moja śmierć, albo śmierć wszystkich stworzeń... W tym momencie dwa strumienie wpływają do mojego Serca. W jednym są dusze, które, jeśli chcą mojej śmierci, to dlatego, że chcą znaleźć we Mnie Życie. W ten sposób, gdy Ja przyjmuję śmierć za nie, one uwalniane są od wiecznego potępienia, a bramy Nieba otwierają się na ich przyjęcie... W drugim strumieniu są dusze, które pragną mojej śmierci z nienawiści i dla potwierdzenia swojego potępienia. Moje Serce przeszyte jest bólem i odczuwa śmierć każdej z nich, a nawet boleści piekielne... Moje Serce nie może znieść tego gorzkiego bólu. Czuję śmierć z każdym uderzeniem serca i z każdym oddechem i powtarzam: dlaczego tyle krwi będzie przelanej daremnie? Dlaczego moje cierpienia będą bezowocne dla tak wielu? Ach, córko, podtrzymaj Mnie, gdyż nie mogę już dłużej tego znieść! Dziel ze Mną mój ból. Niech twoje życie będzie nieustanną ofiarą, aby zbawiać dusze i łagodzić moje tak straszliwe cierpienia.

 

Jezus skazany na śmierć

 

Serce moje, Jezu, Twój ból jest moim i jak echo powtarzam Twoje zadośćuczynienia.

 

Ale widzę, że Piłat jest zaskoczony i pospiesznie mówi: Jak to? Mam ukrzyżować waszego Króla? Nie znajduję w Nim winy, aby Go skazać!

 

A Żydzi krzyczą, zagłuszając wszystko wokół: Nie mamy innego króla jak tylko Cezara i jeśli Go nie skażesz, nie jesteś przyjacielem Cezara! Precz, precz! Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!

 

Piłat, nie wiedząc, co zrobić, i z obawy, że zostanie pozbawiony władzy, rozkazuje przynieść naczynie z wodą. I umywając ręce, mówi: Nie jestem winny Krwi tego Sprawiedliwego. I skazuje Cię na śmierć.

 

Ale Żydzi krzyczą: Krew Jego niech spadnie na nas i na nasze dzieci!

 

A widząc, że zostałeś skazany, radują się, klaszczą w dłonie, gwiżdżą i krzyczą, podczas gdy Ty, o Jezu, dajesz zadośćuczynienie za tych, którzy znaleźli się na wysokim stanowisku i którzy żeby nie stracić swojej pozycji, łamią z próżnej trwogi najświętsze prawa, nie przejmując się upadkiem całych narodów, popierając nikczemnych i skazując niewinnych. Dajesz też zadośćuczynienie za tych, którzy popełniwszy grzech, podsycają gniew Boży do wymierzenia im kary. A gdy dajesz za to zadośćuczynienie, Serce Ci krwawi z bólu, gdyż widzisz naród przez Ciebie wybrany, a obłożony teraz klątwą z Nieba. Klątwę tę oni sami z własnej woli na siebie ściągnęli, przypieczętowując ją Twoją Krwią, którą przeklęli! Ach, Twoje Serce omdlewa! Pozwól, że Cię podtrzymam w swoich dłoniach, czyniąc moim Twoje zadośćuczynienie i Twój ból... Ale Twoja Miłość popycha Cię jeszcze wyżej i niecierpliwie wyglądasz już Krzyża!

OSIEMNASTA GODZINA

od 10 do 11 rano

Jezus bierze Krzyż i wyrusza na Kalwarię, gdzie zostaje obnażony

 

Jezu mój, Miłości nienasycona, widzę, że nie dajesz sobie chwili wytchnienia. Słyszę Twoje pragnienie miłości i Twój ból. Twoje Serce łomocze i z każdym uderzeniem słyszę wybuchy, męczarnie i porywy miłości. Nie mogąc opanować ognia, który Cię pochłania, tracisz oddech, jęczysz i wzdychasz. A z każdym jękiem słyszę, jak mówisz: „Krzyż!”. Każda kropla Twojej Krwi powtarza: „Krzyż!”. Wszystkie Twoje boleści, w których pływasz jak w bezkresnym morzu, powtarzają między sobą: „Krzyż!”. I wydajesz okrzyk: O ukochany i wytęskniony Krzyżu, tylko Ty zbawisz moje dzieci, w Tobie więc skupiam całą swoją Miłość!

Drugie ukoronowanie cierniem

 

​Tymczasem Twoi wrogowie wprowadzają Cię z powrotem do Pretorium i zdejmują z Ciebie czerwony płaszcz, aby ponownie Cię ubrać w Twoje szaty. Ale, och, ileż bólu! Bardziej znośne byłoby dla mnie umrzeć niż widzieć Cię tak cierpiącego... Płaszcz zaczepia się o koronę i nie mogą go odczepić, toteż z niespotykanym dotąd okrucieństwem zdzierają wszystko razem, zarówno płaszcz, jak i koronę. Przy okrutnym szarpnięciu wiele cierni się łamie i pozostaje wbitych w Twoją Najświętszą Głowę. Krew się leje strumieniami, a Twój ból jest tak wielki, że aż jęczysz. Ale wrogowie, nie zwracając uwagi na Twoje tortury, ponownie odziewają Cię w szatę, ponownie nakładają Ci koronę i na siłę wciskając ją na Twoją głowę, sprawiają, że ciernie docierają do Twoich oczu i uszu. I nie ma już miejsca na Twojej Najświętszej Głowie, które nie czułoby ukłuć tymi cierniami... Twój ból jest tak wielki, że się chwiejesz pod tymi okrutnymi rękami, drżysz od stóp do głów. Prawie umierasz pośród tych okropnych męczarni. Oczami zamglonymi i wypełnionymi krwią z trudem na mnie spoglądasz i prosisz mnie o pomoc w tak wielkim bólu...

 

Jezu mój, Królu Boleści, pozwól, że Cię podtrzymam i przytulę do swojego serca. Chciałabym wziąć ogień, który Cię pochłania, aby zamienić Twoich wrogów w popiół, a Ciebie ocalić. Ale Ty tego nie chcesz, ponieważ Twoja tęsknota za Krzyżem staje się żarliwsza. Na tym Krzyżu chcesz natychmiast złożyć siebie w ofierze, nawet za Twoich własnych wrogów...

 

Ale gdy Cię przytulam do mojego serca, Ty mnie przytulasz do Twojego i mówisz do mnie: Córko moja, pozwól Mi wylać moją Miłość. Wynagradzaj ze Mną za tych, którzy czyniąc dobro, okrywają Mnie hańbą. Ci Żydzi przyoblekają Mnie w moje szaty, aby bardziej Mnie skompromitować przed ludźmi i przekonać ich, że jestem zbrodniarzem. Czynność ubierania Mnie była pozornie dobra, ale w rzeczywistości była zła... Ach, jakże wielu spełnia dobre uczynki, udziela sakramentów lub je przyjmuje z ludzkim, a nawet złym zamiarem! Ale dobro źle uczynione przynosi zatwardziałość. Ja zaś chcę być ukoronowany po raz drugi, znosząc dotkliwsze cierpienie niż za pierwszym razem, ażeby przełamać tę zatwardziałość i moimi cierniami przyciągnąć ich do siebie... Ach, córko moja, ta druga koronacja jest dla Mnie jeszcze boleśniejsza. Czuję, jak gdyby moja głowa pływała w kolcach, i przy każdym poruszeniu, które czynię, lub przy każdym pchnięciu, które Mi zadają, ponoszę wiele okrutnych śmierci... Naprawiam w ten sposób zły zamiar znieważania. Wynagradzam za tych, którzy bez względu na stan duszy, w jakim się znajdują, zamiast myśleć o własnym uświęceniu, zajmują się zbędnymi rzeczami i odrzucają moją łaskę, i w ten sposób zadają mi jeszcze dotkliwsze ukłucia cierniami. Ja tymczasem jestem zmuszony jęczeć, płakać krwawymi łzami i łaknąć ich zbawienia. Ach, robię wszystko, aby ich kochać, a oni robią wszystko, aby Mnie obrażać! Przynajmniej ty jedna nie pozostawiaj Mnie samego w moim bólu i zadośćuczynieniu.

 

Jezus obejmuje Krzyż

 

Moja udręczona Dobroci, wynagradzam wraz z Tobą i cierpię wraz z Tobą, ale widzę, że Twoi wrogowie zrzucają Cię ze schodów. Wściekły lud z niecierpliwością czeka na Ciebie. Przygotowali już dla Ciebie Krzyż, którego oczekujesz z wielką tęsknotą. Spoglądasz na Niego z miłością i pewnym krokiem podchodzisz, aby Go objąć. Ale najpierw Go całujesz i gdy dreszcz zadowolenia przebiega po Twoim Najświętszym Człowieczeństwie, ponownie z największą radością patrzysz na Niego oraz odmierzasz Jego długość i szerokość... Ustanawiasz w Nim porcję dla wszystkich stworzeń, odpowiedni posag, aby powiązać je z Boskością węzłem małżeńskim i przywrócić im dziedzictwo Królestwa Niebieskiego. A następnie, nie mogąc utrzymać w sobie miłości, z jaką ich kochasz, ponownie całujesz Krzyż i mówisz do Niego: Uwielbiony Krzyżu, nareszcie Cię obejmuję! To Ty byłeś tęsknotą mojego Serca, męczeństwem mojej Miłości. Ale Ty, o Krzyżu, ociągałeś się aż do dzisiaj, podczas gdy moje kroki zawsze ku Tobie były skierowane. Krzyżu Święty, to Ty byłeś celem moich pragnień, celem mojego życia tu, na ziemi. W Tobie skupiam całą moją Istotę. W Tobie umieszczam wszystkie moje dzieci. Ty będziesz ich życiem i światłem, ich obroną, pieczą i siłą. Ty będziesz wspierał je we wszystkim i w chwale przyprowadzisz je do Mnie, do Nieba... O Krzyżu, Katedro Mądrości, tylko Ty będziesz uczył prawdziwej świętości, tylko Ty będziesz kształtował bohaterów, siłaczy, męczenników i świętych. Wspaniały Krzyżu, Ty jesteś moim Tronem, a ponieważ Ja muszę odejść z tej ziemi, Ty pozostaniesz zamiast Mnie. Tobie daję w posagu wszystkie dusze. Pilnuj i zbaw je dla Mnie, Tobie je powierzam.

 

Wypowiadasz te słowa i z niecierpliwością kładziesz krzyż na swoje ramiona... Ach, mój Jezu, ten krzyż jest za lekki dla Twojej Miłości, ale do wagi tego krzyża dodane są wszystkie nasze grzechy, tak ogromne i niezgłębione jak przestrzeń nieba. Ty, moja wycieńczona Dobroci, czujesz się przytłoczony ciężarem tak wielu grzechów. Twoja Dusza jest przerażona ich widokiem i czujesz ból każdego grzechu. Twoja Świętość jest wstrząśnięta tak wielką brzydotą. A ponieważ krzyż się obniża na Twoich ramionach, Ty się zataczasz i tracisz oddech, a z Twojego Najświętszego Człowieczeństwa spływa śmiertelny pot.

 

Jezu, Miłości moja, nie mam serca, aby zostawić Cię samego. Chcę dzielić z Tobą ciężar krzyża. I aby Cię uwolnić od ciężaru grzechów, obejmuję Twoje stopy. W imieniu wszystkich stworzeń chcę dać Ci miłość za tego, kto Cię nie kocha, chwałę za tego, kto Tobą pogardza, oraz błogosławieństwo, dziękczynienie i posłuszeństwo za wszystkich... Za każdą obelgę, którą otrzymasz, zamierzam jako zadośćuczynienie ofiarować Ci całą moją istotę. Moimi czynami chcę przeciwstawić zniewagi, których doznajesz od stworzeń, oraz pocieszyć Cię pocałunkami i nieustannymi aktami miłości. Ale widzę, że jestem zbyt nędzna. Potrzebuję Ciebie, aby dać Ci prawdziwe zadośćuczynienie. Dlatego przyłączam się do Twojego Najświętszego Człowieczeństwa i wspólnie z Tobą przyłączam moje myśli do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za moje złe myśli i za złe myśli każdego. Przyłączam moje oczy do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za złe spojrzenia. Przyłączam moje usta do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za bluźnierstwa i za złe rozmowy. Przyłączam moje serce do Twojego, aby Ci zadośćuczynić za złe skłonności, złe pragnienia i złe uczucia... Jednym słowem, chcę Ci dać takie samo zadośćuczynienie, jakie daje Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, i przyłączyć się do Twojej bezgranicznej Miłości dla każdego i do ogromnego dobra, jakie dajesz każdemu. Ale nie jestem jeszcze zadowolona. Chcę się przyłączyć do Twojej Boskości, aby rozproszyć w Niej swoją nicość i oddać Ci w ten sposób wszystko...

 

Pełna boleści droga na Kalwarię

 

​Mój cierpliwy Jezu, widzę, że stawiasz pierwsze kroki pod ogromnym ciężarem krzyża. Ja zaś łączę moje kroki z Twoimi i gdy Ty, słaby, tracący wiele krwi oraz chwiejący się, będziesz bliski upadku, ja będę u Twojego boku, aby Cię podtrzymać. Podłożę pod krzyż moje ramiona, aby dzielić z Tobą jego ciężar. Ty zaś nie pogardzaj mną, ale przyjmij mnie jako swoją wierną towarzyszkę.

 

O Jezu, spoglądasz na mnie i widzę, że wynagradzasz za tych, którzy nie dźwigają z uległością swoich krzyży. Przeciwnie, przeklinają, złoszczą się, popełniają samobójstwa i morderstwa. Ty zaś wypraszasz dla wszystkich miłość do własnego krzyża i pogodzenie się z nim. Ale Twój ból jest tak ogromny, że czujesz się przygnieciony ciężarem krzyża...

 

Stawiasz zaledwie pierwsze kroki i już pod nim upadasz. I gdy upadasz, uderzasz się o kamienie. Ciernie wbijają się głębiej w Twoją głowę, a wszystkie Twoje rany powiększają się i krwawią jeszcze bardziej. A ponieważ nie masz siły, aby się podnieść, Twoi rozgniewani wrogowie za pomocą kopniaków i szturchańców próbują postawić Cię na nogi. Moja przewrócona na ziemię Miłości, pozwól, że pomogę Ci wstać, pocałuję Cię, oczyszczę z krwi i wspólnie z Tobą wynagrodzę za tych, którzy grzeszą z powodu niewiedzy, niestałości oraz słabości. Proszę Cię, abyś zapewnił pomoc tym duszom. Życie moje, Jezu, Twoi wrogowie, zadając Ci niewypowiedziane cierpienie, stawiają Cię na nogi. I gdy idziesz chwiejnym krokiem, słyszę Twój ciężki oddech. Twoje Serce bije coraz mocniej i nowe boleści przeszywają je intensywnie... Potrząsasz głową, aby usunąć krew zalewającą Twoje oczy, i spoglądasz pełen troski... Ach, mój Jezu, zrozumiałam wszystko. To Twoja Mama, która jak pełna boleści gołębica poszukuje Ciebie, chce Ci powiedzieć swoje ostatnie słowo i otrzymać Twoje ostatnie spojrzenie. Czujesz Jej boleść, a w Twoim Sercu Jej rozdarte Serce, poruszone i zranione Jej i Twoją Miłością... Widzisz, jak przeciska się przez tłum i za wszelką cenę chce Cię zobaczyć, objąć i pożegnać się z Tobą po raz ostatni. Ale jesteś jeszcze bardziej zraniony, widząc Jej śmiertelną bladość oraz wszystkie Twoje boleści odtworzone w Niej siłą miłości... Jeśli Ona żyje, to jedynie za sprawą cudu Twojej Wszechmocy.

 

Kierujesz swoje kroki w Jej kierunku, ale z trudem możecie wymienić Wasze spojrzenia... O rozdarcie tych Dwojga Serc! Żołnierze to dostrzegają i popychaniem i szturchańcami nie dopuszczają do ostatniego pożegnania się Mamy i Syna. Boleść Obydwojga jest tak wielka, że Twoja Mama kamienieje z bólu i niemal umiera. Wierny Jan i pobożne niewiasty podtrzymują Ją, gdy Ty ponownie upadasz pod krzyżem... Twoja Bolesna Mama czyni więc swoją duszą to, czego nie może swoim ciałem, bo zostało Jej to zabronione. Wnika w Ciebie, czyni Wolę Ojca Przedwiecznego swoją i łącząc się z Tobą we wszystkich Twoich boleściach, sprawuje wobec Ciebie urząd Mamy. Całuje Cię, oddaje Ci zadośćuczynienie, łagodzi Twój ból i wlewa balsam swojej bolesnej miłości we wszystkie Twoje rany.

 

Mój cierpiący Jezu, ja także przyłączam się do zranionej Mamy. Czynię wszystkie Twoje boleści moimi i w każdej kropli Twojej Krwi i w każdej ranie chcę być dla Ciebie Mamą. Wspólnie z Nią i z Tobą daję zadośćuczynienie za wszystkie niebezpieczne spotkania oraz za tych, którzy narażają się na grzech lub którzy, zmuszeni do narażania się, stają się zniewoleni przez grzech.

 

Ty tymczasem jęczysz, przewrócony pod Krzyżem. Żołnierze obawiają się, że możesz umrzeć pod ciężarem tylu męczarni i z powodu utraty dużej ilości krwi. Mimo to za pomocą batów i kopniaków z trudem udaje im się ponownie postawić Cię na nogi... Oddajesz w ten sposób zadośćuczynienie za powtarzające się upadki w grzech i za grzechy ciężkie popełniane przez wszystkie grupy ludzi. Modlisz się za zatwardziałych grzeszników i płaczesz krwawymi łzami za ich nawrócenie.

 

Moja umęczona Miłości, gdy za Tobą podążam w zadośćuczynieniu, widzę, że nie wytrzymujesz ogromnego ciężaru krzyża. Drżysz cały. Ciernie wbijają się jeszcze głębiej w Twoją Najświętszą głowę z powodu nieustannych ciosów, które otrzymujesz. Krzyż ze względu na swój ogromny ciężar wgniata się w Twoje ramię, przez co powstaje tak głęboka rana, że odsłania kości... Przy każdym kroku wydaje się, że umierasz i nie możesz iść dalej, ale Twoja Miłość, która może wszystko, dodaje Ci sił. I gdy czujesz, jak Krzyż wbija się w Twoje ramię, wynagradzasz ukryte grzechy, które przez to, że nie są wynagrodzone, zwiększają okrucieństwo Twojej Męki. Jezu mój, pozwól, że podłożę swoje ramię pod krzyż, aby przynieść Ci ulgę, i wynagrodzę razem z Tobą wszystkie ukryte grzechy.

 

A ponieważ Twoi wrogowie obawiają się, że możesz umrzeć pod Krzyżem, zmuszają Cyrenejczyka, aby Ci pomógł go dźwigać. On, niechętnie i narzekając, pomaga Ci, nie z miłości, ale z przymusu. W Twoim Sercu odbija się wówczas echo wszystkich narzekań tych, którzy cierpią, ich brak uległości, bunt, gniew i pogarda w cierpieniu. Ale jesteś jeszcze głębiej zraniony, gdy widzisz, że dusze Tobie poświęcone, dusze, które powołujesz jako towarzyszki i pomoc w swoim cierpieniu, uciekają od Ciebie. A jeśli za pomocą cierpienia przyciągasz je do siebie, ach, one same uwalniają się z Twoich ramion, żeby szukać przyjemności. W ten sposób pozostawiają Cię samego w cierpieniu. Jezu mój, podczas gdy wynagradzam razem z Tobą, proszę Cię, abyś ścisnął mnie w swoich ramionach, i to tak mocno, żeby nie było cierpienia, które znosisz, a w którym ja również bym nie uczestniczyła, aby się przeobrazić w te dusze i wynagrodzić Ci za to, że zostałeś opuszczony przez wszystkie stworzenia.

 

Mój wycieńczony Jezu, jesteś cały zgarbiony i z trudem się poruszasz. Ale widzę, że się zatrzymujesz i spoglądasz wokół. Serce moje, co jest? Co byś chciał? Ach, to Weronika, która nie obawiając się niczego, odważnie ociera chustą Twoją Twarz, całą pokrytą krwią. Ty zaś odbijasz na chuście oznakę swojego zadowolenia... Mój hojny Jezu, ja też pragnę Cię osuszyć, i to nie chustą, lecz całą moją istotą chcę Cię wesprzeć. Chcę wniknąć w Twoje wnętrze i dać Ci, o Jezu, uderzenie serca za uderzenie serca, oddech za oddech, uczucie za uczucie, pragnienie za pragnienie. Zanurzam się w Twój Najświętszy Umysł i przetaczając w bezmiarze Twojej Woli wszystkie te uderzenia serca, oddechy, uczucia i pragnienia, chcę je rozmnożyć w nieskończoność... O mój Jezu, chcę utworzyć fale uderzeń serca, aby żadne złe uderzenie nie odbiło się w Twoim Sercu, a w ten sposób będę mogła złagodzić całą Twoją wewnętrzną gorycz. Chcę utworzyć fale uczuć i pragnień, aby oddalić wszystkie złe uczucia i pragnienia, które nawet w najmniejszym stopniu mogłyby zasmucić Twoje Serce. Chcę utworzyć fale oddechów i myśli, aby oddalić jakikolwiek oddech lub jakąkolwiek myśl, które by mogły sprawić Ci nawet najmniejszą przykrość. Będę na straży, o Jezu, aby już nic więcej nie mogło Cię zmartwić i dodać do Twojej boleści nowej goryczy... O Jezu, spraw, aby całe moje wnętrze pływało w bezmiarze Twojego. W ten sposób zdobędę dostatecznie dużo Twojej Miłość i Twojej Woli, żeby nie wpuścić do Twojego wnętrza złej miłości i złej woli, które by mogły sprawić Ci przykrość.

 

Tymczasem Twoi wrogowie, źle postrzegając czyn Weroniki, biją Cię, popychają i zmuszają do ruchu... Kilka następnych kroków i znowu przystajesz, ale Twoja Miłość nie ustaje pod ciężarem tak wielu boleści. I widząc pobożne niewiasty, które rozpaczają z powodu Twojego cierpienia, zapominasz o sobie i je pocieszasz, mówiąc do nich: Córki, nie płaczcie nad moim bólem, ale nad waszymi grzechami i nad waszymi dziećmi...

 

Cóż za podniosła lekcja! Jakże słodkie są Twoje słowa! O Jezu, wraz z Tobą wynagradzam brak miłości i proszę Cię o łaskę, abym zapomniała o sobie i pamiętała tylko o Tobie.

 

Ale Twoi wrogowie, słysząc Cię mówiącego, wpadają w szał. Ciągną Cię za sznury i popychają z taką złością, że się przewracasz. I gdy upadasz, uderzasz się o kamienie. Ciężar krzyża jest dla Ciebie udręką i czujesz, że umierasz. Pozwól, że Cię podtrzymam i moimi rękami ochronię Twoją Najświętszą Twarz!... Widzę, że dotykasz [twarzą] ziemi, a Twoje usta napełniają się krwią. Ale Twoi wrogowie chcą Cię postawić na nogi. Ciągną Cię za sznury, podnoszą za włosy i kopią, ale wszystko na próżno... Ty umierasz, mój Jezu! Co za boleść! Serce pęka mi z bólu! I niemal wlokąc, prowadzą Cię na Kalwarię. Podczas gdy Cię ciągną, słyszę, jak wynagradzasz wszystkie zniewagi, których dopuszczają się dusze poświęcone Tobie i które nakładają na Ciebie tak ogromny ciężar, że niezależnie od tego, jak bardzo starasz się podnieść, nie możesz tego uczynić. Tak wleczony i deptany, docierasz na Kalwarię, pozostawiając za sobą czerwone ślady Twojej drogocennej Krwi.


Jezus obnażony i ukoronowany cierniem po raz trzeci

Ale tutaj czekają na Ciebie nowe cierpienia. Ponownie Cię obnażają i zrywają z Ciebie szatę i koronę cierniową. Ach, jęczysz, gdy czujesz ciernie wyrywane z Twojej głowy. I gdy zdzierają z Ciebie szatę, wyrywają również rozerwane i przyklejone do niej kawałki Twojego Ciała... Rany się otwierają, Krew strużkami spływa na ziemię, a ból jest tak wielki, że upadasz niemal martwy. Ale nie wzbudzasz współczucia u nikogo, moja Dobroci. Przeciwnie, z bestialską furią ponownie zakładają na Ciebie koronę cierniową, wbijają ją bardzo mocno, a boleść z powodu rozdarcia ran i wyrywania włosów pełnych zakrzepłej krwi jest tak wielka, że tylko aniołowie są w stanie powiedzieć, co Ty cierpisz. Ale oni, przerażeni, odwracają swoje niebiańskie spojrzenia i płaczą... Mój obnażony Jezu, pozwól, że Cię przytulę do swojego serca, aby Cię ogrzać, bo widzę, że drżysz i że zimny i śmiertelny pot wystąpił na Twoim Najświętszym Człowieczeństwie... Jak bardzo chciałabym Ci oddać moje życie i moją krew, aby zastąpić nimi Twoje, które Ty straciłeś, aby dać mi Życie!

 

Jezus tymczasem, jakby patrząc na mnie swoimi zamglonymi i umierającym oczami, zdaje się mówić do mnie: Córko moja, jak wiele kosztują Mnie dusze! Tutaj jest miejsce, gdzie oczekuję wszystkich, aby ich zbawić, i gdzie chcę dać zadośćuczynienie za grzechy tych, którzy upadają poniżej poziomu zwierzęcia i tak upierają się, aby Mi ubliżyć, że dochodzą do tego, iż nie potrafią żyć bez popełniania grzechów. Ich umysł staje się ślepy i grzeszą jak szaleni. Oto dlaczego ukoronowano Mnie cierniem po raz trzeci... A moim obnażeniem daję zadośćuczynienie za tych, którzy noszą luksusowe i nieprzyzwoite szaty, za grzechy przeciwko skromności i za tych, którzy są tak przywiązani do bogactw, zaszczytów i przyjemności, że czynią z nich boga w swoich sercach. Ach tak, każda z tych zniewag jest śmiercią, którą odczuwam, i jeśli nie umieram, to dlatego, że Wola mojego Ojca Przedwiecznego zadecydowała, że to nie jest jeszcze moment mojej śmierci!

 

Moja obnażona Dobroci, podczas gdy wynagradzam wraz z Tobą, proszę Cię, abyś Twoimi Najświętszymi rękami obnażył mnie ze wszystkiego i nie pozwolił żadnym złym uczuciom wniknąć do mojego serca. Czuwaj nad nim, otocz je swoim bólem i napełnij swoją Miłością. Niech moje życie nie będzie niczym innym jak tylko powtórzeniem Twojego. Zatwierdź Twoim błogosławieństwem moje obnażenie. Pobłogosław mnie z serca i daj mi siłę, abym mogła uczestniczyć w Twoim bolesnym ukrzyżowaniu i być ukrzyżowaną razem z Tobą.

DZIEWIĘTNASTA GODZINA

od 11 rano do 12 w południe

Jezus ukrzyżowany

Część pierwsza: Ukrzyżowanie

 

Jezu, Miłości moja, już zdarli z Ciebie szaty. Twoje Najświętsze Ciało jest tak poszarpane, że wyglądasz jak owca obdarta ze skóry... Widzę, że drżysz, podczas gdy wrogowie przygotowują Ci krzyż. I nie mogąc się utrzymać na nogach, upadasz na ziemię, tu na tej górze. Moja Dobroci i moje Wszystko, serce mi się ściska z bólu, gdy na Ciebie spoglądam i widzę krew spływającą ze wszystkich miejsc Twojego Najświętszego Ciała, które jest okaleczone od stóp do głów.

 

Twoi wrogowie, zmęczeni, ale jeszcze nienasyceni, obnażając Cię, zerwali koronę cierniową z Twojej głowy, zadając Ci nieopisany ból. A potem znowu wbili ją na Ciebie, powodując niebywałe cierpienie i okaleczając Twoją Najświętszą Głowę nowymi ranami... Ach, Ty naprawiasz przewrotność i upór w grzechu, zwłaszcza grzechu pychy. Jezu, widzę, że gdyby miłość nie popychała Cię jeszcze wyżej, to umarłbyś na skutek przenikliwego bólu, jaki cierpiałeś podczas tego trzeciego koronowania cierniem. Ale widzę, że już nie jesteś w stanie znieść tego bólu i oczami przysłoniętymi krwią spoglądasz, czy przynajmniej jedna osoba podejdzie do Ciebie, aby Cię podtrzymać w tak wielkim cierpieniu i zamęcie...

 

Moja słodka Dobroci, moje drogie Życie, tutaj nie jesteś sam jak podczas nocy swojej Męki. Jest tu bolejąca Mama, która z rozdartym Sercem przeżywa tyle razy śmierć, ile razy Ty znosisz ból. Jest tu również wierny Jan. Zaniemówił on na skutek tak silnego bólu, jaki odczuwa z powodu Twojej Męki. Jest to góra kochających. Nie możesz zostać sam... Powiedz mi, Jezu, Miłości moja, kogo chcesz do podtrzymania Cię w tak ogromnym bólu. Och, pozwól, że ja Cię podtrzymam. To ja najbardziej tego potrzebuję. Kochana Mama wraz z innymi ustępuje mi miejsca i już jestem, Jezu, podchodzę do Ciebie. Obejmuję Cię i proszę, abyś położył Twoją głowę na moim ramieniu i dał mi odczuć Twoje ciernie na mojej głowie...

Nie tylko chcę poczuć Twoje ciernie, lecz także pragnę obmyć Twoją drogocenną Krwią, która spływa z Twojej głowy, wszystkie moje myśli, aby mogły być w ciągłym ruchu, dając Ci zadośćuczynienie za wszelkie obelgi, jakich stworzenia dopuszczają się w myślach...

 

Jezu, Miłości moja, przytul się do mnie! Chcę pocałować kropla po kropli Krew, która spływa po Twoim Najświętszym Obliczu, i podczas gdy otaczam ją czcią, proszę Cię, niech każda z tych kropli będzie światłem dla umysłu każdego stworzenia, aby nikt nie mógł Cię obrażać złymi myślami.

 

O Jezu, widzę, że spoglądasz na Krzyż, który Twoi wrogowie dla Ciebie przygotowują. Słyszysz uderzenia, jakie czynią, kiedy robią dziury, do których Cię przybiją. O mój Jezu, słyszę, jak Twoje Serce bije gwałtownie oraz drży, pragnąc, choć z nieopisanym bólem, tego najbardziej przez Ciebie pożądanego łoża, w którym przypieczętowujesz w sobie zbawienie naszych dusz. I słyszę, jak mówisz: Miłości moja, kochany Krzyżu, moje drogocenne łoże, byłeś moim męczeństwem w życiu, a teraz jesteś moim wytchnieniem! Ach, Krzyżu, przyjmij mnie szybko w swoje ramiona. Z niecierpliwością cię oczekuję! Krzyżu Święty, w tobie wszystko wypełnię. Pośpiesz się, o Krzyżu, spełnij żarliwe i pochłaniające Mnie pragnienie dania duszom życia. Życia te zostaną opieczętowane przez Ciebie, o Krzyżu. Och, już dłużej nie zwlekaj. Z niecierpliwością czekam, aby się na tobie położyć i otworzyć Niebo wszystkim moim dzieciom oraz zamknąć piekło. Och, Krzyżu, prawdą jest, że jesteś moim zmaganiem, ale jesteś również moim zwycięstwem i całkowitym triumfem. Za twoim pośrednictwem będę dawał moim dzieciom wielkie dziedzictwa, zwycięstwa, triumfy i korony...

 

Ale któż może wypowiedzieć wszystko, co mój ukochany Jezus mówi do Krzyża? Ale podczas gdy Jezus wyznaje Krzyżowi swoje uczucia, wrogowie rozkazują Mu położyć się na nim. On z pośpiechem spełnia ich wolę, aby zadośćuczynić za nasze nieposłuszeństwa...

 

Miłości moja, zanim się położysz na krzyżu, pozwól, że przytulę Cię mocniej do swojego serca i Cię pocałuję. Słuchaj, Jezu, nie chcę Cię opuścić. Chcę się razem z Tobą położyć na krzyżu i razem z Tobą zostać do niego przybita. Prawdziwa miłość nie toleruje żadnej rozłąki. Przebacz mi śmiałość mojej miłości i pozwól, żebym została ukrzyżowana razem z Tobą... Spójrz, Jezu, nie tylko ja Cię o to proszę, lecz także pełna boleści Mama, nierozłączna Magdalena, ukochany Jan – wszyscy Ci mówią, że bardziej znośne byłoby dać się z Tobą ukrzyżować niż być świadkiem i widzieć, jak sam jesteś ukrzyżowany... Dlatego razem z Tobą ofiarowuję się Ojcu Przedwiecznemu, łącząc się z Twoją Wolą, z Twoją Miłością, z Twoim zadośćuczynieniem, z Twoim własnym Sercem i z całym Twoim bólem.

 

Ach, wydaje się, że mój pełen boleści Jezus mówi do mnie: Córko moja, odgadłaś moją Miłość. Moją Wolą jest, aby wszyscy, którzy Mnie kochają, byli wraz ze Mną ukrzyżowani. Ach tak, przyjdź, aby się ze Mną położyć na Krzyżu. Uczynię cię życiem mojego Życia, będziesz dla Mnie ukochaną mojego Serca.

 

A oto kładziesz się na krzyżu i spoglądasz na swoich oprawców, którzy trzymają w rękach gwoździe i młoty gotowe, żeby Cię przybić. Spoglądasz na nich z taką miłością i słodyczą, że aż serdecznie ich zachęcasz, aby czym prędzej Cię ukrzyżowali. A oni, choć czują odrazę, to jednak z nieludzką zaciekłością chwytają Twoją prawą rękę, przykładają gwóźdź i uderzeniami młota przebijają go na drugą stronę krzyża...

 

Ból, który odczuwasz jest tak wielki, o mój Jezu, że cały drżysz. Światło Twoich pięknych oczu gaśnie, Twoja Najświętsza Twarz blednie i staje się sina... Całuję Twoją błogosławioną prawą rękę i współczuję Ci, wielbię Cię i dziękuję Ci w imieniu moim i wszystkich. Za tyle uderzeń, ile otrzymałeś, proszę Cię o uwolnienie w tym momencie tyle samo dusz od potępienia w piekle. Za tyle kropli Krwi, ile przelałeś, proszę Cię o obmycie tyle samo dusz w tej Twojej drogocennej Krwi. A za gorzki ból, jaki przecierpiałeś podczas przebijania Twojej prawej ręki i rozciągania ścięgien ramion, proszę Cię, abyś otworzył Niebo dla wszystkich i dał wszystkim Twoje błogosławieństwo. Niech Twoje błogosławieństwo przywoła grzeszników do nawrócenia się, a heretyków i niewierzących do światła Wiary.

 

Jezu, moje słodkie Życie, jak tylko Twoi wrogowie skończyli przybijać Twoją prawą rękę, z nieopisanym okrucieństwem chwytają Twoją lewą rękę i aby dociągnąć ją do zaznaczonej dziury, naciągają ją tak bardzo, że czujesz, jak Twoje ramiona i barki wychodzą ze stawów. A na skutek silnego bólu Twoje nogi podkurczają się w konwulsjach...

 

Lewa ręko mojego Jezusa, całuję cię, współczuję ci, wielbię cię i dziękuję ci. Za tyle uderzeń i bólu, ile przecierpiałeś, gdy ją przybijali, proszę Cię, niech tyle samo dusz w tym momencie wzleci z czyśćca do Nieba. Za Krew, którą przelałeś, proszę Cię o ugaszenie płomieni palących te dusze, i proszę Cię, spraw, aby ta Krew stała się dla wszystkich orzeźwieniem i zdrową kąpielą oczyszczającą ich z wszelkiej zmazy i przygotowała ich do wizji uszczęśliwiającej. Dla przenikliwego bólu, który znosiłeś, gdy przybijali Twoją lewą rękę, moja Miłości i moje Wszystko, proszę Cię, abyś zamknął piekło przed wszystkimi duszami i powstrzymał gromy sprawiedliwości Bożej, rozgniewanej, niestety, naszymi grzechami. Spraw, o Jezu, aby ten gwóźdź w Twojej błogosławionej lewej ręce stał się kluczem, który zamknie sprawiedliwość Bożą, żeby nie mogła spuścić na ziemię swoich gromów, kluczem, który dla dobra wszystkich otworzy skarby miłosierdzia Bożego. Proszę Cię więc, abyś ścisnął nas w swoich ramionach.

 

Jezu, wydaje się, że jesteś całkowicie unieruchomiony, a my jesteśmy swobodni w czynieniu z Tobą wszystkiego. Dlatego składam świat i wszystkie pokolenia w Twoich ramionach i błagam Cię głosem Twojej własnej Krwi, abyś nikomu nie odmówił swojego przebaczenia, a dla zasług tej Twojej drogocennej Krwi proszę Cię o zbawienie i łaskę dla wszystkich. Nie wykluczaj nikogo, o mój Jezu!

 

Jezu, Miłości moja, Twoi wrogowie nie są jeszcze usatysfakcjonowani... Z diabelską zaciekłością chwytają Twoje Najświętsze stopy, niestrudzone w nieustannym poszukiwaniu dusz, a teraz obkurczone z powodu silnego bólu w Twoich dłoniach. Naciągają je tak bardzo, że Twoje kolana, żebra i wszystkie kości klatki piersiowej zostają przemieszczone...

 

Moje serce nie może już tego znieść, moja Dobroci! Widzę, że Twoje piękne oczy, przygasłe i przesłonięte krwią, są wytrzeszczone z powodu silnego bólu. Twoje sine i opuchnięte od uderzeń usta wykrzywiają się, Twoje policzki zapadają się, zęby szczękają, pierś traci oddech, a Serce jest całe wycieńczone z powodu silnych naciągnięć rąk i stóp.... Miłości moja, jak chętnie zajęłabym Twoje miejsce, aby zaoszczędzić Ci tak wielkiego bólu! Chcę się rozłożyć na wszystkich Twoich członkach, aby przynieść Ci ulgę, pocałować Cię, pocieszyć i zadośćuczynić Ci za wszystkich.

 

Jezu mój, widzę, że kładą Twoje stopy, jedna na drugiej, i przebijają je gwoździem, i na dodatek jest on tępy... Och, mój Jezu, podczas gdy gwóźdź przebija Twoje stopy, pozwól, że w prawej stopie umieszczę wszystkich kapłanów, zwłaszcza tych, którzy nie żyją życiem dobrym i świętym, aby stali się światłem dla wszystkich ludzi; a w lewej umieszczę wszystkie narody, aby otrzymały światło od kapłanów, szanowały ich i były im posłuszne. I tak jak gwóźdź przebija Twoje stopy, tak też niech przebije kapłanów i ludzi, aby ani jedni, ani drudzy nie mogli się od Ciebie odłączyć. Błogosławione stopy mojego Jezusa, całuję was, współczuję wam, wielbię was i dziękuję wam. Dla gorzkiego bólu, który przecierpiałeś, dla naciągnięć, które przemieściły wszystkie Twoje kości oraz dla Krwi, którą przelałeś, proszę Cię, zamknij w swoich ranach wszystkie dusze. Nikim nie pogardzaj, o Jezu! Niech Twoje gwoździe przybiją nasze siły duchowe, aby się nie mogły od Ciebie odłączyć, niech przybiją nasze serca, aby zawsze były przytwierdzone tylko w Tobie. Niech wszystkie nasze uczucia zostaną przybite Twoimi gwoździami, aby nie miały innego zadowolenia jak tylko to, które pochodzi od Ciebie.

 

O mój ukrzyżowany Jezu, widzę, że cały zakrwawiony pływasz w kąpieli Krwi... Te krople Krwi nie mówią nic innego jak „dusze”. A w każdej kropli widzę gromadzące się dusze ze wszystkich pokoleń. Tak więc wszystkich nas zawarłeś w sobie, o Jezu. A zatem mocą tej Krwi proszę Cię, aby nikt już więcej od Ciebie nie uciekł! Jezu mój, oprawcy kończą przybijanie Twoich stóp, a ja się zbliżam do Twojego Serca. Widzę, że już dłużej nie możesz tego znieść, ale Miłość jeszcze głośniej krzyczy: więcej bólu!...

 

Jezu mój, przytulam się do Twojego Serca, całuję Cię, współczuję Ci, wielbię Cię, dziękuję Ci w imieniu moim i wszystkich. Chcę położyć moją głowę na Twoim Sercu, aby poczuć, co cierpisz podczas tego bolesnego ukrzyżowania... Och, słyszę, jak każde uderzenie młota odbija się echem w Twoim Sercu! Twoje Serce jest centrum wszystkiego, od Niego zaczynają się cierpienia i w Nim się kończą. Płomienie Twojej Miłości i Krew, która się zbiera w Twoim wnętrzu, wydostałyby się na zewnątrz i rozdarły Twoje Serce, gdyby nie to, że oczekujesz włóczni, którą masz być przebity. Ta Krew i te płomienie przywołują kochające Cię dusze, aby uczyniły sobie szczęśliwe siedlisko w Twoim Sercu. A ja z miłości do Twego Serca i Twej Krwi proszę Cię, o Jezu, o świętość dla tych, którzy Cię kochają. Och, nie pozwól im nigdy opuścić Twojego Serca, a mocą Twojej łaski pomnóż powołania dusz ofiarnych, aby mogły kontynuować Twoje Życie na ziemi. Chciałeś dać specjalne miejsce w swoim Sercu duszom, które Cię kochają. Spraw, aby nigdy nie straciły tego miejsca... O Jezu, niech płomienie Twojego Serca spalą mnie i pochłoną, niech Twoja Krew mnie upiększy, a Twoja Miłość na zawsze przybije mnie do Miłości wraz z bólem i zadośćuczynieniem!

 

Jezu mój, po tym jak oprawcy przybili Twoje ręce i stopy do krzyża, odwracają go, żeby przybić końcówki gwoździ i zmuszają Twoją uwielbioną Twarz do dotknięcia ziemi przesiąkniętej Twoją własną krwią. Całujesz ją swoimi boskimi ustami... Tym pocałunkiem chcesz ucałować wszystkie dusze i przywiązać je do swojej Miłości, potwierdzając ich zbawienie. Jezu, pozwól mi zająć Twoje miejsce, tak aby Twoje Przenajświętsze Ciało nie dotykało tej ziemi, nawet jeśli jest nasiąknięta Twoją drogocenną Krwią. Pozwól, że Cię ścisnę w swoich ramionach i podczas gdy oprawcy przybijają gwoździe, spraw, aby te uderzenia zraniły także i mnie i całkowicie przygwoździły do Twojej Miłości.

 

Jezu mój, podczas gdy ciernie wbijają się coraz głębiej w Twoją głowę, ja ofiarowuję Ci wszystkie moje myśli jako czułe pocałunki, aby mogły Cię pocieszyć i złagodzić gorycz Twoich cierni.

 

Widzę, że Twoi wrogowie nie są jeszcze zaspokojeni w obrażaniu Cię i w szydzeniu z Ciebie. Ja zaś chcę moim spojrzeniem miłości wzmocnić Twoje boskie spojrzenie. Twój język jest niemal przyklejony do podniebienia z powodu goryczy żółci woli ludzkiej i z powodu palącego Cię pragnienia. Chcąc ugasić swoje pragnienie, o mój Jezu, chciałbyś mieć wszystkie serca stworzeń przepełnione miłością. A ponieważ ich nie posiadasz, wypalasz się dla nich jeszcze bardziej. Moja słodka Miłości, chcę Ci posłać rzeki miłości, aby jakoś złagodzić gorycz żółci i Twoje palące pragnienie... Jezu, widzę, że przy każdym poruszeniu, które czynisz, rany na Twoich rękach rozdzierają się coraz bardziej, a ból staje się intensywniejszy i dotkliwszy. Moja kochana Dobroci, aby zmniejszyć i złagodzić ten ból, ofiarowuję Ci święte czyny wszystkich stworzeń.

 

Jezu, jak bardzo cierpisz w swoich Najświętszych stopach! Wydaje się, że każde poruszenie Twojego Najświętszego Ciała znajduje w nich swoje odbicie i nie ma blisko Ciebie nikogo, kto mógłby Cię wesprzeć lub choć trochę złagodzić gorycz Twojego bólu. Moje najsłodsze Życie, chcę zgromadzić kroki wszystkich stworzeń ze wszystkich pokoleń, przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, i skierować je wszystkie ku Tobie, aby przynieść Ci ulgę w Twoim ciężkim bólu.

 

Jezu mój, ach, jak rozdarte jest Twoje biedne Serce! Jak mogę Cię pocieszyć w tak wielkim bólu? Wniknę sobą w Ciebie, włożę moje serce w Twoje, a w Twoje płomienne pragnienia moje pragnienia, aby zniszczyć wszelkie złe pragnienia. Wtopię moją miłość w Twoją, aby Twoim ogniem spalić serca wszystkich stworzeń i zniszczyć nieczystą miłość. Twoje Najświętsze Serce dozna ukojenia, a ja od tej chwili obiecuję Ci, o Jezu, pozostać na zawsze przybitą do Twojego kochającego Serca gwoździami Twoich pragnień, Twojej Miłości i Twojej Woli... Jezu mój, ukrzyżowano Ciebie, niech i ja będę ukrzyżowana w Tobie. Nie pozwól mi nawet w najmniejszym stopniu się od Ciebie odłączyć. Niech na zawsze pozostanę przybita do Ciebie, aby Cię kochać, dać Ci za wszystkich zadośćuczynienie i złagodzić ból, który stworzenia zadają Ci swoimi grzechami.

Część druga: Jezus ukrzyżowany

​W tej godzinie w intymnej jedności z Jezusem, spełniając swój urząd ofiary, dusza pragnie rozbroić sprawiedliwość Bożą.

 

​Mój dobry Jezu, widzę, że Twoi wrogowie podnoszą ciężkie drzewo krzyża i pozwalają mu opaść w otwór, który przygotowali. A Ty, moja słodka Miłości, pozostajesz zawieszony pomiędzy Niebem a ziemią. W tym uroczystym momencie zwracasz się do Ojca i zduszonym i słabym głosem mówisz do Niego: Święty Ojcze, oto jestem, obciążony wszystkimi grzechami świata. Nie ma ani jednego grzechu, który by się na Mnie nie przelał. Toteż nie spuszczaj już więcej biczy Twojej Bożej sprawiedliwości na ludzi, ale na Mnie, Twojego Syna. Ojcze, pozwól Mi przywiązać wszystkie dusze do tego Krzyża i błagać dla nich o przebaczenie głosami mojej Krwi i moich ran. Ojcze, czy nie widzisz do jakiego stanu się doprowadziłem? Dla tego Krzyża, dla tych cierpień daj wszystkim prawdziwe nawrócenie, pokój, przebaczenie i świętość!

 

Moja ukrzyżowana Miłości, ja także chcę iść za Tobą przed tron Ojca Przedwiecznego i wspólnie z Tobą rozbrajać sprawiedliwość Bożą. Czynię swoim własnym Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, połączone z Twoją Wolą, i razem z Tobą pragnę czynić to, co Ty czynisz... Spraw, aby moje myśli popłynęły w Twoich, aby moja wola, moje pragnienia i moja miłość popłynęły w Twoich, aby moje bicie serca popłynęło w Twoim Sercu, a cała moja istota w Tobie, tak aby nic nie mogło mi umknąć i abym mogła powtarzać czynność po czynności, słowo po słowie, wszystko to, co Ty czynisz.

 

1. Ty, moja ukrzyżowana Dobroci, widząc, że Boski Ojciec jest ogromnie oburzony na stworzenia, upadasz przed Nim na twarz i ukrywasz wszystkie stworzenia wewnątrz swojego Najświętszego Człowieczeństwa oraz dajesz im bezpieczne schronienie, tak aby Ojciec, widząc w Tobie stworzenia, z miłości do Ciebie, nie odtrącił ich od siebie. A jeśli spogląda na nie z oburzeniem, to dlatego, że tak wiele dusz zniekształciło piękny obraz przez Niego stworzony, a i dalej myśli tylko o tym, jak Go znieważyć. Z umysłu, który miał się zajmować poznaniem Boga, czynią norę, w której ukrywają wszystkie grzechy.

A Ty, o mój Jezu, aby przebłagać Ojca, kierujesz Jego uwagę na swoją Przenajświętszą Głowę, przeszytą cierniami pośród okrutnych męczarni. W ten sposób jakby przybijasz do Twojego umysłu wszystkie umysły stworzeń i za każdy z nich pokutujesz, ażeby zaspokoić sprawiedliwość Bożą. Och, jak te ciernie usprawiedliwiają wszystkie złe myśli stworzeń i są budzącymi litość głosami przed Majestatem Bożym!

 

Jezu mój, moje myśli stanowią jedno z Twoimi, dlatego razem z Tobą modlę się i błagam. Razem z Tobą przepraszam przed Majestatem Bożym za całe zło popełnione przez stworzenia za pomocą ich umysłów oraz je naprawiam. Pozwól, że wezmę Twoje ciernie i Twój własny umysł i pójdę z Tobą do każdego stworzenia, aby przytwierdzić Twój umysł do ich umysłu. Chcę mocą Twojej Świętości przywrócić im umysł, taki jaki Ty pierwotnie stworzyłeś. Chcę świętością Twoich myśli uporządkować w Tobie wszystkie myśli stworzeń, a Twoimi cierniami przebić umysły stworzeń, aby Ci przywrócić panowanie i władzę nad wszystkimi... O Jezu, Ty jeden stań się Władcą każdej myśli i każdego uczucia stworzeń! Ty jedyny władaj wszystkim, a wtedy przemieni się oblicze ziemi, która wzbudza przerażenie i strach!

 

2. Ale Boski Ojciec jest nadal oburzony, widząc wszystkie biedne stworzenia pokryte brudem grzechu i najwstrętniejszym plugastwem, które wywołują wstręt całego Nieba. Och, jak bardzo zostaje naruszona czystość Ducha Bożego! Już prawie nie można rozpoznać biednego stworzenia jako dzieła Jego najświętszych rąk! Co gorsza, stworzenia wyglądają jak zgraja potworów, które okupują ziemię i ściągają gniew ojcowskiego spojrzenia... Ale Ty, o mój Jezu, aby zjednać Ojca, starasz się Go przebłagać, chcąc wymienić Twoje oczy z Jego oczami i ukazując Mu Twoje, pokryte krwią i spuchnięte od łez. Płaczesz przed Majestatem Bożym, aby wzbudzić w Nim litość dla nieszczęsnego losu tak wielu biednych stworzeń. I słyszę Twój głos, który mówi:

 

Ojcze mój, prawdą jest, że niewdzięczne stworzenia coraz bardziej zanieczyszczają się grzechem i nie zasługują już więcej na Twoje ojcowskie spojrzenie. Ale spójrz na Mnie, o Ojcze, chcę tak bardzo płakać przed Tobą, aby utworzyć kąpiel z łez i krwi i zmyć to plugastwo, którym stworzenia są pokryte. Ojcze mój, czyżbyś chciał Mnie odrzucić? Nie, nie możesz tego uczynić, jestem Twoim Synem, a będąc Twoim Synem, jestem jednocześnie Głową wszystkich stworzeń, a one moimi członkami. Zbawmy je, Ojcze! Zbawmy!

 

Jezu mój, bezgraniczna Miłości, Twoimi własnymi oczami chciałabym płakać przed Najwyższym Majestatem z powodu zguby tak wielu biednych stworzeń. Pozwól, że wezmę Twoje łzy i Twoje własne spojrzenia, które stanowią jedno z moimi, i pójdę do wszystkich stworzeń. I aby wzbudzić w nich współczucie dla ich duszy i dla Twojej Miłości, pokaże im, że Ty płaczesz z ich powodu i że podczas gdy się brudzą grzechem, Ty trzymasz swoje łzy i swoją Krew gotowe do ich oczyszczenia. A oni, gdy zobaczą Cię płaczącego, poddadzą się Tobie... Twoimi łzami pozwól mi zmyć wszelki brud stworzeń. Niech spłyną do ich serc, zmiękczą tak wiele dusz zatwardziałych w grzechu oraz przezwyciężą ich upór. Chcę ich przeniknąć Twoim wzrokiem, ażeby wznieśli swój wzrok ku Niebu i Cię kochali oraz nigdy więcej nie błądzili spojrzeniem po ziemi i Cię obrażali. W ten sposób Boski Ojciec nie odczuje pogardy, gdy spojrzy na biedną ludzkość.

 

3. Ale widzę, że Jego gniew jeszcze nie ustępuje, ponieważ gdy Jego ojcowska dobroć wypełnia Niebo i ziemię tak wielką miłością, tyloma przejawami miłości i tyloma dobrodziejstwami dla stworzenia, że prawie na każdym kroku i w każdym czynie czuje się miłość i łaski, które płyną z Jego Ojcowskiego Serca, stworzenie, ciągle niewdzięczne, pogardza tą Miłością i nie chce znać Ojca. Co więcej, przeciwstawia się Mu, wypełniając Niebo i ziemię obelgami, pogardą i zniewagami, a nawet umieszcza Go pod swoimi nieczystymi stopami, chcąc Go niemal zniszczyć, ażeby wielbić samego siebie. Ach, wszystkie te zniewagi docierają nawet do Nieba i dochodzą przed Majestat Boży. Och, jakże jest On oburzony, widząc, że nikczemne stworzenie posuwa się tak daleko, że znieważa i obraża Boga na wszelkie sposoby!

 

Ale Ty, o mój Jezu, chcąc nas zawsze bronić, zmuszasz Ojca porywającą siłą Twojej Miłości, aby spojrzał na Twoje Przenajświętsze Oblicze, pokryte tymi wszystkimi obelgami i szyderstwami, i mówisz:

 

Ojcze mój, nie pogardzaj biednymi stworzeniami. Jeśli wzgardzisz nimi, wzgardzisz także i Mną. Och, daj się ułagodzić. Wszystkie te zniewagi noszę na moim Obliczu, które odpowiada przed Tobą za wszystkich. Ojcze mój, powstrzymaj swój gniew przeciwko biednej ludzkości. Oni są ślepi i nie wiedzą, co czynią. Toteż przypatrz Mi się uważnie, zobacz, do jakiego stanu doprowadziłem się z ich powodu. Jeśli nie jesteś poruszony współczuciem dla biednej ludzkości, to daj się zmiękczyć tym moim Obliczem, które jest oplute, pokryte krwią, poranione i spuchnięte od tak wielu policzków i uderzeń, jakie otrzymało... Miej litość, mój Ojcze! Byłem najpiękniejszym ze wszystkich, a teraz jestem tak oszpecony, że już nie rozpoznaję samego siebie. Stałem się przedmiotem pogardy dla wszystkich. Za wszelką cenę chcę więc zbawić biedne stworzenie!

 

Jezu mój, czy to możliwe, żebyś tak nas kochał? A ponieważ chcę Cię naśladować we wszystkim, pozwól, że wezmę Twoje Przenajświętsze Oblicze, aby je mieć w swojej mocy. Tak zniekształcone, pokażę Ojcu, aby wzbudzić w Nim współczucie dla biednej ludzkości, która tkwi jakby konająca pod biczem sprawiedliwości Bożej. Pozwól, że pójdę pomiędzy stworzenia i pokażę im Twoje Oblicze, tak zniekształcone z ich powodu, żeby wzbudzić w nich litość dla ich własnych dusz i dla Twojej Miłości. A światłem, które promienieje z Twojego Oblicza, i porywającą siłą Twojej Miłości dam im poznać, kim Ty jesteś, a kim są oni, którzy ośmielają się Ciebie obrażać, i pozwolę ich duszom podnieść się z wielu grzechów, w których żyją umarli dla łaski, oraz sprawię, że upadną przed Tobą na twarz w akcie adoracji i uwielbienia.

 

4. Mój godny uwielbienia i ukrzyżowany Jezu, stworzenia nieustannie rozdrażniają sprawiedliwość Bożą, a z ich języków dobiega echo strasznych bluźnierstw, przekleństw i złorzeczeń, złych rozmów spiskujących, jak mordować się nawzajem i dokonywać rzezi... Ach, wszystkie te głosy zagłuszają ziemię i docierają nawet do Nieba, zagłuszając boskie ucho Boga. On, znużony tym zatrutym echem, które posyłają Mu stworzenia, chciałby się ich pozbyć i przepędzić daleko od siebie, gdyż wszystkie te zatrute głosy złorzeczą i domagają się sprawiedliwości i zemsty na stworzeniach. Och, jak bardzo sprawiedliwość Boża czuje się zmuszona do zesłania kary! Och, jak wiele okropnych bluźnierstw rozpala Jej gniew na stworzenia!

 

Ale Ty, o mój Jezu, miłując nas najwyższą miłością, przeciwstawiasz tym śmiertelnym głosom Twój wszechmocny i twórczy głos, w którym zamykasz wszystkie te głosy. Sprawiasz, że Twój niezwykle łagodny głos rozbrzmiewa w uchu Ojca głosami błogosławieństw i uwielbienia i łagodzi męczarnie, które zadają Mu stworzenia. Wołasz także, prosząc o miłosierdzie, łaskę i miłość dla biednego stworzenia.

 

I aby przebłagać Go jeszcze bardziej, ukazujesz Mu swoje najświętsze usta i mówisz do Niego: Ojcze mój, spójrz na Mnie raz jeszcze. Nie słuchaj głosów stworzeń, ale posłuchaj mojego głosu. To Ja wynagradzam Ci za wszystkich. Proszę Cię więc, abyś spojrzał na stworzenie i abyś na nie spojrzał wewnątrz Mnie. Jeśli na nie spojrzysz na zewnątrz Mnie, to co się z nim stanie? Jest ono słabe, nieobeznane, zdolne tylko do czynienia zła i pełne wszelkiej nędzy... Litości, litości dla biednego stworzenia! Odpowiadam za nie tym moim językiem, zgorzkniałym od żółci, wyschniętym z pragnienia, płonącym i rozpalonym z Miłości...

 

Mój rozgoryczony Jezu, mój głos w Twoim chce stawić czoła wszystkim tym obelgom. Pozwól, że wezmę Twój język i Twoje wargi i obejdę wkoło wszystkie stworzenia, i dotknę Twoim językiem ich języków, tak aby mogli poczuć gorycz Twojego języka, gdy tylko będą chcieli Cię obrazić, i jeśli nie z miłości, to przynajmniej z powodu tej goryczy nie będą już więcej bluźnili. Pozwól, że dotknę ich wargi Twoimi wargami i dam im poczuć na wargach ogień grzechu oraz pozwolę Twojemu wszechmocnemu głosowi zabrzmieć w każdej piersi, aby powstrzymać strumień wszelkich złych głosów i zamienić wszystkie ludzkie głosy w głosy błogosławieństw i uwielbienia.

 

5. Ukrzyżowany Jezu, w obliczu Twojego tak wielkiego bólu i tak wielkiej Miłości stworzenie jeszcze się nie poddaje. Przeciwnie, pogardza Tobą i dodaje grzech do grzechu, popełniając przerażające świętokradztwa, zabójstwa, samobójstwa, nadużycia, oszustwa, tocząc spory, dopuszczając się okrucieństwa i zdrady... Ach, wszystkie te złe czyny ciążą na ojcowskich ramionach. A ponieważ Ojciec nie może utrzymać ich ciężaru, zamierza opuścić swoje ramiona i zesłać na ziemię gniew i zagładę.

 

A Ty, o mój Jezu, chcąc wyrwać stworzenie spod gniewu Bożego, w obawie, że zobaczysz je zgładzone, wyciągasz do Ojca Twoje ramiona, aby nie mógł On opuścić swoich i zgładzić stworzenie. A pomagając Twoimi ramionami podtrzymać ten ciężar, rozbrajasz Go i powstrzymujesz sprawiedliwość przed wszczęciem działania. Aby wzbudzić w Nim współczucie dla nieszczęsnej ludzkości i Go zmiękczyć, mówisz do Niego bardziej wzruszającym głosem: Ojcze mój, spójrz na te rozszarpane ręce i na te gwoździe, które je przeszywają i które przybijają Mnie razem ze wszystkimi złymi czynami. Ach, to w rękach czuję wszystkie cierpienia, które te złe czyny Mi zadają! Czyż nie jesteś zadowolony, mój Ojcze, z moich boleści? Czy może nie są one w stanie Ci zadośćuczynić? Te moje przemieszczone ramiona będą na zawsze łańcuchami, trzymającymi mocno biedne stworzenia, tak aby nie mogły ode Mnie uciec z wyjątkiem tych, które siłą woli będą chciały się ode Mnie oderwać. Te moje ramiona będą miłosnymi łańcuchami, które Cię zwiążą, mój Ojcze, aby Cię powstrzymać przed zniszczeniem biednego stworzenia. A co więcej, będę Cię przyciągał do niego jeszcze bliżej, abyś mógł wylać na nie swoje łaski i miłosierdzie.

 

Jezu mój, Twoja Miłość czule mnie zachwyca i skłania do czynienia tego, co Ty czynisz. Daj mi więc Twoje ramiona, bo chcę razem z Tobą za cenę wszelkiego bólu powstrzymać sprawiedliwość Bożą od wszczęcia działań przeciwko biednej ludzkości. A Krwią, która płynie z Twoich rąk, chcę ugasić ogień grzechu, który rozpala sprawiedliwość Bożą, oraz pragnę złagodzić Jej gniew. Abym mogła wzbudzić u Ojca współczucie wobec stworzeń, pozwól, że złożę w Twoich ramionach tak wiele stworzeń, które są rozdartymi członkami [Twojego Ciała Mistycznego], jak również jęki wielu zranionych nieszczęśników oraz wiele cierpiących i umęczonych serc. Pozwól, że pójdę do wszystkich stworzeń i ścisnę je w Twoich ramionach, aby wszystkie mogły powrócić do Twojego Serca. Pozwól, że siłą Twoich twórczych rąk zatrzymam strumień tak wielu złych czynów i powstrzymam każdego od czynienia zła.

 

6. Mój ukochany i ukrzyżowany Jezu, stworzenie nie jest jeszcze usatysfakcjonowane w obrażaniu Ciebie. Chce wypić do dna wszystkie szumowiny grzechu i niemal szaleńczo biegnie drogą zła. Popada z grzechu w grzech, nie jest posłuszny Twojemu Prawu, a nie uznając Ciebie, buntuje się przeciwko Tobie i niemal na złość chce iść do piekła... Och, jakże zagniewany jest Najwyższy Majestat! A Ty, o mój Jezu, triumfujący nad wszystkim, nawet nad uporem stworzeń, chcąc zjednać Bożego Ojca, pokazujesz Mu całe swoje Najświętsze Człowieczeństwo, okaleczone, przemieszczone i zmasakrowane w straszliwy sposób. Pokazujesz Mu swoje Najświętsze, przebite stopy – to w nich skupiasz wszystkie kroki stworzeń, kroki, które zadają Ci śmiertelny ból. Twoje stopy są aż powykręcane na skutek tego okrutnego cierpienia. Słyszę Twój głos, bardziej wzruszający niż kiedykolwiek, jak gdyby wydawał ostatnie tchnienie, gdyż chce przezwyciężyć stworzenie siłą bólu i Miłości oraz zatriumfować nad Ojcowskim Sercem: Ojcze mój, spójrz na Mnie od stóp do głów. Nie ma na Mnie zdrowej części ciała. Nie mam już miejsca na sobie, gdzie mógłbym otworzyć nowe rany i zdobyć nowe boleści. Jeśli nie zjedna Cię ten widok Miłości i bólu, to kto kiedykolwiek będzie w stanie Cię ułagodzić? Och, stworzenia, jeśli się nie poddacie tak wielkiej Miłości, jakaż pozostaje nadzieja, że się nawrócicie? Te moje rany i ta moja Krew będą ciągłymi głosami proszącymi o zesłanie z Nieba na ziemię łaski skruchy, przebaczenia i litości dla biednej ludzkości!

 

Jezu mój, widzę, że odczuwasz napięcie, chcąc jednocześnie zjednać Ojca i przezwyciężyć biedne stworzenie. Pozwól, że wezmę Twoje najświętsze stopy i obejdę wszystkie stworzenia, aby do Twoich stóp przywiązać ich kroki. Gdyby więc chciały iść drogą zła, czując więź, jaką stworzyłeś między sobą a nimi, nie będą mogły tego uczynić. Och, tymi Twoimi stopami spraw, aby się wycofały z drogi zła, umieść je na drodze dobra i uczyń je bardziej posłusznymi Twojemu Prawu. A Twoimi gwoździami zamknij piekło, aby już nikt więcej do niego nie trafił!

 

7. Jezu mój, ukrzyżowany Oblubieńcu, widzę, że już więcej nie możesz tego znieść. Straszliwe napięcie, jakie cierpisz na krzyżu; nieustanny chrzęst Twoich kości, które z każdym najmniejszym ruchem przemieszczają się coraz bardziej; Twoje Ciało rozrywające się coraz bardziej; powtarzające się obelgi, które do Ciebie docierają i wznawiają Twoje Męki oraz sprawiają, że ponosisz wiele jeszcze bardziej bolesnych śmierci; palące pragnienie, które Cię trawi; wewnętrzne cierpienie, które dusi Cię goryczą, bólem i miłością; ludzka niewdzięczność, która wobec tak wielu Twoich udręk 80 przeciwstawia się Tobie i jak potężna fala przenika nawet do Twojego przebitego Serca – ach, wszystko to przytłacza Cię, a Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, nie mogąc wytrzymać ciężaru tak wielu męczarni, jest bliskie śmierci i jakby majacząc z miłości i bólu, prosi o pomoc i litość...

 

Ukrzyżowany Jezu, czy to możliwe, abyś Ty, który panujesz nad wszystkim i dajesz życie każdemu, prosił o pomoc? Ach, chcę wniknąć w każdą kroplę Twojej Krwi i wlać moją, aby ukoić każdą Twoją ranę, złagodzić ból każdego ciernia, uczynić ich przebicia mniej bolesnymi oraz złagodzić każdy wewnętrzny ból Twojego Serca, zmniejszając intensywność Twojej goryczy! Chcę Ci oddać życie za Życie! I gdyby to było możliwe, chciałabym zdjąć Cię z Krzyża, aby wejść na Twoje miejsce, ale widzę, że jestem niczym i nic nie mogę uczynić, zbyt mało znaczę. Daj mi więc samego siebie. Podejmę życie w Tobie, a gdy będę w Tobie, dam Ci Ciebie samego. W ten sposób zaspokoję swoje pragnienia.

 

Torturowany Jezu, widzę, że Twoje Najświętsze Człowieczeństwo umiera, nie dla Ciebie, lecz po to, aby we wszystkim dopełnić naszego Zbawienia. Potrzebujesz pomocy i wsparcia. Och, jak bardzo poruszony jest Boski Ojciec, widząc przerażające tortury Twojego Najświętszego Człowieczeństwa, straszliwe dzieło, jakie grzech uczynił Twoim Najświętszym członkom! I aby zaspokoić swoją Miłość, przytula Cię do swojego Ojcowskiego Serca i udziela Ci koniecznej pomocy, abyś mógł dopełnić naszego Zbawienia... Ale gdy Cię przytula, Ty ponownie, jeszcze silniej czujesz w swoim Sercu uderzenia gwoździ, chłosty bicza, rozszarpywanie ran i ukłucia cierni. Och, jakże Ojciec jest tym urażony! Jakże jest oburzony, gdy widzi, że wszystkie te boleści zadają Ci bezpośrednio w Twoim Sercu nawet dusze Ci konsekrowane! I w swoim bólu mówi do Ciebie:

 

Czy możliwe jest, mój Synu, że nawet wybrani przez Ciebie nie są całkowicie razem z Tobą? Co więcej, wydaje się, że są dusze, które proszą o schronienie i przytułek w Twoim Sercu, żeby Cię rozgoryczyć i zadać Ci jeszcze bardziej bolesną śmierć. Co gorsza, cały ten ból zadają Ci w ukryciu i pod płaszczykiem hipokryzji. Ach, Synu, nie mogę już dłużej powstrzymać swojego gniewu z powodu niewdzięczności tych dusz, które zadają Mi więcej bólu niż wszystkie inne stworzenia razem wzięte!

 

Ale Ty, o mój Jezu, triumfując nad wszystkim, bronisz tych dusz. A nieskończoną Miłością Twojego Serca ochraniasz się przed falą goryczy i ostrego bólu, jakie Ci te dusze zadają. I aby przebłagać Ojca, mówisz do Niego:

 

Ojcze mój, spójrz na to moje Serce. Niech cały ten ból będzie dla Ciebie wynagrodzeniem. Im bardziej jest on okrutny, tym większą niech ma siłę nad Twoim Sercem Ojca, aby wybłagać dla nich łaski, światło i przebaczenie. Ojcze mój, nie odrzucaj ich. To oni będą moimi obrońcami, którzy będą kontynuować moje życie na Ziemi.

 

Najukochańszy Ojcze, jeśli Moje Człowieczeństwo osiągnęło teraz szczyt cierpienia, to moje Serce także pęka z goryczy, z powodu wewnętrznych boleści i niesłychanych mąk, które znosiło w czasie 34 lat, poczynając od pierwszej chwili mojego Wcielenia. Ty znasz, o Ojcze, intensywność tych wewnętrznych goryczy, które byłyby w stanie zadać Mi śmierć w każdej chwili tej czystej udręki, gdyby nasza wszechmoc Mnie nie wspomagała, przedłużając moje cierpienie aż do tego ostatecznego konania... Ach, jeśli dotychczas ofiarowałem Ci wszystkie boleści mojego Człowieczeństwa, aby złagodzić Twoją sprawiedliwość i przyciągnąć do każdego Twoje triumfujące miłosierdzie, to teraz oddaję Ci moje Serce, wycieńczone, obciążone i rozbite pod naporem przewinień dusz Nam poświęconych!

 

Ojcze mój, jest to Serce, które kochało Cię Miłością nieskończoną, które zawsze płonęło Miłością do moich braci, Twoich dzieci we Mnie. Jest to wielkoduszne Serce, którym pragnąłem cierpienia, aby dać Ci całkowite zadośćuczynienie za wszystkie grzechy ludzi. Miej litość nad Jego osamotnieniem, nad Jego ciągłym smutkiem, nad Jego udręką i zmęczeniem, nad Jego strapieniem w obliczu śmierci! Och, mój Ojcze, czy było może jedno tylko uderzenie mojego Serca, które by nie dążyło do Twojej Chwały i do zbawienia moich braci za cenę bólu i krwi? Czyż nie wychodziły z mojego ciągle gnębionego Serca płomienne błagania, jęki, westchnienia i wołania, którymi przez 34 lata płakałem i wzywałem miłosierdzia w Twojej Obecności? Ty Mnie wysłuchałeś, mój Ojcze, wiele razy, dając Mi mnóstwo dusz i składam Ci za to nieskończone dzięki. Ale spójrz, Ojcze, jak moje Serce nie może się ukoić w bólu, gdy umyka Jego Miłości choćby jedna dusza, ponieważ My kochamy jedną tylko duszę, tak jak wszystkie dusze razem wzięte! Czyż możliwe jest, abym miał wydać ostatnie tchnienie na tym bolesnym narzędziu zagłady, widząc, że nawet dusze Nam poświęcone nieszczęśliwie giną? Umieram w morzu strapienia z powodu nieprawości i wiecznej utraty perfidnego Judasza, który był tak nieugięty i niewdzięczny, że odrzucił całą moją Miłość i łaskawość. Dałem mu tak wiele, że nawet uczyniłem go kapłanem i biskupem, podobnie jak moich pozostałych apostołów... Ach, mój Ojcze, dosyć tej otchłani bólu, dosyć! Ileż widzę dusz wybranych przez Nas, by za Mną podążały, a które, jedna bardziej, druga mniej, chcą naśladować Judasza! Pomóż Mi, mój Ojcze, pomóż! Nie mogę znieść tych wszystkich boleści! Spójrz, czy jest w moim Sercu jakieś włókno, które nie byłoby bardziej udręczone niż całe moje storturowane boskie Ciało. Spójrz, czy cała Krew, którą przelewam, nie płynie obficiej z mojego Serca, wyniszczającego się z miłości i z bólu, niż z moich ran. Zlituj się, mój Ojcze, zlituj, nie nade Mną, ponieważ chcę cierpieć w nieskończoność za biedne stworzenia, ale nad wszystkimi duszami, w szczególności nad tymi, które zostały powołane do bycia zarówno moimi oblubienicami, jak i kapłanami!

 

Ojcze, posłuchaj mojego Serca, które czuje, że umiera, i przyspiesza swoje rozpalone uderzenia oraz woła, prosząc Cię w imię moich ogromnych boleści o skuteczne łaski skruchy i prawdziwego nawrócenia dla wszystkich tych nieszczęsnych dusz. Niech żadna Nam nie umknie! Pragnę, mój Ojcze, pragnę wszystkich dusz, zwłaszcza tych! Pragnę cierpieć jeszcze bardziej za każdą z tych dusz! Zawsze spełniałem Twoją Wolę, mój Ojcze. Ach, spraw, aby moja Wola, która jest również i Twoją, została doskonale spełniona, w imię Miłości do Mnie, Twojego najmilszego Syna, w którym znalazłeś całe swoje upodobanie!

 

Jezu mój, przyłączam się do Twoich błagań, do Twoich boleści i do Twojej cierpiącej Miłości. Daj mi Twoje Serce, abym mogła poczuć Twoje własne pragnienie dusz Tobie poświęconych i oddać Ci miłość i uczucia ich wszystkich... Pozwól mi pójść do każdej z nich i zanieść im Twoje Serce. Przy zetknięciu z Nim, niech zimne zostaną ogrzane, letnie poruszone, a te, które zboczyły z uczciwej drogi, niech poczują wezwanie i odzyskają tak wiele odrzuconych łask. Twoje Serce dusi się z bólu i goryczy, gdy widzisz, że wiele zamiarów, które miałeś wobec dusz Tobie poświęconych, jest udaremnionych z powodu braku pozytywnej odpowiedzi; gdy widzisz, że tak wiele innych dusz, które za ich pośrednictwem miało otrzymać życie i odkupienie, ponosi przykre tego konsekwencje. Ale ja chcę pokazać im Twoje Serce, tak rozgoryczone z ich powodu. Pragnę ugodzić ich strzałami Twojego Serca. Chcę, aby usłyszały Twoje błagania i wszystkie Twoje boleści, które za nie znosiłeś, a niemożliwe będzie, aby się Tobie nie poddały. W ten sposób powrócą skruszone do Twoich stóp, a Twoje pełne miłości zamiary, które wobec nich miałeś, zostaną przywrócone. Będą wokół Ciebie i w Tobie już nie po to, by Cię obrażać, ale po to, by Ci dawać zadośćuczynienie, pocieszać Cię i bronić.

 

8. Mój ukrzyżowany Jezu, moje Życie, widzę Cię konającego na krzyżu. A ponieważ Twoja Miłość nie jest jeszcze zaspokojona, chcesz dopełnić wszystkiego. Ja także konam z Tobą oraz wzywam wszystkich... Aniołowie, święci, przyjdźcie na Kalwarię, aby podziwiać nadmiar i szaleństwo miłości Boga! Ucałujmy Jego krwawiące rany i oddajmy im cześć. Podtrzymajmy te poszarpane członki i podziękujmy Jezusowi za nasze Odkupienie! Spójrzcie na głęboko zranioną Mamę, która odczuwa tyle bólu i śmierci w swoim Niepokalanym Sercu, ile widzi bólu w swoim Synu i Bogu! Nawet Jej szaty są przesiąknięte krwią. Góra Kalwaria jest nią zroszona...

 

Wszyscy razem weźmy tę Krew, poprośmy zbolałą Mamę, aby się do nas przyłączyła. Rozejdźmy się po całym świecie i zanieśmy pomoc każdemu... Pomóżmy tym, których życie jest w zagrożeniu, aby nie zginęli; upadłym w grzechu, aby mogli ponownie powstać; bliskim upadku, aby nie upadli. Dajmy tę Krew wielu biednym ślepcom, aby mogli ujrzeć światło Prawdy. Pójdźmy do tych, którzy cierpią, aby ich pocieszyć. Jeśli znajdziemy dusze, które są bliskie śmierci i upadku do piekła, dajmy im tę boską Krew, która zawiera cenę Zbawienia, i wyrwijmy je Szatanowi... I gdy będę przytulać Jezusa do mojego serca, aby Go bronić i dać Mu za wszystko zadośćuczynienie, przytulę wszystkich do Jego Serca, aby wszyscy mogli otrzymać skuteczne łaski nawrócenia, łaskę oraz zbawienie.

 

Jezu, widzę, że krew ścieka strumieniami z Twoich rąk i stóp... Płaczący aniołowie tworzą wokół Ciebie jakby koronę i podziwiają cuda Twojej niezmiernej Miłości. U stóp krzyża widzę Twoją ukochaną i głęboko zranioną Mamę, drogą Magdalenę, ukochanego Jana, wszystkich w porywie zdumienia, miłości i bólu.

 

Jezu, przyłączam się do Ciebie i obejmuję Twój Krzyż. Zbieram całą Twoją Krew i wlewam ją do swojego serca... Gdy zobaczę Twoją sprawiedliwość rozgniewaną na grzeszników, pokażę Ci wtedy tę Krew, aby Cię ułagodzić. Gdy będę chciała nawrócenia dusz uporczywie trwających w grzechu, pokażę Ci tę Krew, a dzięki Niej nie będziesz mógł odrzucić mojej modlitwy, ponieważ będę trzymała rękojmię w swoich dłoniach... A teraz, moja ukrzyżowana Dobroci, w imieniu wszystkich pokoleń – przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, wraz z Twoją Mamą i ze wszystkimi aniołami, upadam na twarz przed Tobą i mówię do Ciebie:

 

WIELBIMY CIĘ, O CHRYSTE, I BŁOGOSŁAWIMY TOBIE, ŻEŚ PRZEZ KRZYŻ SWÓJ ŚWIĘTY ŚWIAT ODKUPIĆ RACZYŁ.

DWUDZIESTA GODZINA

od 12 w południe do 1 po południu

Pierwsza godzina konania na Krzyżu

Pierwsze słowo Jezusa

 

Moja ukrzyżowana Dobroci, widzę Cię na Krzyżu jak na tronie triumfu, w chwili gdy podbijasz wszystko i wszystkie serca oraz przyciągasz je tak bardzo do siebie, że wszyscy odczuwają Twoją nadludzką siłę... Natura, przerażona tak wielką zbrodnią, kłania Ci się uniżenie i w ciszy oczekuje na Twoje słowo, aby oddać Ci cześć i uznać Twoje zwierzchnictwo. Słońce, płacząc, chowa swoje światło, gdyż nie może znieść Twojego zbyt bolesnego widoku. Piekło odczuwa silny strach i w milczeniu oczekuje. Wszystko więc pozostaje w ciszy... Twoja głęboko zraniona Mama, wierni Ci towarzysze, wszyscy są niemi i skamienieli na zbyt bolesny widok Twojego, ach, tak rozdartego i zdeformowanego Człowieczeństwa, i w ciszy oczekują na Twoje słowo. Twoje Człowieczeństwo, pogrążone w morzu bólu wśród okrutnych boleści konania, jest tak ciche, że istnieje obawa, iż możesz umrzeć pomiędzy jednym tchnieniem a drugim... Cóż jeszcze? Nawet perfidni Żydzi i okrutni kaci, którzy jeszcze do niedawna obrażali Cię, szydzili z Ciebie i nazywali Cię oszustem i przestępcą, jak również złoczyńcy, którzy Ci bluźnili, wszyscy milkną i tracą mowę. Prześladują ich wyrzuty sumienia i jeśli próbują rzucić na Ciebie jakąś obelgę, to ta zamiera im na ustach.

 

Ale gdy wnikam w Twoje wnętrze, widzę, jak Twoja Miłość się przelewa i Cię dusi, a Ty nie możesz jej utrzymać. Przymuszony Twoją Miłością, która dręczy Cię bardziej niż same boleści, silnym i wzruszającym głosem przemawiasz jak Bóg, którym jesteś, wznosisz swoje umierające oczy ku Niebu i wołasz: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!... I ponownie pogrążasz się w milczeniu, zatopiony w niebywałych boleściach. Ukrzyżowany Jezu, jak możliwa jest tak wielka miłość? Ach, po wielu cierpieniach i zniewagach pierwszym Twoim słowem jest przebaczenie! Usprawiedliwiasz nas przed Ojcem z tak wielu grzechów! Ach, sprawiasz, że to słowo zstępuje do każdego serca, które zgrzeszyło, i to Ty jako pierwszy udzielasz przebaczenia! Ale jakże wielu je odrzuca i nie chce go przyjąć! Twoja Miłość szaleje, ponieważ wbrew zdrowemu rozsądkowi każdemu chcesz dać przebaczenie i pocałunek pokoju... Na to Twoje słowo piekło drży i rozpoznaje w Tobie Boga. Przyroda i wszyscy są zadziwieni, uznają Twoją Boskość oraz Twoją nieugaszoną Miłość i w milczeniu oczekują, aby zobaczyć, jak daleko ona sięga. A to nie tylko Twój głos woła, lecz także Twoja Krew i Twoje rany wołają do każdego serca, które zgrzeszyło: Przyjdź w moje ramiona, bo Ja ci przebaczam, a pieczęcią przebaczenia jest cena mojej Krwi!

 

O mój ukochany Jezu, powtarzaj nadal to słowo do tylu grzeszników, ilu ich jest na świecie. Błagaj o miłosierdzie dla wszystkich. Daj wszystkim nieskończone zasługi swojej drogocennej Krwi. O dobry Jezu, kontynuuj łagodzenie Bożej sprawiedliwości wobec wszystkich i daj łaskę temu, kto znajdzie się w sytuacji, że będzie musiał przebaczyć, ale nie będzie miał siły tego uczynić.

 

Mój uwielbiony i ukrzyżowany Jezu, w ciągu tych trzech godzin najboleśniejszego konania chcesz wszystko wypełnić. Gdy w milczeniu pozostajesz na krzyżu, widzę, że chcesz w swoim wnętrzu za wszystko zadośćuczynić Ojcu. Dziękujesz Mu w imieniu wszystkich. Ty sam dajesz zadośćuczynienie za wszystkich. Prosisz o przebaczenie dla wszystkich i dla wszystkich wypraszasz łaskę, aby nie obrażali Cię już nigdy więcej. I aby wybłagać to od Ojca, podsumowujesz całe swoje Życie – od pierwszego momentu swojego Poczęcia aż do ostatniego tchnienia. Jezu mój, nieskończona Miłości, pozwól mi wraz z Tobą i zrozpaczoną Mamą podsumować całe Twoje Życie.

 

Podsumowanie Życia i boleści Jezusa

 

1. Mój ukochany Jezu, dziękuję Ci za ciernie, które przebiły Twoją uwielbioną głowę, za Krew, którą z niej przelałeś, za uderzenia, które Ci w nią zadali i za włosy, które Ci wyrwano... Dziękuję Ci za całe dobro, które uczyniłeś i wybłagałeś dla każdego, za światło i dobre natchnienia, które nam dałeś i za tyle razy, ile przebaczyłeś nam grzechy popełnione myślą, grzechy pychy, dumy i samouwielbienia. O Jezu, w imieniu wszystkich proszę Cię o przebaczenie za tak wiele razy, ile koronowaliśmy Cię cierniem, za Krew, która z naszej winy popłynęła z Twojej Najświętszej głowy, i za te wszystkie razy, kiedy nie odpowiedzieliśmy na Twoje natchnienia. Dla tego całego bólu, który znosiłeś, proszę Cię, daj nam łaskę, żebyśmy już więcej nie grzeszyli myślą. Na koniec ofiarowuję Ci wszystko to, co wycierpiałeś w swojej Najświętszej głowie, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby w dobry sposób wykorzystały swój rozum.

 

2. Adoruję Twoje Najświętsze oczy, o Jezu, i dziękuję Ci za łzy i za Krew, które one przelały z powodu okrutnego kłucia cierniami, z powodu zniewag, drwin i pogard, które znosiłeś w czasie całej swojej Męki. Proszę Cię o przebaczenie dla tych, którzy używają swojego wzroku, aby Cię obrażać i znieważać. A dla boleści, których doznałeś w swoich Najświętszych oczach, proszę Cię, udziel nam łaski, abyśmy już nigdy więcej nie obrażali Cię złym spojrzeniem. Ofiarowuję Ci wszystko to, co wycierpiałeś w swoich Najświętszych oczach, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby ich wzrok skierowany był tylko ku Niebu i gdyby spoglądały tylko na Ciebie, o Jezu.

 

3. Adoruję Twoje Najświętsze uszy i dziękuję Ci za wszystko, co wycierpiałeś, gdy łotrzy na Kalwarii ogłuszali Cię wrzaskami i szyderstwami. W imieniu wszystkich proszę Cię o przebaczenie za wszystkie złe rozmowy, którym się przysłuchujemy. Proszę Cię, aby zostały otworzone uszy wszystkich ludzi na odwieczną prawdę i na głosy łaski i aby nikt Cię już więcej nie obrażał swoim zmysłem słuchu. Ofiarowuję Ci wszystko to, co wycierpiałeś w swoim Najświętszym słuchu, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby używały tego zmysłu w sposób święty.

 

4. Adoruję i całuję Twoje Najświętsze Oblicze, o mój Jezu, i dziękuję Ci za wszystko, co wycierpiałeś z powodu opluć, policzkowania i szyderstw i za każdy ten raz, kiedy pozwoliłeś, żeby Twoi wrogowie po Tobie deptali. W imieniu wszystkich proszę Cię o przebaczenie za te wszystkie razy, gdy ośmielamy się Ciebie obrażać, a dla tych policzków i opluć proszę Cię, spraw, aby Twoja Boskość była uznawana, wielbiona i wychwalana przez wszystkich. Właściwie, o Jezu, ja sama chcę obejść cały świat, aby zjednoczyć wszystkie głosy wszystkich stworzeń i przemienić je w tyle samo aktów chwały, miłości i uwielbienia. Chcę przynieść Ci serca wszystkich stworzeń, abyś wszystkim przyniósł Światło, Prawdę i Miłość i aby wszyscy poczuli litość dla Twojej Boskiej Osoby. I gdy będziesz wybaczał każdemu, proszę Cię, nie pozwól już nikomu Cię obrazić, nawet za cenę mojej krwi, gdyby to było możliwe. Na koniec ofiarowuję Ci wszystko to, co wycierpiałeś w swoim Najświętszym Obliczu, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby żadne z nich nie ośmieliło się Ciebie znieważyć.

 

5. Adoruję Twoje Najświętsze usta i dziękuję Ci za Twoje pierwsze kwilenia, za mleko, które ssałeś, za każde słowo, które wypowiedziałeś, za pocałunki, które dawałeś swojej Najświętszej Mamie, za pożywienie, które przyjmowałeś, za gorycz żółci, za palące pragnienie, które Cię męczyło na krzyżu i za modlitwy, które wznosiłeś do Ojca. Proszę Cię o przebaczenie za wszelkie szemrania oraz za złe i światowe rozmowy, które prowadzą stworzenia, a także za wszystkie bluźnierstwa, które wypowiadają. Chcę Ci ofiarować Twoje święte rozmowy jako zadośćuczynienie za ich złe rozmowy; umartwienie Twojego smaku jako zadośćuczynienie za ich łakomstwo i za wszystkie zniewagi, które Ci wyrządzają nieodpowiednim używaniem języka. Chcę Ci ofiarować wszystko, co wycierpiałeś w swoich Najświętszych ustach, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby nie ośmieliły się obrazić Cię swoim zmysłem smaku i nadużywaniem języka.

 

6. O Jezu, dziękuję Ci za wszystko i w imieniu wszystkich. Wznoszę do Ciebie hymn odwiecznego i nieskończonego dziękczynienia i chcę Ci ofiarować wszystko to, co wycierpiałeś w swojej Najświętszej Osobie, aby oddać Ci całą chwałę, którą wszystkie stworzenia oddałyby Tobie, gdyby przystosowały swoje życie do Twojego.

 

7. Dziękuję Ci, o Jezu, za wszystko, co wycierpiałeś w swoich Najświętszych barkach, za wszystkie uderzenia, które otrzymałeś, za wszystkie rany, które pozwoliłeś otworzyć na swoim Najświętszym Ciele i za całą Krew, którą przelałeś. W imieniu wszystkich proszę Cię o przebaczenie za wszystkie te razy, gdy jesteś z miłości do wygody obrażany niedozwolonymi i niedobrymi przyjemnościami. Ofiarowuję Ci Twoje bolesne biczowanie, aby Ci zadośćuczynić za wszystkie grzechy popełnione każdym zmysłem i za przywiązanie do własnych upodobań, do zmysłowych przyjemności, do własnego „ja” i do wszelkich naturalnych rozkoszy. Ofiarowuję Ci wszystko to, co wycierpiałeś w swoich Najświętszych barkach, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby we wszystkim starały się zadowolić jedynie Ciebie oraz gdyby próbowały się schronić pod Twoją boską opieką.

 

8. Jezu mój, całuję Twoją lewą stopę i dziękuję Ci za wszystkie kroki, które uczyniłeś w swoim ziemskim życiu i za wszystkie te razy, kiedy trudziłeś swoje biedne członki, idąc w poszukiwaniu dusz, ażeby przyprowadzić je do Twojego Serca. Ofiarowuję Ci wszystkie Twoje czyny, ruchy i boleści, aby Ci zadośćuczynić za wszystko i za wszystkich. Proszę Cię o przebaczenie za tych, którzy nie mają czystych intencji w swoim działaniu. Łączę moje czyny z Twoimi, aby je przebóstwić, a przyłączywszy je do czynów, których dokonałeś w Twojej Bożej Woli Twoim Najświętszym Człowieczeństwem, ofiarowuję je Tobie, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby działały w sposób święty i w dobrym celu. Całuję, o Jezu, Twoją prawą stopę i dziękuję Ci za wszystko, co przecierpiałeś i co cierpisz za mnie, szczególnie w tej godzinie, w której wisisz na krzyżu. Dziękuję Ci za nieustanną i bolesną pracę, którą gwoździe wykonują w Twoich ranach, rozrywających się coraz bardziej pod ciężarem Twojego Najświętszego Ciała. Proszę Cię o przebaczenie za wszelkie nieposłuszeństwa i bunty, których dopuszczają się stworzenia, i ofiarowuję Ci jako zadośćuczynienie za te zniewagi ból Twoich Najświętszych stóp, aby oddać Ci całą chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby były Ci poddane we wszystkim.

 

9. O mój Jezu, całuję Twoją lewą rękę i dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie wycierpiałeś, za wszystkie te razy, kiedy łagodziłeś sprawiedliwość Bożą, dając za wszystkich zadośćuczynienie... Całuję Twoją prawą rękę i dziękuję Ci za całe dobro, które uczyniłeś i które czynisz dla każdego. W szczególny sposób dziękuję Ci za dzieło Stworzenia, Odkupienia i Uświęcenia. W imieniu wszystkich proszę Cię o przebaczenie za te wszystkie razy, kiedy nie dziękowaliśmy Ci za Twoje dobrodziejstwa, jak również proszę Cię o przebaczenie za tak wiele czynów dokonanych bez czystej intencji. Jako zadośćuczynienie za wszystkie te przewinienia chcę Ci ofiarować całą doskonałość i świętość Twoich czynów, aby oddać Ci całą tę chwałę, którą stworzenia oddałyby Tobie, gdyby Ci się odwzajemniły za te wszystkie dobrodziejstwa.

 

10. O mój Jezu, całuję Twoje Najświętsze Serce i dziękuję Ci za wszystko, co wycierpiałeś, czego pragnąłeś i czym gorliwie się zajmowałeś z miłości do wszystkich i do każdego z osobna. Proszę Cię o przebaczenie za tak wiele złych pragnień, złych uczuć i skłonności oraz za tak wielu, o Jezu, którzy przedkładają miłość do stworzeń nad Twoją Miłość. I aby oddać Ci całą chwałę, której oni Ci odmówili, ofiarowuję Ci wszystko to, co Twoje uwielbione Serce dokonało oraz nieustannie dokonuje.

DWUDZIESTA PIERWSZA GODZINA

od 1 do 2 po południu

Druga godzina konania na Krzyżu

Drugie słowo na Krzyżu

​Ukrzyżowany Jezu, podczas gdy się modlę wspólnie z Tobą, siła Twojej Miłości i Twoich boleści zatrzymuje mój wzrok na Tobie. Ale serce mi się kraje, gdy widzę Cię tak bardzo cierpiącego. Cierpisz z miłości i z bólu, a płomienie, które palą Twoje Serce, wznoszą się tak wysoko, że Cię całkowicie wypalają. Twoja wstrzymywana Miłość jest silniejsza niż śmierć. I aby dać jej upust, spoglądasz na łotra po Twojej prawej stronie i wyrywasz go piekłu.

 

Twoją łaską poruszasz jego serce i złoczyńca zostaje całkowicie odmieniony. Rozpoznaje Cię, uznaje w Tobie Boga i pełen skruchy mówi: Panie, wspomnij na mnie, gdy będziesz w swoim Królestwie.

 

A Ty bez wahania odpowiadasz mu: Zaprawdę powiadam ci, dziś ze Mną będziesz w raju i czynisz z niego pierwszy triumf swojej Miłości. Ale widzę, że w Twojej Miłości nie tylko łotrowi kradniesz serce, lecz także wielu umierającym. Ach, oddajesz do ich dyspozycji swoją Krew, swoją Miłość i swoje zasługi. Używasz wszelkich sztuczek i zabiegów, aby poruszyć ich serca i wszystkie wykraść dla siebie... Ale nawet tutaj Twoja Miłość napotyka na opór! Jakże wielu Cię odrzuca! Jak wiele jest nieufności, jak wiele desperacji! A Twój ból jest tak wielki, że ponownie zmusza Cię do milczenia...

 

Chcę zadośćuczynić Ci, o mój Jezu, za tych, którzy w chwili śmierci tracą nadzieję na miłosierdzie Boże. Jezu, Miłości moja, wzbudź w każdym nieskończone zaufanie i ufność do Ciebie, zwłaszcza w tych, którzy przeżywają trwogę konania. I mocą tego Twojego Słowa daj im światło, siłę i pomoc, aby mogli umrzeć świętą śmiercią i wzlecieć z ziemi do Nieba. W swoim Najświętszym Ciele, w swojej Krwi i w swoich ranach zawarłeś wszystkie dusze, o Jezu. Dla zasług tej Twojej drogocennej Krwi nie pozwól więc, aby nawet jedna dusza poszła na zatracenie! Niech Twoja Krew wraz z Twoim głosem nieustannie woła do wszystkich dusz: Dzisiaj ze Mną będziecie w raju!

 

Trzecie słowo na Krzyżu

 

Mój udręczony i ukrzyżowany Jezu, Twój ból wzmaga się coraz bardziej... Ach, na tym krzyżu jesteś prawdziwym Królem boleści! Wśród tak wielu boleści nie umyka Ci żadna dusza, a co więcej, każdej z nich dajesz swoje własne Życie. Ale Twoja Miłość czuje się odpychana, pogardzana i lekceważona przez stworzenia i nie znajdując sobie ujścia, wzmaga się i zadaje Ci niewypowiedziane tortury. Wśród tych tortur obmyśla, co jeszcze mogłaby dać człowiekowi, aby go zdobyć, i sprawia, że mówisz: Czy widzisz, mój synu, jak bardzo cię umiłowałem? Jeśli nie chcesz mieć litości dla siebie samego, miej przynajmniej litość dla mojej Miłości!

 

Tymczasem widząc, że nie masz mu co dać, gdyż oddałeś mu wszystko, kierujesz swój tęskny wzrok na swoją Mamę. Z powodu Twojego bólu Ona również cierpi bardziej, niż gdyby była umierająca, a miłość, która Ją dręczy, jest tak wielka, że czyni Ją ukrzyżowaną na równi z Tobą... Matka i Syn, wy rozumiecie się nawzajem. Ty wzdychasz z ulgą i jesteś pocieszony, widząc, że możesz oddać stworzeniu swoją Mamę. A widząc całą ludzkość w Janie, mówisz głosem tak czułym, że mógłby poruszyć każde serce: Niewiasto, oto syn Twój, a do Jana: oto Matka twoja! Twój głos zstępuje do Jej matczynego Serca i łącząc się z głosem Twojej Krwi, mówi dalej: Moja Matko, powierzam Ci wszystkie moje dzieci. Poczuj do nich całą tę Miłość, którą do Mnie odczuwasz. Niech cała Twoja macierzyńska troska i czułość będą dla moich dzieci. Ty je wszystkie dla Mnie zbawisz. Twoja Mama to przyjmuje.

 

Tymczasem Twoje boleści są tak silne, że ponownie pogrążasz się w milczeniu. O mój Jezu, chcę zadośćuczynić za zniewagi wyrządzone Najświętszej Dziewicy, za bluźnierstwa i niewdzięczność tak wielu, którzy nie chcą uznać dobrodziejstw, które przekazałeś każdemu, dając Ją nam za Matkę... Jak mamy Ci dziękować za tak wielkie dobrodziejstwo? Posłużę się Twoim własnym źródłem, o Jezu, i w podziękowaniu ofiarowuję Ci Twoją Krew, Twoje rany i nieskończoną Miłość Twojego Serca. O Święta Mamo, jak bardzo jesteś poruszona, gdy słyszysz głos swojego Syna, który pozostawia Cię nam wszystkim jako naszą Matkę! Dziękuję Ci, o Błogosławiona Dziewico, i dziękując Ci tak, jak na to zasługujesz, składam Ci własne podziękowania Twojego Jezusa. Ukochana Mamo, bądź naszą Matką, troszcz się o nas i nie pozwól nigdy urazić Cię nawet w najmniejszym stopniu. Trzymaj nas zawsze przytulonych do Jezusa. Twoimi rękami przywiąż nas do Niego, abyśmy nigdy nie mogli od Niego uciec. Twoimi własnymi intencjami chcę w imieniu wszystkich zadośćuczynić za zniewagi wyrządzane Jezusowi i Tobie, moja ukochana Mamo.

 

Jezu mój, gdy jesteś pogrążony w tak wielkich cierpieniach, jeszcze bardziej błagasz o zbawienie dusz. Ja jednak nie pozostanę obojętna, ale chcę przemknąć po Twoich ranach, ażeby je ucałować i ukoić. Chcę się zanurzyć w Twojej Krwi, aby móc powiedzieć razem z Tobą: dusze, dusze! Chcę podtrzymać Twoją przebitą i zbolałą głowę, aby Ci zadośćuczynić i prosić Cię o miłosierdzie, miłość i przebaczenie dla wszystkich.

 

Czwarte słowo na Krzyżu

 

Cierpiący Jezu, zatopiona w Tobie i przytulona do Twojego Serca, zliczam Twoje boleści i widzę, że konwulsyjny dreszcz przenika Twoje Najświętsze Człowieczeństwo. Twoje członki się wiją, jak gdyby jeden chciał się oddzielić od drugiego, i pośród tego wykręcania, spowodowanego okropnym bólem, wołasz głośno: Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?...

 

Na ten okrzyk wszyscy drżą, ciemność staje się gęstsza, Twoja skamieniała Mama staje się blada i mdleje.

 

Moje Życie i moje Wszystko, Jezu, cóż ja widzę? Ach, jesteś bliski śmierci. Nawet Twoje boleści, tak Ci wierne, wkrótce Cię opuszczą. Tymczasem po tylu cierpieniach spostrzegasz z ogromnym bólem, że nie wszystkie dusze są w Tobie zjednoczone. Co więcej, widzisz, że wiele z nich się zatraci. Czujesz ich bolesną rozłąkę, gdy się odłączają od Twoich członków. A ponieważ również i za nie musisz zadośćuczynić sprawiedliwości Bożej, odczuwasz śmierć wieczną każdej z nich oraz cierpienia, które będą przeżywać w piekle. I głośno wołasz do wszystkich serc: Nie opuszczajcie Mnie! Jeśli chcecie więcej cierpień, jestem gotowy, ale nie oddzielajcie się od mojego Człowieczeństwa! To jest cierpienie nad cierpieniami, to jest śmierć śmierci. Cała reszta byłaby niczym dla Mnie, gdybym nie cierpiał waszej rozłąki ze Mną. Och, miejcie litość dla mojej Krwi, dla moich ran, dla mojej śmierci! Ten krzyk będzie nieustannie rozbrzmiewał w waszych sercach. Och, nie opuszczajcie Mnie!

 

Miłości moja, jak bardzo ubolewam razem z Tobą...! Ty tracisz oddech. Twoja Najświętsza głowa opada już na Twoją pierś, Życie Cię opuszcza... Jezu mój, czuję, że umieram. Ja również chcę wołać razem z Tobą: dusze, dusze! Nie odejdę od Twojego krzyża, od Twoich ran, by Cię prosić o dusze. A jeśli chcesz, zstąpię do serc stworzeń i otoczę je Twoimi boleściami, aby nie mogły Ci się wymknąć. I gdyby to było możliwe, chciałabym stanąć u bram piekła, aby cofnąć idące tam dusze i skierować je do Twojego Serca... Ale Ty konasz i milczysz, a ja płaczę z powodu Twojej zbliżającej się śmierci. O mój Jezu, współczuję Ci i przyciskam mocniej Twoje Serce do mojego. Całuję Je i spoglądam na Nie z całą czułością, do jakiej jestem zdolna. I żeby przynieść Ci większą ulgę, czynię boskie Czułości moimi i nimi zamierzam Ci współczuć. Chcę przemienić moje serce w rzekę słodyczy i wlać ją do Twojego, aby osłodzić gorycz, którą odczuwasz z powodu utraty dusz. Ten Twój krzyk jest bardzo bolesny, Jezu. To utrata odchodzących od Ciebie dusz, bardziej niż opuszczenie Cię przez Ojca, sprawia, że ten bolesny lament wydobywa się z Twojego Serca. O mój Jezu, przymnóż każdemu łask, aby nikt się nie zagubił. Niech moje zadośćuczynienie będzie dla tych dusz, które mają być stracone, ażeby się nie zatraciły. Na koniec proszę Cię, o Jezu, abyś dla tego Twojego skrajnego opuszczenia udzielił pomocy tak wielu duszom, które Cię kochają i które zdajesz się pozbawiać samego siebie i pozostawiasz w ciemności, ponieważ chcesz mieć towarzyszki w swoim opuszczeniu. Niech ich ból będzie jakby błaganiem, które przywoła do Ciebie dusze i złagodzi Twoje cierpienie.

DWUDZIESTA DRUGA GODZINA

od 2 do 3 po południu

Trzecia godzina konania na Krzyżu. Śmierć Jezusa

Piąte słowo na Krzyżu

 

O mój ukrzyżowany i umierający Jezu, obejmując Twój Krzyż, czuję ogień, który pali całą Twoją Najświętszą Osobę... Twoje Serce bije tak mocno, że unosi Twoje żebra i dręczy Cię w straszliwy i okropny sposób, a całe Twoje Najświętsze Człowieczeństwo ulega przekształceniu, tak iż zmienia Cię nie do poznania. Miłość, jaką płonie Twoje Serce, wysusza i pali Cię całkowicie. A nie mogąc jej w sobie utrzymać, odczuwasz silny ból z powodu fizycznego pragnienia na skutek utraty całej swojej Krwi, a jeszcze bardziej z powodu palącego pragnienia zbawienia naszych dusz. Chciałbyś nas pić jak wodę, aby nam wszystkim zapewnić w sobie bezpieczeństwo. Dlatego, gromadząc wszystkie swoje osłabione siły, wołasz: Ja pragnę!

 

Ach, te słowa powtarzasz każdemu sercu: Pragnę twojej woli, twoich uczuć, twoich pragnień i twojej miłości! Nie możesz dać Mi wody świeższej i przyjemniejszej od twojej duszy. Och, nie daj Mi spłonąć! Mam gorące pragnienie, które pali mój język i gardło do tego stopnia, że nie mogę już wymówić słowa. Czuję również wysuszenie Serca i wnętrzności. Miej litość nad moim pragnieniem, miej litość...!

 

I jak gdyby majacząc z powodu silnego pragnienia, oddajesz się Woli Ojca... Ach, moje serce już dłużej nie może żyć, widząc niegodziwość Twoich wrogów, którzy zamiast wody podają Ci żółć i ocet! A Ty ich nie odrzucasz! Ach, rozumiem, jest to żółć tak wielu grzechów, jest to ocet naszych niepohamowanych namiętności, ocet, który zamiast Cię orzeźwić, pali Cię jeszcze bardziej... O mój Jezu, oddaję Ci swoje serce, swoje myśli, swoje uczucia, oddaję Ci całe swoje istnienie, aby ugasić Twoje pragnienie i przynieść ukojenie Twoim spierzchniętym i przesyconym goryczą ustom. Wszystko, czym jestem i wszystko, co posiadam, jest dla Ciebie, o Jezu. Jeśli do zbawienia nawet jednej tylko duszy konieczne są moje boleści, oto jestem gotowa wycierpieć wszystko. Oddaję Ci się całkowicie, czyń ze mną, co najlepiej Ci się podoba. Chcę Ci zadośćuczynić za ból, który cierpisz z powodu wszystkich dusz idących na zatracenie oraz z powodu tych dusz, które zamykają się w sobie i nie oddają Tobie dopuszczonego przez Ciebie strapienia i opuszczenia jako ukojenie palącego i pochłaniającego Cię pragnienia. I tym sposobem zwiększają Twoje cierpienie.

 

Szóste słowo na Krzyżu

 

Moja umierająca Dobroci, niekończące się morze Twoich boleści, ogień, który Cię trawi, a nade wszystko Najwyższa Wola Ojca, która chce Twojej śmierci, pozbawiają nas nadziei, że pozostaniesz przy życiu... Jak ja natomiast będę mogła żyć bez Ciebie? Brakuje Ci już sił, Twoje oczy stają się zamglone, Twoja Twarz się zmienia i staje się śmiertelnie blada. Twoje usta są na wpół otwarte, oddech staje się ciężki i przerywany. Nie ma już nadziei, że odżyjesz. Do ognia, który Cię pali, dochodzą lodowatość i zimny pot zraszający Twoje Czoło. Mięśnie i nerwy obkurczają się coraz bardziej z powodu dotkliwego bólu i na skutek przebicia gwoździami. Rany otwierają się coraz bardziej. Ja zaś drżę cała i czuję, że umieram. Spoglądam na Ciebie, moja Dobroci, i widzę ostatnie łzy spływające z Twoich oczu, zwiastuny zbliżającej się śmierci, podczas gdy Ty z trudem pozwalasz usłyszeć jeszcze jedno słowo: dokonało się!

 

O mój Jezu, wyczerpałeś już wszystko, nic Ci nie pozostało. Miłość osiągnęła swój szczyt... A czy ja wyniszczyłam się całkowicie Twoją Miłością? Jakie jest dziękczynienie, które powinnam Ci złożyć! Jaką wdzięczność powinnam Ci okazać! Jezu mój, w imieniu wszystkich chcę Ci zadośćuczynić za brak odpowiedzi na Twoją Miłość oraz pocieszyć Cię w obliczu zniewag Twojej Miłości, których doznajesz od stworzeń, podczas gdy sam wyniszczasz się z miłości na krzyżu. 

 

Siódme słowo na Krzyżu. Śmierć Jezusa

 

Mój ukrzyżowany i umierający Jezu, jesteś bliski wydania ostatniego tchnienia w swoim ziemskim życiu... Twoje Najświętsze Człowieczeństwo już zesztywniało. Wydaje się, że Twoje Serce przestało już bić. Wraz z Marią Magdaleną przywieram do Twoich stóp i gdyby to było możliwe, chciałabym oddać moje życie, żeby przywrócić Twoje. Tymczasem widzę, o Jezu, że ponownie otwierasz swoje umierające oczy i spoglądasz wokół z krzyża, jak gdybyś chciał po raz ostatni pożegnać się ze wszystkimi... Patrzysz na swoją umierającą Mamę, która się już ani nie porusza, ani nie odzywa, tak wielkie są Jej cierpienia, jakie odczuwa, i mówisz do Niej: Żegnaj, Mamo. Odchodzę, ale zatrzymam Cię w moim Sercu. Miej litość dla moich i Twoich dzieci... Spoglądasz na szlochającą Magdalenę, na wiernego Jana i mówisz do nich swoim spojrzeniem: żegnajcie! Z miłością spoglądasz na swoich wrogów i mówisz do nich spojrzeniem: Przebaczam wam i daję wam pocałunek pokoju... Nic nie umknie Twojemu spojrzeniu. Ze wszystkimi się żegnasz i wszystkim przebaczasz. Potem zbierasz wszystkie swoje siły oraz mocnym i grzmiącym głosem wołasz: Ojcze, w Twoje ręce oddaję Ducha mego.

 

I skłoniwszy głowę, oddajesz ducha. 

 

Jezu mój, na ten okrzyk cała przyroda się burzy oraz płacze nad Twoją śmiercią, nad śmiercią swojego Stwórcy. Ziemia drży mocno i wydaje się, jakby swoim drżeniem chciała płakać i wstrząsnąć ludźmi, aby uznali Cię za prawdziwego Boga. Rozdziera się zasłona Świątyni, zmarli powstają, słońce, które dotąd płakało nad Twoim bólem, schowało z przerażeniem swoje światło... Na ten okrzyk Twoi wrogowie padają na kolana i bijąc się w piersi, mówią: Prawdziwie jest On Synem Boga! Twoja Matka, skamieniała i umierająca, znosi ból dotkliwszy niż śmierć.

 

Mój zmarły Jezu, tym okrzykiem oddajesz również i nas wszystkich w ręce Ojca, aby nas nie odrzucił. Dlatego głośno wołasz nie tylko Twoim głosem, lecz także całym Twoim bólem i głosem Twojej Krwi: Ojcze, w Twoje ręce oddaję Ducha mego oraz wszystkie dusze!

 

Jezu mój, ja także oddaję się Tobie. Daj mi łaskę, abym całkowicie umarła w Twojej Miłości i w Twojej Woli. Proszę Cię, nie pozwól nigdy, abym wyszła z Twojej Przenajświętszej Woli, ani za życia, ani podczas śmierci. Ponadto chcę Ci zadośćuczynić za tych wszystkich, którzy się nie oddają całkowicie Twojej Przenajświętszej Woli i w ten sposób tracą lub zmniejszają drogocenny owoc Twojego Zbawienia. Jaka jest boleść Twojego Serca, gdy widzisz, jak wielu ucieka z Twoich ramion i zamyka się w sobie? Miej litość nad wszystkimi, o Jezu, także i nade mną!

 

1. Całuję Twoją głowę ukoronowaną cierniem i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele moich pysznych myśli, ambicji i za poczucie własnej godności. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi do głowy myśl, która nie byłaby przeznaczona wyłącznie dla Ciebie, o Jezu, oraz gdy znajdę się w sytuacji, w której miałabym Cię znieważyć, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

2. O Jezu, całuję Twoje oczy, jeszcze wilgotne od łez i pokryte zakrzepłą krwią, i proszę Cię o przebaczenie za tyle razy, ile obraziłam Cię złym i nieskromnym spojrzeniem. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy moje oczy będą spoglądać na rzeczy ziemskie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

3. Jezu mój, całuję Twoje Najświętsze uszy, ogłuszane aż do ostatniej chwili wyzwiskami i straszliwymi bluźnierstwami, i proszę Cię o przebaczenie za tyle razy, ile słuchałam lub sprawiałam, że inni słuchali rozmów, które nas od Ciebie odciągały. Proszę Cię również o przebaczenie za tak wiele złych rozmów, jakie prowadzą stworzenia. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy się znajdę w sytuacji, w której miałabym usłyszeć rozmowy niepodobające się Tobie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

4. O mój Jezu, całuję Twoje Najświętsze Oblicze, pobladłe, zsiniałe i krwawiące, i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele szyderstw, obelg i zniewag, jakich doznajesz od nas, nikczemnych stworzeń, przez nasze grzechy. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy będę ulegała pokusie, aby nie oddać Ci całej chwały, miłości i uwielbienia, które Ci się należą, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

5. Jezu mój, całuję Twoje Najświętsze usta, spierzchnięte i zgorzkniałe. Proszę Cię o przebaczenie za tyle razy, ile obraziłam Cię złymi rozmowami lub słowami i ile razy przyczyniłam się do Twojego rozgoryczenia i wzmożenia Twojego pragnienia. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi na myśl, żeby wypowiedzieć coś, co mogłoby Cię obrazić, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

6. O Jezu, całuję Twoją Najświętszą szyję i nadal widzę ślady łańcuchów i sznurów, które Cię uciskały. Proszę Cię o przebaczenie za tak wiele przywiązań i zażyłości stworzeń, które dołożyły powrozów i łańcuchów do Twojej szyi. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy poczuję się zaniepokojona z powodu przywiązań, pragnień i uczuć, które nie byłyby przeznaczone dla Ciebie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

7. Jezu mój, całuję Twoje Najświętsze barki i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele zakazanych przyjemności i za tak wiele grzechów popełnionych przez pięć zmysłów naszego ciała. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi na myśl, żeby sprawić sobie jakąś przyjemność lub radość, które nie byłyby dla Twojej chwały, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam wam swoją duszę!

 

8. Jezu mój, całuję Twoją Najświętszą pierś i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele zimna, obojętności, oziębłości i okrutnej niewdzięczności, jakie otrzymujesz od stworzeń. I jeśli kiedykolwiek poczuję, że moja miłość wobec Twojej staje się chłodniejsza, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

9. O mój Jezu, całuję Twoje Najświętsze ręce i proszę Cię o przebaczenie za wszystkie czyny, które nie zostały dokonane dla Ciebie, za te złe, jak również za te, które stają się złe z powodu korzyści własnej lub poczucia własnej godności. Za każdym razem, gdy przyjdzie mi na myśl, żeby uczynić coś, ale nie z miłości do Ciebie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

10. O mój Jezu, całuję Twoje Najświętsze stopy i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele kroków i za tak wiele dróg przebytych bez czystej intencji i za tak wielu, którzy oddalają się od Ciebie, idąc w poszukiwaniu ziemskich przyjemności. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi do głowy myśl odsunięcia się od Ciebie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

 

11. O Jezu, całuję Twoje Najświętsze Serce i zamierzam zamknąć w Nim wszystkie odkupione przez Ciebie dusze, razem z moją, tak aby wszystkie bez wyjątku mogły się zbawić... O Jezu, schowaj mnie w Twoim Sercu i zamknij drzwi, tak abym nie widziała nic prócz Ciebie. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi na myśl, żeby opuścić Twoje Serce, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, Wam oddaję swoje serce i swoją duszę!  

DWUDZIESTA TRZECIA GODZINA

od 3 do 4 po południu

Zmarły Jezus przebity ciosem włóczni. Zdjęcie z Krzyża

 

O mój Jezu, Ty już nie żyjesz! Ja zaś, przebywając w Twoim Sercu, zaczynam korzystać z licznych owoców Twojego Zbawienia... Najbardziej niewierzący, pełni szacunku, pochylają się przed Tobą i biją się w piersi, i to czego nie czynili wobec Twojego żyjącego Ciała, czynią teraz wobec Twojego martwego Ciała. Przyroda się burzy, słońce się zaćmiewa, ziemia się trzęsie, żywioły odczuwają skutki i zdaje się, że biorą udział w Twojej bolesnej śmierci. Aniołowie, pełni zachwytu i miłości, tysiącami zstępują z Nieba, wielbią Cię, uznają i potwierdzają, że jesteś naszym prawdziwym Bogiem... O mój Jezu, ja również przyłączam moją adorację do ich adoracji i ofiarowuję Ci moją wdzięczność i całą miłość mojego biednego serca.

 

Ale widzę, że Twoja Miłość nie jest jeszcze zaspokojona. I aby dać nam jeszcze pewniejszy znak, pozwalasz, aby zbliżył się do Ciebie żołnierz i włócznią rozdarł Twoje Serce, powodując przelanie ostatnich kropel Krwi i wody, które były jeszcze w Nim zawarte. O Jezu, czy mógłbyś pozwolić na to, aby ta włócznia zraniła również i moje serce? Ach tak, niech ta włócznia zrani moje pragnienia, moje myśli, moje uderzenia serca i moją wolę, niech mi przekaże Twoją Wolę, Twoje myśli i całe Twoje życie pełne miłości i poświęcenia!

 

Serce mojego Jezusa, zranione tą włócznią, oczyść wszystkie dusze, daj schronienie wszystkim sercom i spoczynek wszystkim wycieńczonym! To z tej rany dajesz początek Kościołowi, swojej umiłowanej Oblubienicy. To tutaj dajesz początek sakramentom i życiu dusz. Ja zaś razem z naszą Najświętszą Mamą, okrutnie zranioną w Serce, zamierzam zadośćuczynić za zniewagi, nadużycia i świętokradztwa, które są czynione wobec Twojego Świętego Kościoła. Proszę Cię, mocą tej rany i z miłości do Maryi, naszej najsłodszej Mamy, zamknij wszystkich w swoim umiłowanym Sercu oraz osłaniaj, chroń i oświecaj pasterzy Twojego Kościoła.

 

O mój Jezu, po Twojej okrutnej i bolesnej śmierci wydaje się, że już więcej nie powinnam żyć własnym życiem, ale moje życie powinnam odnajdywać jedynie w Twoim zranionym Sercu. Dlatego cokolwiek będę czyniła, będę zawsze czerpać z tego Boskiego Serca... Już nigdy więcej nie dam życia moim myślom, a jeśli będą chciały żyć, wezmę Twoje. Już nigdy więcej nie dam życia mojej woli, a jeśli będzie chciała żyć, wezmę Twoją Przenajświętszą Wolę. Już nigdy więcej moja miłość nie będzie miała życia, a jeśli będzie chciała żyć, wezmę za życie Twoją Miłość... O mój Jezu, cała Twoja Wola jest moją wolą. To, czego Ty pragniesz, pragnę i ja.

 

Jezu mój, dałeś nam ostatni dowód swojej Miłości – Twoje Serce jest rozdarte i już więcej nic nie możesz dla nas uczynić. A tutaj przygotowują się, aby Cię zdjąć z Krzyża. Ja zaś po złożeniu wszystkiego w Tobie wychodzę z Ciebie i wraz z Twoimi ukochanymi uczniami chcę wyjąć gwoździe z Twoich Najświętszych stóp i rąk. I podczas gdy wyciągam Ci gwoździe, Ty przybij mnie całą do siebie.

 

Jezu, pierwszą, która po zdjęciu z Krzyża przyjmuje Cię na swoje łono, jest Twoja bolesna Matka. Twoja przeszyta głowa łagodnie spoczywa w Jej ramionach... O ukochana Mamo, nie pogardzaj moim towarzystwem i pozwól, że ja również razem z Tobą oddam ostatnią posługę mojemu ukochanemu Jezusowi. Moja najsłodsza Matko, prawdą jest, że Ty przewyższasz mnie miłością i czułością w dotykaniu mojego Jezusa, ale postaram się Ciebie naśladować w jak najlepszy sposób, aby we wszystkim zadowolić uwielbionego Jezusa. Dlatego układam moje ręce razem z Twoimi Przenajświętszymi rękami i wyjmuję wszystkie ciernie otaczające Jego głowę, aby przyłączyć moją adorację do Twojej głębokiej adoracji.

 

Niebieska Mamo, przybliżasz swoje ręce do oczu mojego Jezusa, które kiedyś dawały światło całemu światu, a które teraz pociemniały i zgasły, i zdejmujesz z nich zakrzepłą Krew. O Mamo, do Ciebie się przyłączam. Ucałujmy wspólnie Jego oczy i oddajmy im głęboką cześć... Widzę uszy mojego Jezusa pokryte krwią, poranione uderzeniami i rozdarte cierniami. O Mamo, żeby przywołać tak wiele dusz głuchych i nieugiętych na głosy łaski, złóżmy naszą adorację w te uszy, które już nie słyszą, a które tak bardzo cierpiały. O ukochana Mamo, widzę Twoją bolesną i zapłakaną twarz, która spogląda na uwielbione Oblicze Jezusa. Przyłączam mój ból do Twojego. Wspólnie usuńmy błoto i ślinę, które je tak zeszpeciły, i oddajmy chwałę temu Obliczu Boskiego Majestatu, Obliczu, które zachwycało Niebo i ziemię, a które teraz nie daje żadnego znaku życia... O ukochana Mamo, ucałujmy razem Jego usta, te boskie usta, które słodyczą swojego słowa przyciągały do Jego Serca tak wiele dusz. Mamo, Twoimi własnymi ustami zamierzam ucałować te zsiniałe i zakrwawione usta i oddaję im głęboką cześć.

 

O moja ukochana Mamo, razem z Tobą chcę ucałować i jeszcze raz ucałować ukochane Ciało mojego Jezusa, które stało się jedną wielką raną. Składam moje ręce w Twoje, ażeby zespolić te zwisające kawałki ciała. Oddajmy mu głęboką cześć... O Matko, ucałujmy te twórcze dłonie, które uczyniły dla nas tak wiele cudów, a które teraz są przebite, powykręcane, zimne i zesztywniałe na skutek śmierci. Zamknijmy w tych Najświętszych ranach los wszystkich dusz. Gdy Jezus zmartwychwstanie, znajdzie je tutaj złożone przez Ciebie i żadna z nich się nie zagubi. O Mamo, oddajmy wspólnie cześć tym głębokim ranom w imieniu wszystkich i razem ze wszystkimi.

 

O Niebieska Mamo, widzę, że się przybliżasz, aby ucałować stopy biednego Jezusa... Jakże bolesne są te rany! Gwoździe wyrwały kawałki ciała i skóry, a ciężar Najświętszego Ciała okrutnie je porozrywał. Ucałujmy je wspólnie i oddajmy im cześć, tak aby stworzenia, idąc, mogły poczuć kroki Jezusa, podążającego tuż za nimi, i nie ośmieliły się Go obrazić.

 

Widzę, o ukochana Mamo, że kierujesz swój wzrok na Serce uwielbionego Jezusa... Co będziemy czynić w tym Sercu? Ty mnie tego nauczysz, Mamo, pochowasz mnie w Nim i zamkniesz nade mną kamień. A kiedy złożysz w Nim moje serce i moje życie, będę ukryta aż po wieczność. Daj mi Twoją Miłość, Mamo, abym mogła kochać Jezusa. Daj mi Twój ból, abym mogła wstawiać się za wszystkich i zadośćuczynić za wszelkie zniewagi, jakich dozna to Jego Serce!

 

Pamiętaj, o Mamo, że gdy będziesz składała Jezusa do grobu, ja również Twoimi własnymi rękami chcę być razem z Nim pochowana, aby móc zmartwychwstać wraz z Nim i ze wszystkim, co do Niego należy.

 

A teraz jedno słowo do Ciebie, moja ukochana Mamo. Bardzo Ci współczuję. Z całą czułością mojego biednego serca chciałabym zebrać wszystkie uderzenia serca, pragnienia i życie wszystkich stworzeń, aby przynieść je Tobie w geście współczucia i miłości. Współczuję Ci w ogromnej boleści, którą znosiłaś, gdy widziałaś Jezusa umarłego, ukoronowanego cierniem, rozdartego od biczy i gwoździ; gdy spoglądałaś na te oczy, które już na Ciebie nie patrzą, na te uszy, które już nie słyszą Twojego głosu, na te usta, które już do Ciebie nie przemawiają; gdy spoglądałaś na te ręce, które już Cię nie obejmują, na te stopy, które nigdy Cię nie opuściły i zawsze, nawet z daleka, podążały za Twoimi krokami... Chcę Ci ofiarować Serce samego Jezusa, przepełnione miłością, aby Ci okazać współczucie, na jakie zasługujesz, i przynieść ulgę Twoim okrutnym boleściom.

DWUDZIESTA CZWARTA GODZINA

od 4 do 5 po południu

Złożenie Jezusa do grobu. Najświętsza Maryja opuszczona

 

Moja pełna boleści Mamo, widzę, że się przygotowujesz na ostatnią ofiarę, w której musisz złożyć do grobu swojego zmarłego Syna Jezusa. Całkowicie poddana Woli Nieba, towarzyszysz Mu i swoimi własnymi rękami składasz Go do grobu. Gdy układasz te członki i żegnasz się z Nim po raz ostatni, i dajesz Mu ostatni pocałunek, czujesz, jak serce wyrywa Ci się z piersi z powodu bólu. Miłość przybija Cię do tych członków i z powodu tak silnej miłości i tak silnego bólu Twoje życie już prawie wygasa razem z Twoim zmarłym Synem... Biedna Mamo, co zrobisz bez Jezusa? On jest Twoim Życiem, Twoim Wszystkim. A jednak taka jest Wola Boga Przedwiecznego, który tego chce. Będziesz musiała walczyć z dwoma siłami nie do przezwyciężenia – z Miłością i z Wolą Bożą. Miłość Cię przygważdża, i to w taki sposób, że nie możesz się z Nim rozstać. Wola Boża nalega i chce poświęcenia... Biedna Mamo, co zrobisz? Jak bardzo Ci współczuję! Och, aniołowie niebiescy, przyjdźcie i oderwijcie Ją od zesztywniałych członków Jezusa, w przeciwnym razie Ona umrze!

 

Ale o dziwo, podczas gdy wydawała się martwa razem z Jezusem, słyszę Jej drżący i przerywany szlochem głos, który mówi: Synu ukochany, Synu, to było jedynym pocieszeniem, które Mi pozostało i które zmniejszało mój ból – Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, znajdowanie ujścia w tych ranach, oddawanie im czci i całowanie ich. Teraz nawet i to jest Mi odbierane. Wola Boża chce tego, a Ja się poddaję. Ale wiedz, Synu, że chcę to zrobić, ale nie jestem w stanie. Na samą myśl, że mam to uczynić, tracę siły i życie... Och, Synu, abym mogła otrzymać życie i siłę do tej gorzkiej rozłąki, pozwól, że się całkowicie w Tobie pochowam i wezmę dla siebie Twoje Życie, Twoje boleści, Twoje zadośćuczynienia i wszystko, czym jesteś. Ach, jedynie wymiana Życia pomiędzy Tobą a Mną może Mi dać siłę do poniesienia ofiary rozłąki z Tobą!

 

Moja cierpiąca Mamo, widzę, że tak zdeterminowana, ponownie wodzisz wzrokiem po tych członkach i składasz Twoją głowę w głowie Jezusa. Całując ją, zamykasz w niej swoje myśli, a bierzesz dla siebie Jego ciernie, Jego smutne i zranione myśli i wszystko, co wycierpiał w swojej Przenajświętszej głowie... Och, jakże chciałabyś Twoim umysłem ożywić Umysł Jezusa, aby móc oddać życie za życie! Czujesz, że życie do Ciebie powraca, gdy przyjęłaś do swojego umysłu myśli i ciernie Jezusa.

 

Bolesna Mamo, widzę, jak całujesz martwe oczy Jezusa. Ja zaś czuję głęboki ból, widząc, że Jezus nie spogląda już więcej na Ciebie... Ileż to razy Jego spojrzenia napełniały Cię rajem i sprawiały, że powstawałaś ze śmierci ku życiu. A teraz, gdy widzisz, że już więcej na Ciebie nie spogląda, czujesz, że umierasz! Składasz więc Twoje oczy w oczy Jezusa i bierzesz dla siebie Jego oczy, Jego łzy oraz Jego gorycz, którą odczuwał na widok obelg stworzeń, na widok tak wielu zniewag i szyderstw...

 

Ale widzę, moja głęboko zraniona Mamo, że całujesz Jego Najświętsze uszy i przywołujesz Go raz po raz, mówiąc: Synu mój, czy to możliwe, że już Mnie nie słyszysz Ty, który słyszałeś Mnie przy każdym moim najmniejszym skinieniu? A teraz płaczę i wołam Cię, a Ty Mnie nie słyszysz? Ach, miłość jest najokrutniejszym tyranem! Ty byłeś dla Mnie czymś więcej niż moje własne życie, a teraz mam nadal żyć mimo tak wielkiego bólu? Dlatego, o Synu, pozostawiam mój słuch w Twoim, a dla siebie biorę to, co Twoje Najświętsze uszy wycierpiały, oraz echo wszystkich obelg, które w nich rozbrzmiewały. Jedynie to może dać Mi życie – Twoje boleści i Twoje cierpienia...

 

I gdy tak mówisz, ból i ucisk Twojego serca jest tak wielki, że tracisz głos i pozostajesz bez ruchu. Moja biedna Mamo, moja biedna Mamo, jak bardzo Ci współczuję! Ileż okrutnych śmierci ponosisz!

 

Ale Wola Boża wygrywa i Cię ożywia. Spoglądasz na Jego Najświętsze Oblicze, całujesz Je i wydajesz okrzyk: Uwielbiony Synu, jakże jesteś oszpecony! Ach, gdyby miłość Mi nie mówiła, że jesteś moim Synem, moim Życiem, moim Wszystkim, nie rozpoznałabym Cię, tak się zmieniłeś nie do poznania! Twoje piękno przemieniło się w brzydotę, Twoje policzki stały się sine, a światło i blask Twojego Oblicza, które było takie, że patrzeć na Ciebie i stawać się błogosławionym stanowiło jedno, zamieniło się w śmiertelną bladość, o ukochany Synu. Synu, do jakiego stanu zostałeś doprowadzony! Jakiego straszliwego dzieła grzech dokonał w Twoich Najświętszych członkach! Ach, jak bardzo Twoja nierozłączna Mama chciałaby przywrócić Ci Twoje naturalne piękno! Chcę wniknąć moim obliczem w Twoje i przyjąć na siebie Twoje, wraz z uderzeniami, opluciem, pogardą i wszystkim, co przecierpiałeś w swoim Najświętszym Obliczu. Ach, Synu, jeśli chcesz, abym żyła, daj Mi swoje boleści, w przeciwnym razie umrę!

 

Twój ból jest tak wielki, że Cię dusi i odbiera Ci mowę. Pozostajesz jakby zamarła nad Obliczem Jezusa. Biedna Mamo, jak bardzo Ci współczuję!... Aniołowie moi, przyjdźcie wesprzeć moją Mamę. Jej ból jest ogromny, zalewa Ją i dusi. Nie ma już w Niej życia ani siły. Ale Wola Boża, przełamując te fale, przywraca Ją do życia...

 

Jesteś już przy ustach Jezusa. Całując je, czujesz gorycz na swoich wargach z powodu żółci, która tak bardzo napełniła goryczą Jego usta. Szlochając, mówisz dalej: Synu, powiedz ostatnie słowo swojej Mamie. Czy to możliwe, że już więcej nie usłyszę Twojego głosu? Wszystkie słowa, które wypowiedziałeś do Mnie za życia jak wiele strzał ranią moje Serce bólem i miłością, a teraz, kiedy widzę Cię milczącym, ponownie się odzywają w moim rozdartym Sercu, zadają Mi wielokrotną śmierć i siłą chciałyby wydobyć Twoje ostatnie słowo. A ponieważ go nie otrzymują, przeszywają Mnie i mówią do Mnie: „Tak więc nie usłyszysz Go już nigdy więcej. Już nigdy nie usłyszysz Jego słodkiego głosu ani melodii Jego twórczego słowa!”. Stwarzał we Mnie tyle rajów, ile słów wypowiadał... Ach, mój raj się skończył i nie pozostało Mi nic prócz goryczy! Ach, Synu, chcę Ci dać mój język, aby ożywić Twój... Daj Mi to, co wycierpiałeś w swoich Najświętszych ustach, daj Mi gorycz żółci, Twoje palące pragnienie oraz Twoje zadośćuczynienia i modlitwy. W ten sposób, gdy za ich pośrednictwem usłyszę Twój głos, mój ból będzie łatwiejszy do zniesienia i twoja Mama będzie mogła żyć poprzez Twoje cierpienia.

 

Umęczona Mamo, widzę, że się śpieszysz, gdyż ci, którzy stoją wokół Ciebie, chcą zamknąć grób. W pośpiechu bierzesz ręce Jezusa w Twoje ręce, całujesz je, przytulasz do serca i składając w nich Twoje ręce, bierzesz dla siebie boleści i przebicia Jego Najświętszych rąk... Potem wodzisz wzrokiem po stopach Jezusa, spoglądając na okrutne tortury, jakie uczyniły w nich gwoździe. I gdy składasz w nich swoje stopy, zabierasz dla siebie te rany i ofiarowujesz siebie, by w miejsce Jezusa pobiec za grzesznikami i wyrwać ich piekłu...

 

Udręczona Mamo, widzę Cię, jak po raz ostatni żegnasz przebite Serce Jezusa... Tutaj zatrzymujesz się na chwilę. To jest ostatni cios dla Twojego matczynego Serca. Czujesz, jak siłą miłości i bólu wyrywa się Ono z Twojej piersi i samo ucieka, aby spocząć w Najświętszym Sercu Jezusa. Ty zaś, widząc, że nie masz Serca, spieszysz, aby przyjąć w Twoje Serce Jego Przenajświętsze Serce oraz Jego Miłość odrzuconą przez tak wiele stworzeń, Jego wiele żarliwych pragnień niezrealizowanych z powodu ich niewdzięczności, jak również boleści i przebicia tego Najświętszego Serca, które sprawią, że będziesz ukrzyżowana przez całe Twoje życie. Spoglądając na rozległą ranę, całujesz ją i zbierasz z niej krew, a czując w sobie Życie Jezusa, masz siłę, by przejść gorzkie rozstanie. Następnie obejmujesz Go i pozwalasz na zasunięcie nad Nim kamienia grobowego.

 

Moja bolesna Mamo, płacząc, proszę Cię, nie pozwól na razie na zabranie Jezusa z naszych oczu. Poczekaj, najpierw się zamknę w Jezusie, żeby przyjąć w sobie Jego Życie. Jeśli Ty, która jesteś bez zmazy, całkowicie święta, pełna łaski, nie możesz żyć bez Jezusa, to tym bardziej ja, która jestem pełna słabości, nędzy i grzechów. Jakże mogłabym żyć bez Jezusa? Bolesna Mamo, nie zostawiaj mnie samej, zabierz mnie ze sobą. Ale najpierw złóż mnie całą w Jezusie. Opróżnij mnie ze wszystkiego i włóż we mnie całego Jezusa, tak jak umieściłaś Go w sobie. Ode mnie rozpocznij swój matczyny urząd, który Jezus powierzył Ci na krzyżu. Twoimi własnymi rękami zamknij mnie całkowicie w Jezusie, tak aby moje wielkie ubóstwo mogło wzruszyć Twoje matczyne Serce.

 

Zamknij myśli Jezusa w moim umyśle, aby żadna inna myśl nie mogła do mnie przeniknąć. Zamknij oczy Jezusa w moich, aby już nigdy nie mógł umknąć mojemu spojrzeniu. Zamknij Jego słuch w moim, abym zawsze Go słuchała i we wszystkim spełniała Jego Przenajświętszą Wolę. Włóż Jego Twarz w moją, abym przypatrując się tej tak zniekształconej z miłości do mnie Twarzy, mogła Go kochać, współczuć Mu i dawać zadośćuczynienie. Włóż Jego język w mój, abym mówiła, modliła się i uczyła językiem Jezusa. Włóż Jego ręce w moje, aby każdy ruch, który wykonuję i każde dzieło, którego dokonuję, brały życie z dzieł i czynów Jezusa. Włóż Jego stopy w moje, aby każdy mój krok był życiem dla innych stworzeń, życiem, które z mocą i zapałem będzie je zbawiać.

 

A teraz, moja cierpiąca Mamo, pozwól mi ucałować Jego Serce i zebrać Jego najcenniejszą Krew. Zamknij Jego Serce w moim i spraw, abym mogła żyć Jego Miłością, Jego pragnieniami i Jego cierpieniem... Na koniec podnieś zesztywniałą prawą rękę Jezusa, aby udzielił mi swojego ostatniego błogosławieństwa.

 

Kamień zamyka grób. Całujesz Go udręczona. Płacząc, żegnasz się z Nim po raz ostatni i odchodzisz. Ale Twój ból jest tak wielki, że chwilami stajesz się skamieniała i zlodowaciała... Moja głęboko zraniona Mamo, razem z Tobą żegnam się z Jezusem i gdy płaczę, chcę stanąć u Twego boku, aby przy każdym Twoim westchnieniu, strapieniu i boleści dać Ci słowo otuchy oraz litościwe spojrzenie. Zbiorę Twoje łzy i podtrzymam Cię w moich ramionach, jeśli zobaczę, że mdlejesz.

 

Ale widzę, że jesteś zmuszona powrócić do Jerozolimy tą samą drogą, którą tu przybyłaś... Już po zrobieniu kilku kroków stoisz pod Krzyżem, na którym Jezus tak bardzo cierpiał, a potem umarł. Podbiegasz i go obejmujesz. A kiedy widzisz, że jest splamiony Krwią, ożywają w Twoim Sercu, jedna po drugiej, boleści, które Jezus na nim przecierpiał. A ponieważ nie możesz powstrzymać bólu, szlochając, wydajesz okrzyk:

 

O Krzyżu, jak mogłeś być tak okrutny dla mojego Syna? Ach, w niczym Go nie oszczędziłeś! Cóż złego Ci uczynił? Nie pozwoliłeś Mnie, bolesnej Mamie, dać Mu nawet łyka wody, gdy o nią prosił, a Jego wyschniętym ustom dałeś żółć i ocet! Czułam, jak moje przebite Serce się rozpływa i chciałam Je ofiarować Jego wargom, aby ugasić Jego pragnienie, ale poczułam ból, będąc odrzuconą... O Krzyżu, okrutny, ale święty, ponieważ przebóstwiony i uświęcony kontaktem z moim Synem! Przemień to okrucieństwo, które miałeś dla Niego, w litość dla nieszczęsnych śmiertelników. A dla boleści, które na tobie wycierpiał, wybłagaj łaskę i siłę dla dusz, które cierpią, aby żadna nie została stracona z powodu utrapień i krzyży... Zbyt dużo kosztują Mnie dusze, kosztują Mnie życie Syna- Boga. Ja zaś jako Współodkupicielka i Matka przywiązuję je do ciebie, o Krzyżu.

 

Całujesz go raz po raz i odchodzisz... Nieszczęsna Mamo, jak bardzo Ci współczuję! Z każdym krokiem i z każdą napotkaną rzeczą lub miejscem wzmagają się nowe cierpienia, które stają się coraz większe i bardziej gorzkie. Zalewają Cię i zatapiają, a Ty co chwilę czujesz, jak umierasz...

 

I tak dochodzisz już do miejsca, w którym dziś rano spotkałaś Go, wycieńczonego pod ogromnym ciężarem krzyża, ociekającego krwią, z wiązką cierni na głowie, które wciskane przez krzyż, wbijały się coraz głębiej, zadając Mu śmiertelny ból przy każdym wbiciu. Spojrzenie Jezusa, napotkawszy Twoje, błagało o litość. Ale żołnierze, żeby zabronić Wam tej pociechy, popchnęli Go i sprawili, że upadł i ponownie przelał krew. Widzisz, że ziemia jest nią przesiąknięta. Rzucasz się na ziemię i gdy całujesz tę Krew, słyszę, jak mówisz: Aniołowie moi, przyjdźcie przypilnować tej Krwi, aby żadna kropla nie została zdeptana ani sprofanowana.

 

Pełna boleści Mamo, pozwól, że podam Ci rękę, aby Cię podnieść i przynieść Ci ulgę, gdyż widzę, że mdlejesz we Krwi Jezusa. Gdy idziesz dalej, napotykasz nowe cierpienia. Wszędzie widzisz ślady Krwi i przypominasz sobie cierpienia Jezusa. Toteż przyśpieszasz kroku i zamykasz się w Wieczerniku... Ja również zamykam się w Wieczerniku, ale moim Wieczernikiem jest Najświętsze Serce Jezusa. Stamtąd chcę przyjść do Ciebie, aby dotrzymać Ci towarzystwa w tej godzinie gorzkiego osamotnienia. Nie mam serca, żeby pozostawić Cię samą w tak wielkim bólu.

 

Ale czuję się zraniona, widząc, że gdy poruszasz głową, czujesz wbijające się ciernie, które przyjęłaś od Jezusa, ukłucia wszystkich naszych grzechów popełnionych myślą, które przenikając aż do Twoich oczu, sprawiają, że płaczesz łzami Krwi. A ponieważ w swoich oczach posiadasz wzrok Jezusa, to wszystkie zniewagi, których dopuszczają się stworzenia, przesuwają się przed Twoim wzrokiem. Jaka jesteś nimi rozgoryczona! Jak rozumiesz, co Jezus wycierpiał, gdyż posiadasz w sobie Jego własne boleści! A jeden ból nie czeka na drugi... Gdy nadsłuchujesz, czujesz się ogłuszona echem głosów stworzeń oraz różnymi zniewagami, które docierają do Twojego Serca i je przebijają. Ty zaś powtarzasz: Synu, ile wycierpiałeś!

 

Opuszczona Mamo, jak bardzo Ci współczuję! Pozwól, że otrę Twoją twarz, zalaną łzami i krwią. Ale czuję, że nie mogę wytrzymać, gdy widzę Twoją twarz siną, nie do poznania i śmiertelnie bladą... Rozumiem, są to udręki Jezusa, które przejęłaś na siebie i które zadają Ci tak wielkie cierpienie, że gdy poruszasz ustami w modlitwie lub gdy Twoja rozpalona pierś wzdycha, czujesz, jak Twój oddech jest bolesny, a usta spieczone od pragnienia Jezusa... Biedna Mamo, jak bardzo Ci współczuję! Twoje boleści wzmagają się coraz bardziej i gdy biorę Twoje dłonie w moje, widzę, że Twoje przebite są gwoździami. To w swoich rękach odczuwasz ból i widzisz zabójstwa, zdrady, świętokradztwa i wszystkie złe czyny, które ponawiają uderzenia, poszerzając Twoje rany i pogłębiając je coraz bardziej... Jak bardzo Ci współczuję! Jesteś prawdziwie ukrzyżowaną Mamą, tak iż nawet Twoje stopy nie są pozbawione gwoździ. A co więcej, czujesz, że są nie tylko przybijane, lecz także niemal rozrywane przez tak wiele niegodziwych kroków i przez dusze, które idą do piekła. Ty zaś biegniesz za nimi, ażeby nie wpadły do piekielnych płomieni.

 

Ale to jeszcze nie wszystko, głęboko zraniona Mamo. Wszystkie Twoje cierpienia, gromadząc się razem, odbijają się echem w Twoim Sercu i przebijają Je, nie siedmioma mieczami, ale tysiącem mieczy. Ale to bardziej dlatego, że posiadasz w sobie Boskie Serce Jezusa, które zawiera wszystkie serca i w którym znajdują się uderzenia wszystkich serc, i które gdy uderza, mówi: dusze! miłość! I dlatego przy uderzeniu dusze! czujesz w swoim uderzeniu przepływ wszystkich grzechów oraz czujesz, że umierasz. A przy uderzeniu miłość! czujesz, że powraca do Ciebie życie. Pozostajesz więc w nieustannym akcie śmierci i życia.

 

Ukrzyżowana Mamo, patrzę na Ciebie i współczuję Twoim cierpieniom. Są one nie do opisania. Chciałabym przemienić moją istotę w język i głos, aby okazać Ci współczucie, ale wobec tak wielkiego bólu moje współczucie jest niczym. Wzywam więc aniołów i samą Trójcę Świętą i proszę, aby otoczyli Cię swoją harmonią, radością i pięknem i okazali Ci współczucie i złagodzili Twoje głębokie cierpienie. Proszę, aby podtrzymali Cię w swoich ramionach i miłością odwzajemnili się Tobie za wszystkie Twoje boleści.

 

A teraz, opuszczona Mamo, w imieniu każdego dziękuję Ci za wszystko, co wycierpiałaś i proszę Cię, dla tego Twojego gorzkiego osamotnienia przyjdź i bądź przy mnie w chwili mojej śmierci... Gdy będę sama i opuszczona przez wszystkich pośród tysiąca obaw i lęków, przyjdź wtedy i odwzajemnij mi towarzystwo, które Ci dałam wiele razy w życiu. Przyjdź i wspomóż mnie. Stań przy mnie i przepędź wroga. Obmyj moją duszę Twoimi łzami i okryj mnie Krwią Jezusa. Oblecz mnie w Jego zasługi, upiększ mnie i ulecz Twoim cierpieniem oraz wszystkimi boleściami i czynami Jezusa. A mocą Jego boleści i Jego czynów zmaż wszystkie moje grzechy, dając mi całkowite przebaczenie. A z moim ostatnim tchnieniem przyjmij mnie w swoje ramiona, umieść pod swoim płaszczem i ukryj przed spojrzeniem wroga. Zanieś mnie czym prędzej do Nieba i złóż w ramionach Jezusa. Taka niech będzie nasza umowa, moja droga Mamo!

 

I tak jak ja dotrzymałam Ci dzisiaj towarzystwa, tak też proszę Cię, abyś i Ty dotrzymała towarzystwa wszystkim umierającym. Bądź Mamą dla wszystkich. Są to szczególne chwile i potrzebna jest wielka pomoc. Dlatego nie odmawiaj nikomu pomocy swojego Matczynego urzędu.

 

Jeszcze ostatnie słowo. Gdy Cię opuszczam, proszę Cię, abyś mnie zamknęła w Przenajświętszym Sercu Jezusa. Ty, moja bolesna Mamo, bądź moim wartownikiem, aby Jezus mnie z Niego nie wyrzucił i abym ja nie mogła z Niego wyjść, nawet gdybym sama tego chciała. Całuję więc Twoją matczyną dłoń, a Ty udziel mi swojego błogosławieństwa.

Źródło: wolaboza.org
Pod redakcją ojca Pabla Martína – rękopis prywatny.
Tłumaczenie z języka włoskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz