ROZESŁANIE — STAĆ SIĘ DAREM DLA INNYCH

opracował: ks. Zbigniew Lesiczka CPPS

 

 W tym ostatnim temacie naszych przemyśleń związanych z Eucharystią  i naszego w niej uczestniczenia, chciałbym już na początku postawić pytanie które wprowadzi nas w ten temat i pokaże czy moje uczestniczenie we Mszy świętej było właściwe: Jak wygląda mój powrót z Kościoła ? Czy coś zmieniło się w moim podejściu do życia, do drugiego człowieka, do samego siebie ? Kiedy wracamy z odwiedzin naszych drogich nam osób często się dzielimy z innymi, cieszymy się opowiadamy, a jak wygląda nasz powrót z Kościoła po swoim spotkaniu ze swoim Panem swoim Zbawicielem i Odkupicielem a przede wszystkim najlepszym przyjacielem ?

Celebrans rozpoczynał liturgię mszalną znakiem Krzyża wzywając Trzy Osoby Boskie, czyli Ojca i Syna i Ducha Świętego. Kończy ją udzielając błogosławieństwa w imię tej samej Trójcy Świętej – ale to sam Bóg tutaj błogosławi, a nie kapłan.

Celebrans jest tylko narzędziem ”pasem transmisyjnym” Każde przecież Boże błogosławieństwo  to wołanie do Boga o Jego siły i moc nam potrzebną do naszego życia i realizowania naszego chrześcijańskiego powołania którym jest nasza świętość. Końcowemu błogosławieństwu towarzyszy życzenie, aby odejść od ołtarza „w pokoju Chrystusa” aby zachować ten pokój który żeśmy przekazywali sobie wcześniej w „znaku pokoju”, aby zachować radość i pokój ducha, aby dzielić się z innymi tym co sami żeśmy przyjęli i doświadczyli w tym spotkaniu, mamy stać się darem jedni dla drugich na wzór swojego Pana Jezusa Chrystusa.

W jednym z kościołów w Chorwacji znajdował się napis nad drzwiami Kościoła na język Polski można go by było przetłumaczyć w następujący sposób „Tu się wchodzi do Kościoła aby wielbić i kochać Boga  i tu się też wychodzi potem z niego, aby kochać bliźniego” Nakarmieni i pokrzepieni duchowo ze spotkania ze swoim Panem, mamy iść teraz do ludzi aby dać świadectwo naszej wiary, świadectwo ofiarnej miłości i miłosierdzia. Mamy nieść Jego pokój, Jego błogosławieństwo, czyniąc dobro. Jedno serce jeden duch tak jak to czynili pierwsi chrześcijanie.

Jak wiemy zobowiązanie wobec przyjętej przez nas wiary jest wielkie sam Jezus nam o tym mówi, jest to wymóg postawiony przez samego Chrystusa „Do każdego więc który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” ( Mt.10,32 )

inny fragment :  „Nie ten który mówi mi Panie Panie wejdzie do Królestwa Bożego, ale ten kto pełni wolę mego Ojca ” ( Łk.12,8n ) Mamy jednoznacznie powiedziane przez Jezusa że każdy chrześcijanin katolik ma się nie tylko przyznać do swojej wiary ale nią żyć na co dzień wyznając ją poprzez swoje gesty praktyki sposób bycia i życia. Aby nam było łatwiej zrozumieć te skierowane słowa Jezusa do nas posłużę się pewnym przykładem :

Pewien ateista decyduje się napisać list do katolika. Tytułem tego listu są słowa „Czekam cię na zewnątrz” Dalej zwraca się do niego tymi słowami widzę że często chodzisz do kościoła. Nie obchodzi mnie tak naprawdę co ty tam robisz, chociaż przypuszczam że się tam na pewno modlisz. Nie obchodzi mnie, czy tam stoisz czy klęczysz czy leżysz tam może krzyżem w czasie modlitwy, czy masz oczy otwarte czy zamknięte, czy bijesz się w piersi tylko dudni, czy przesuw-aż paciorki różańca w swoich rękach. To są wszystkie znaki zewnętrzne i dosyć skomplikowane dla mnie którymi można też siebie nawzajem łatwo okłamywać, stwarzając dobre pozory wobec innych. Ja czekam na ciebie po wyjściu z Kościoła kiedy ponownie znajdziesz się wśród ludzi i swoich codziennych obowiązków. Wtedy będę cię niemiłosiernie obserwował, i oceniał a może nawet i sądził, mam prawo do tego gdyż chcę sprawdzić i przekonać się czy żeś ty naprawdę się spotkał ze swoim Bogiem i rozmawiał z Nim, a może tylko żeś sobie poigra wał z Niego i zajmował się dalej sam sobą. Chcę się przekonać o tym czy tak naprawdę Eucharystia, modlitwa i częste spotykanie się z Bogiem zmienia człowieka, czy czyni go lepszym, pokorniejszym, milszym radośniejszym, uczynnym. Chcę ci powiedzieć że nazywając i deklarując siebie chrześcijaninem, człowiekiem modlitwy wziąłeś na siebie bardzo duże ryzyko i nie myśl sobie, że ci tak to łatwo przejdzie. Jeśli zobaczę u ciebie że jesteś człowiekiem pysznym, zazdrosnym, skąpym, złośliwym

egoistycznym, powierzchownym, leniwym.… będę przekonany i pewny że ta twoja modlitwa jest bezwartościowa, bezużyteczna i niewłaściwa. A gdy zobaczę że twoje życie w rodzinie w zakładzie pracy w szkole na zakupach w autobusie nie funkcjonuje dobrze i że nie umiesz rozmawiać z innymi ludźmi to będzie dla mnie potwierdzenie że tak naprawdę to też nie umiesz rozmawiać ze swoim Bogiem. Jeśli ciągle oczekujesz aby cię chwalono, pocieszano i zajmowano się tobą, abyś był stale w centrum zainteresowania dla wszystkich to będę wiedział że ty nie poszedłeś oddać chwałę i cześć swemu Bogu ale sobie, aby cię inni widzieli pochwalili, a może i abyś ty się sam poczuł lepszym od innych którzy tak często nie chodzą do kościoła.

A jeśli zobaczę i dostrzegę natomiast u ciebie otwarte serce i oczy na problemy bliźnich, jeśli z twoich ust będą wypływały słowa pocieszenia ukojenia i pokoju, a twoje ręce gotowe będą do pomocy bliźniemu. Jeśli twoje serce będzie miało wyrozumiałość i miłość wobec drugiego  człowieka, będzie nieustannie przebaczało i kochało wtedy będę wiedział że naprawdę żeś się spotkał i rozmawiał ze swoim Bogiem który jest Miłosiernym i kochającym Ojcem.  Z człowiekiem prawdziwej modlitwy i wiary trzeba nam się spotkać na ulicy między ludźmi a nie tylko w kościele. Dla tego czekam cię na zewnątrz, bo jestem ciekawy co sobą zaprezentujesz po wyjściu z Kościoła, chcę się dowiedzieć czego się tam nowego nauczyłeś, co chcesz wdrożyć w swoje życie, co chcesz przekazać swoim przykładem i swoim życiem  innym których spotkasz. Dla tego już dziś po tym twoim pobycie w kościele czekam ciebie na zewnątrz.  Niech te słowa nam głęboko zapadną w sercu: „Już dziś po tym twoim pobycie w kościele czekam cię na zewnątrz” gdyż wielu ludzi przygląda się naszemu życiu i naszemu postępowaniu. W pierwszej kolejności Pan Bóg, nasi najbliżsi, nasza rodzina, mąż, żona, dzieci, sąsiedzi, ludzie których spotykamy wszyscy oczekują tej przemiany i tego naszego świadectwa że spotkaliśmy się z naszym Bogiem i rozmawialiśmy z Nim. Mamy stawać się Eucharystią po wyjściu z Kościoła to jest nasza misja. Widocznym i takim pierwszym naszym znakiem przeżytej dobrze Eucharystii i naszego nawrócenia jest przebaczenie i pojednanie się z Bogiem drugim człowiekiem i samym sobą. Pewna młoda dziewczyna dzieliła się swym przykrym doświadczeniem  ze swojego rodzinnego domu. Z wielkim bólem w sercu powiedziała że nie rozumie swoich rodziców i nie widzi sensu że oni chodzą co niedzielę do Kościoła i uważają się za dobrych katolików. Często się kłócą przed pójściem na Mszę św. wracają z kościoła dalej kontynuują swoją kłótnię, a ja często później obrywam od nich bo muszą jakoś na kimś odreagować . Pytam się z jakim Bogiem oni się spotkali, jak wyglądało ich uczestniczenie w Eucharystii akt skruchy przebaczenie na początku Mszy św. przekazanie sobie znaku pokoju ? Czy w ich przypadku to nie jest odgrywana przez nich jakaś komedia, robienie sobie kpin z Boga ?

Jak wiemy wiara bez uczynków jest martwa, może i w twoim przypadku po dobrej przeżytej Eucharystii potrzebne będzie wyciągnąć do kogoś rękę w swojej rodzinie sąsiedztwie i poprosić o przebaczenie, może trzeba napisać list do kogoś itd.  Może zaczniesz codziennie czytać Pismo św aby lepiej poznać swego Boga umiłować Go i następnie lepiej i gorliwiej Go naśladować. Po spotkaniu ze swoim Panem potrzebna jest nasza osobista refleksja nad swoim życiem.

Każda Msza św. kończy się rozesłaniem „Idźcie w pokoju” mówi przez kapłana do nas Chrystus.

W czasie Mszy św. przed Komunią św. słyszymy takie słowa „Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję” Zwrócicie uwagę na to że Jezus nie mówi dam wam później, jutro pojutrze swój pokój ale teraz czas teraźniejszy:  przyjmij Go jako dar abyś mógł nie tylko sam żyć tym Jego pokojem ale abyś niósł go tam gdzie mieszkasz, tam gdzie panuje niepokój, abyś dzielił się nim ze swoim mężem, który może nie chodzi na Mszą św. albo ze swoim sąsiadem itd. Jezus nie ogranicza nam swojej miłości swojego pokoju, możemy wziąć ile tylko chcemy, mówiąc obrazowo albo „uniesiemy pomieścimy w sobie, aby się potem dzielić z innymi, którzy są zagubieni poranieni własnym grzechem, czy swoją trudną sytuacją życiową.

Słowo Jezusa które słyszymy jest wypełnione Jego pokojem, mocą Ducha Świętego. Trzeba nam się otwierać na ten dar, trzeba nam  stawać przed Jezusem z tym wielkim pragnieniem przyjęcia Jego Pokoju, aby Jego Pokój zniwelował nasze dotychczasowe niepokoje, nasze lęki i obawy, abyśmy i my stali się ludźmi i apostołami Jego pokoju. Chodzi tu właściwie o to, abyśmy po spotkaniu z Jezusem i nakarmieniu się Eucharystią, udali się do spełnienia swojej chrześcijańskiej misji którą żeśmy otrzymali od samego Chrystusa. Jezus powiedział „Bądźcie solą  i światłem na tej ziemi”  Mszę św trzeba kontynuować swoim życiem. Nie jest problemem dla nas odsłuchać Mszę św. ale o wiele ciężej nam przychodzi życie wiarą i Słowem Bożym, które żeśmy słyszeli i które było skierowane do nas. Słowo Boże jest żywe i skuteczne aktualne dla naszej codzienności.

 Bóg oczekuje od nas abyśmy nie tylko mówili o wierze ale nią naprawdę żyli. Mamy być poprzez swoje życie i zachowanie rozpoznawani że przynależymy do Boga i dla niego żyjemy 24 godzin na dobę.   Bóg nas kocha przebacza nam dla tego też bądźmy dobrzy jedni dla drugich gdyż On jest naszym Niebieskim Ojcem, a my jego dziećmi, On się cieszy kiedy Jego dzieci żyją w zgodzie i wzajemnej miłości. Jezus nam się ofiaruje pod postacią Komunii św. bądźmy i my darem jedni dla drugich. Darujmy swoje serce, pokój, życzliwość pomoc słabym chorym w podeszłym wieku. Darujmy im samych siebie swój uśmiech dobre słowo swój czas.

Niech nasi współmałżonkowie, rodzice, bracia i siostry, odczują ze na Mszy św. spotkaliśmy się z Jezusem który obdarzył nas swoim pokojem, że On jest z nami, że nasze serce stało się Jego mieszkaniem, możemy powiedzieć obrazowo „ że nasze serce jest teraz tym chodzącym żywym tabernakulum w którym jest obecny sam Jezus”. Niech po naszym zachowaniu naszych dobrych uczynkach, inni doświadczą, że nasz udział we Mszy św. był właściwy i owocny, że w naszym sercu jest jakby dalej ona przeżywana i kontynuowana. Było by wielkim nieporozumieniem i zaniedbaniem kiedy wraz z opuszczeniem budynku kościoła kończył by się nasz kontakt z Bogiem. Pamiętajmy o tym że owoce liturgii Eucharystycznej osobiste i wspólnotowe spotkanie i doświadczenie ze swoim Panem  wynosimy przecież poza bramy Kościoła. Może jeszcze jeden humorystyczny przykład który może być przestrogą dla nas aby nie uczestniczyć biernie we Mszy Świętej. Jedno duszę która przybyła do nieba anioł prowadził niebiańskimi korytarzami. W jednym wielkim refektarzu było widać przystrojone stoły a na nich jakieś rzeczy o cudnym wyglądzie coś podobnego do wielkich muszelek. Dusza z ciekawości pyta anioła który ją prowadził „Dla czego te rzeczy znalazły się w niebie. Anioł z uśmiechem odpowiedział: „To są pobożne uszy tych ludzi którzy całe swoje życie chętnie słuchali kazań i nauk rekolekcyjnych o wierze, ale niestety nigdy w swoim życiu tego nie praktykowali i nie zrealizowali. Dla tego tylko ich pobożne uszy się znalazły w niebie a oni przepadli w otchłani piekła. W następnym wielkim refektarzu na długich stołach znowu leżały jakieś dziwne przedmioty. Dusza z ciekawości znowu pyta swego przewodnika co to jest i dla czego  to się tu znajduje. Anioł znowu odpowiada: „To są pobożne języki ludzkie. Ci ludzie za swojego ziemskiego życia potrafili pobożnie i dużo mówić, ale ich serca i ich życie wcale takie nie było. Dla tego też tylko ich języki dotarły do nieba a oni przepadli w otchłani piekła. Troszczmy się o to aby nie tylko nasze uszy czy języki znalazły się w niebie, troszczmy się nie tylko o swoje zbawienie ale też o zbawienie tych do których jesteśmy ciągle na nowo posłani przez samego Jezusa Który nas karmi tym Niebiańskim Pokarmem swoim Ciałem i swoją Przenajdroższą Krwią swoim Słowem które ma moc, które jest wypełnione Duchem Świętym. Jezus nas umacnia pokrzepia i posyła. Czy wychodząc z Kościoła po Mszy Świętej jesteś tego świadomy ? Że jesteś posłany i pobłogosławiony przez samego Jezusa i że masz działać teraz w Jego imię w mocy Ducha Świętego aby we wszystkim był uwielbiony twój Niebieski Ojciec. Chciałbym na koniec jeszcze zwrócić uwagę na dwulicowość wśród nas jako chrześcijan którą coraz częściej możemy spotkać w naszych parafiach czy wspólnotach do których przynależymy. Idziemy na Mszę św, uczestniczymy w niej co niedzielę. Rozmawiamy z Bogiem. Śpiewamy przepiękne pieśni kolędy. Nasze serce jest wypełnione nadzieją i wdzięcznością. Prosimy Boga aby nam błogosławił aby nam pomógł rozwiązać nasze życiowe problemy. Dziękujemy mu za otrzymane Łaski. Całkowicie jesteśmy oddani Bogu, są i tacy którzy na twarzy wyglądają bardzo pobożnie są bardzo skupieni i rozmodleni, pokorni. Niestety kiedy zakończy się Msza św jakby nagle ściągają z siebie tą pobożną maskę i pokazują swoje prawdziwe oblicze. Wygląda to tak jak by chcieli jak najszybciej uciec z kościoła. Przepychają się rozmawiają głośno, robiąc rutynowo i nie dokładnie znak krzyża święconą wodą. Nie okazują żadnego szacunku wobec tego miejsca. A kiedy tylko wyjdą z kościoła od razu papieros, mędrkowanie przeklinanie wyśmiewanie innych obgadywanie itd. Pytajmy się czy to jest właściwa postawa chrześcijanina który przed chwilą był przed Obliczem i Majestatem samego Boga, Jezusa Chrystusa, który do nas mówił, który złożył  samego siebie w ofierze za nasze grzechy, który nas nakarmił swoim Ciałem i swoją Przenajdroższą Krwią. To nie jest właściwa postawa chrześcijanina który jest po spotkaniu ze swoim Panem i Zbawicielem, Odkupicielem a przede wszystkim najlepszym przyjacielem. Z kościoła należy wychodzić spokojnie i z wielkim szacunkiem w milczeniu i wielkiej zadumie wysławiając w swoim sercu Boga., jest to jeszcze czas naszej osobistej modlitwy i dziękczynienia trwania ze swoim Panem.

                                                                                                    Ks. Zbigniew Lesiczka CPPS